Mam mieszane uczucia co do tego filmu. Wciągnął mnie, mimo że miejscami dłużył się niemiłosiernie i irytował niedociągnięciami fabuły, ale im dłużej o nim myślę, tym więcej widzę błędów, które
Mam mieszane uczucia co do tego filmu. Wciągnął mnie, mimo że miejscami dłużył się niemiłosiernie i irytował niedociągnięciami fabuły, ale im dłużej o nim myślę, tym więcej widzę błędów, które przeszkadzają mi w uznaniu go za bezapelacyjnie dobry film. Opowieść zaczyna się na ulicy niespodziewanym korkiem, wywołanym nagłą ślepotą kierowcy. Zbiera się tłum gapiów, samochody trąbią, nie wiadomo o co chodzi. Pojawia się pomoc, ktoś pyta kierowcę, co mu jest, ktoś proponuje odwiezienie go do domu. Ogółem - ładnie. Niestety już tutaj, na samym początku, pojawia się motyw występujący bardzo często w tego typu filmach: ludzka podłość i wykorzystywanie cudzego nieszczęścia. Nieszczęsny kierowca zostaje wysadzony na środku ulicy, a jego "opiekun" odjeżdża nowym nabytkiem. Potem znów pojawia się i pomaga mu dostać się do mieszkania, ale jego zachowanie wzbudza podejrzenia ślepca, któremu jakimś cudem udaje się go pozbyć. Następnie nieszczęśnik, już z żoną, jedzie do okulisty, który nie potrafi mu pomóc - oczy mężczyzny są zupełnie zdrowe. Ślepota bardzo szybko atakuje kolejnych ludzi, jak wirus, który wywołuje epidemię. Niewidomy kierowca wraz z innymi ląduje w obskurnym pomieszczeniu, do którego stopniowo dorzucane są następne tury ociemniałych ludzi. "Chorych" wciąż i wciąż przybywa, są objęci kwarantanną i nie wolno im nawet zbliżać się do pilnujących ich żołnierzy. Wśród zarażonych jest jeden wybraniec, który nie stracił wzroku. Fakt ten ukrywa przed pozostałymi, w sumie nie wiedzieć czemu. Niestety im dalej, tym gorzej. Kolejny raz oglądamy obraz prawie apokaliptyczny, w którym ludzie, przebywając w dramatycznych warunkach, zmieniają się na gorsze. Wychodzą z nich wszystkie cechy, o których wolelibyśmy nie myśleć. Pojawia się agresja, przemoc, rządy silniejszych, a przynajmniej bardziej podłych, pojawia się też irytująca słabość i bierność. Gustaw Herling-Grudziński pisał w "Innym świecie", że "nie ma takiej rzeczy, której by człowiek nie zrobił z głodu i bólu". Dlatego też nie będę się wymądrzać i udawać bohaterki, "która by nigdy", "która wolałaby już", "która prędzej by", niż zdecydowałaby się na to, na co zdecydowały się kobiety, mające wybór: głód swój i swoich znajomych albo pożywienie i utrata godności. Widok był odrażający i budził złość, to nie ulega wątpliwości. Ale wywoływał też irytację i wściekłość na mężczyzn przebywających w pomieszczeniu. Czemu jedyna widząca osoba nie zdobyła się wcześniej na bohaterski akt? Czy tłumaczy jej zachowanie to, że przed epidemią była zwykłym, przeciętnym obywatelem, a nie żadnym herosem? Nie wiem. Smutne. Kolejny film pokazujący nas, ludzi, ze złej strony. Osoby dzielne, niepoddające się, zdolne do poświęceń są jak zwykle jednostkami, wyróżniającymi się wyraźnie, a wręcz jaskrawo, na tle szarej i niebudzącej sympatii masy. W obliczu nieszczęścia i tragedii stajemy się zwierzętami. Odpychamy innych od ochłapów wyrywanych sobie nawzajem prawie z warczeniem. Liczy się tylko zaspokojenie najbardziej prymitywnych potrzeb, rządzi nami instynkt - nic więcej. Film warto zobaczyć, bo jest o czym dyskutować po obejrzeniu. Rodzi smutne wnioski i pytanie: czy na pewno musiałoby tak być? Oraz równie smutną refleksję, że chyba tak, skoro kolejny raz widzimy, że tak właśnie jest.