Recenzja filmu

Piła VI (2009)
Kevin Greutert
Tobin Bell
Costas Mandylor

Krwawa jatka w trzech wesołych przykazaniach!

Mamy listopad roku pańskiego 2009... i masochizm po raz kolejny wygrał nad zdrowym rozsądkiem. Ładujemy więc kieszenie środkami uspokajającymi, owijamy się szalikiem i dziarskim krokiem
Mamy listopad roku pańskiego 2009... i masochizm po raz kolejny wygrał nad zdrowym rozsądkiem. Ładujemy więc kieszenie środkami uspokajającymi, owijamy się szalikiem i dziarskim krokiem maszerujemy, by obejrzeć "Piłę VI". Jigsaw, domorosły technik mechanik, wciąż zabija! W misji szerzenia dobrej nowiny nie przeszkadza mu fakt, że już kilka części temu wyzionął ducha. Nie szkodzi, ma przecież swych wytrwałych pomocników: wesołego, nadużywającego pączków policjanta, byłą żonę o oczkach jak węgielki i retrospekcyjnych przyjaciół popychających jego wózek inwalidzki. A to wszystko w myśl przykazania pierwszego, czyli... 1. Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy to oglądacie. Według Wikipedii Nadzieja to wieś w województwie lubelskim. Nadzieja nazywana jest również matką głupich. Nie bardzo wiem, jak połączyć jedno z drugim, ale mam pewność, że na "Piłę VI" nie idzie się z nadzieją wysłuchiwania inteligentnych dialogów, czy zagłębiania się w bolesne dzieciństwo bohaterów, pełne psich bobków w piaskownicy i urodzinowych tortów bez czekoladowej polewy, by odkryć motywy ich postępowania. Chodzi tu o eksplodujące głowy, odcinane kończyny i podrzynane gardła. W skrócie: chodzi o krew! Nie powiem, sporo jej się w tym filmie pojawia, aczkolwiek spodziewałem się czegoś bardziej imponującego. To prawda, w momencie, w którym jelita jednego z bohaterów ślicznie wylały się na podłodze, poczułem się usatysfakcjonowany, ale mało brakowało, bym z seansu wyszedł ze smutną miną. I tu dochodzimy do przykazania drugiego... 2. Nie kombinuj, bo i najzdolniejszy chirurg nie poskłada tego później do kupy. O czym mowa? Reżyserem części piątej był scenograf (jak mu wyszło, wszyscy wiemy), reżyserem szóstej jest montażysta (też nie skomentuję tego, jak "świetną" robotę odwalił), natomiast scenariusze całej tej telenoweli od dawna piszą Patrick Melton i Marcus Dunstan. Nie wiem gdzie zbłądzili, ale podejrzewam, że w momencie, w którym postanowili pozostawić coś po sobie światu i zaczęli pisać scenariusze horrorów. To chyba naprawdę nie jest trudne. Popatrzmy tylko na serię "Koszmaru z ulicy Wiązów". Każda część była niby o tym samym, ale wszystkie oglądało się ze szczerym uśmiechem na twarzy, bo miało to jakiś sens (oczywiście na tyle, na ile przygody seryjnego mordercy zabijającego swoje ofiary w ich snach mogą mieć sens). Co dostajemy tutaj? Coraz większy chaos. Z części na część próbuje się nam wmówić, że to wszystko było zaplanowane już dawno, że te wszystkie na siłę powiązane wątki wcale nie są grubymi nićmi szyte. Bo to wszystko jeden wielki plan, bo tak miało być, bo to zamierzone, bo nowe postaci, które się non-stop pojawiają są tu z jakiegoś poważniejszego powodu, ale przecież zabił kamerdyner! Świecznikiem w bibliotece! Litości, ile można? I dlatego przechodzimy do przykazania trzeciego... 3. Nie czyń bliźniemu, jeśli może ci oddać. Ale bliźni oddaje, och, oddaje. Te wszystkie "Piły" kręci się stosunkowo tanio. Oto przepis: jeden średniej jakości (na oko dwudziestostronicowy) scenariusz, mała (niekoniecznie dobra i szeroko znana) obsada, kłusownik-amator (ktoś te pułapki wymyślać musi, a skoro człowieka złapią, królik też się nabierze) i kilka tygodni dni zdjęciowych. Jaki efekt? Przy budżecie jedenastu milionów film zwraca się w pierwszy weekend, producenci są zadowoleni, widzowie szczęśliwi, a aktorzy... cóż, wpiszą sobie rolę w Curriculum Vitae. I po kłopocie. Niestety ta piekielna machina nie ma zamiaru ustać. Co roku, halloweenową porą, kina całego świata nawiedza Jigsaw i jego siedmiu krasnoludków. Podejrzewam, że będą to robić tak długo, jak długo się będą sprzedawać... czyli chyba już zawsze. To chyba taka nowa świecka tradycja: z rana odwiedzamy groby naszych krewnych, wieczorem idziemy patrzeć, jak kolorowo umierają krewni innych (może niesmaczne porównanie, ale prawdziwe). Co nas czeka za rok? Zbędne pytanie, bo odpowiedź jest oczywista: "Piła VII". Sądząc po zakończeniu szósteczki, szykuje się prawdziwa "wolna amerykanka". Czy obejrzymy? Jasne jak słońce. Czy nam się spodoba? Małe szanse. Czy będziemy się dobrze bawić? Jak najbardziej... zwłaszcza, że po seansie można będzie napełnić brzuszki piwem i śmiać się wniebogłosy z głupoty twórców.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
To już niemal tradycja. Od pewnego czasu, a dokładnie od 2004 roku, rokrocznie do kin na całym świecie... czytaj więcej
"Piła" stała się współczesnym odpowiednikiem "Piątku trzynastego". Wypuszczana jest rokrocznie, a główna... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones