Recenzja filmu

Forrest Gump (1994)
Robert Zemeckis
Tom Hanks
Robin Wright

Cholerny Kopciuszek kontrakatuje

Forrest Gump, mimo że nie może pochwalić się zadziwiającymi osiągnięciami w dziedzinach naukowych, dzięki temu, że umie bardzo szybko biegać, dostaje się na studia. Biegać nauczyli go koledzy,
Forrest Gump, mimo że nie może pochwalić się zadziwiającymi osiągnięciami w dziedzinach naukowych, dzięki temu, że umie bardzo szybko biegać, dostaje się na studia. Biegać nauczyli go koledzy, często bawili się z nim w berka: on biegł, oni gonili go samochodem. Naukę na studiach też jakoś przebiegł, grając w drużynie. Potem przyszedł czas iść do wojska, niestety musiał też rozstać się ze swoją przyjaciółką, Jenny, którą tatuś w dzieciństwie sadzał na kolanach. Ale Forrest będzie pisał listy. Wojny się nie boi, to taka gra, gdzie szuka się gościa nazwiskiem "Żółtek", poza tym obiecał Jenny, że w razie niebezpieczeństwa będzie biegł. I tak nasz bohater dobiegł do fortuny... Długo zastanawiałem się, jak genialny musi być film Roberta Zemeckisa, skoro zdobył tyle prestiżowych nagród, w tym 6 Oscarów (!), oraz uwielbienie widzów na całym świecie. Niestety dwa razy nie udało mi się zobaczyć filmu, kiedy miałem okazję. Trzeciej szansy już nie przegapiłem. Nie będę ukrywał – "Forrest Gump" to film, który mnie niejednokrotnie rozśmieszył, czasem (chociaż bardzo rzadko) wzruszył i... nic poza tym. Przede wszystkim największą wadą filmu jest jego treść! Jest to przecież opowieść o kopciuszku, który mimo trudności i ograniczeń zdobywa wszystko, o czym nawet nie śmiał marzyć. Cała historia jest mistrzowsko odrealniona, całkowicie pozbawiona prawdopodobieństwa. Za dużo w tym obrazie zbiegów okoliczności, pomyślnych wiatrów, manny z nieba. Nawet najbardziej optymistycznie nastawiony do życia widz musi zdawać sobie sprawę, że "Forrest Gump" to bajka, od początku do końca. Oczywiście to nic złego, takie filmy też mogą być dobre, nawet bardzo dobre, ale nigdy nie staną się arcydziełami. Kolejną wadą filmu jest nieumiejętne łączenie elementów dramatycznych i komediowych. Podczas oglądania filmu może nie bardzo to przeszkadza, ale po seansie, kiedy próbujemy go odtworzyć, przemyśleć, to zdajemy sobie sprawę, że wyszedł tu taki kogel-mogel. Reżyser nie pokusił się, aby wątki dramatyczne wpleść tak, by stanowiły integralną całość z elementami komediowymi w obrazie. Całość wychodzi nieźle, tylko nieźle. Tak więc zupełnie nie rozumiem Oscara za reżyserię. Tak opowiedzianych historii co roku zdarza się kilka. Zemeckis nie pokazał nic szczególnego, żadnych nadzwyczajnych umiejętności. Bowiem to czy film nas śmieszy zależy w głównej mierze od scenariusza (a do tego nie mam zastrzeżeń). Zniesmaczył mnie wręcz fakt przyznania statuetki Tomowi Hanksowi. Nie będę ukrywał, że nie lubię tego aktora. Nigdy w jego grze nie zauważyłem przebłysków geniuszu ani innych talentów, dla których mógłbym obdarzyć go sympatią. Jego rola w tym filmie jest dobra, tego nie da się ukryć, ale po raz kolejny pytam, dlaczego Akademia nagradza, nawet nominacją, role dobre. Czyżby naprawdę nie było w danym roku wybitniejszych kreacji? Oczywiście, że były! Dodatkowym faktem nadającym tej decyzji miary małego skandalu jest fakt, że aktor ten zdobył statuetkę zaledwie rok wcześniej, w tej samej kategorii. A nie ulega wątpliwości, że była to i kreacja lepsza, i ważniejsza dla rozwoju kina niż rola (bardzo) średnio inteligentnego Amerykanina. Podobnie rzecz się ma z nominowanym Garym Sinisem. Owszem rola ciekawa, ale czy wystarczy zapuścić brodę i trochę poryczeć, żeby zdobyć nominację?. Nie najlepiej rzecz przedstawia się także z muzyką, która chociaż ładna to ocieka wybitnie amerykańskim podejściem do muzyki filmowej: przesłodzone motywy, miejscami nudne przejścia. Jeśli ktoś by się mimo wszystko zastanawiał, dlaczego "taki" film zdobywa tyle nagród, odpowiedź jest prosta: "Forrest Gump" zarobił na całym świecie naprawdę duże pieniądze, w samym USA łącznie około 500 mln $ (wliczając zyski z wypożyczalni, dla porównania "Skazani na Shawshank" zaledwie 28 mln $). Poza tym, co chyba wszyscy zauważyli, że jest to w gruncie rzeczy opowieść o kopciuszku, a Ameryka kocha, ubóstwia i przede wszystkim nagradza takie opowieści, które podniosą na duchu jej niedowartościowanych mieszkańców i pozwolą uwierzyć, że "wszystko będzie dobrze". Ja także od czasu do czasu lubię zobaczyć "Pretty Woman", ale bez przesady. Aby to wszystko podsumować. Z całą pewnością "Forrest Gump" to film dobry: dobrze zagrany, z inteligentnym scenariuszem, bardzo dobrymi efektami i montażem. Jednak w żadnym wypadku nie jest to film, który powinno się nagradzać 13 nominacjami i 6 Oscarami. Wystarczyłaby jedna, dwie statuetki w kategoriach technicznych. Zwłaszcza, że w roku 1994 głównym konkurentem "Forresta Gumpa" byli "Skazani na Shawshank", który to film bez wątpienia w wielu płaszczyznach był "po prostu" lepszym.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W dzisiejszych filmach pełnych przemocy, efektów specjalnych i niestety często głupkowatego humoru... czytaj więcej
W chwili, w której świat go ujrzał, film od razu stał się klasyką. I w końcu nie ma się czemu dziwić.... czytaj więcej
W swoim życiu oglądałam już wiele filmów. Jedne mi się podobały, drugie nie. Zrobiłam nawet listę... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones