PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=681318}
8,1 17 664
oceny
8,1 10 1 17664
Assassin's Creed IV: Black Flag
powrót do forum gry Assassin's Creed IV: Black Flag

Stroje a temperatury

użytkownik usunięty

Zawsze mnie zastanawiało jak ci ludzie z XVIII wieku mogli nosić na sobie długie, ciężkie płaszcze,
szustokory i fulary na szyi przy karaibskich temperaturach. Tam we wrześniu jest 25-30 stopni. Morze
pewnie niosło ochłodzenie ale i tak było gorąco. Może ten wizerunek piratów i marynarzy
obwieszonych fantazyjnymi strojami jest bardziej filmowy, ale obrazy historyczne ukazują, że jest w
nim sporo prawdy. Kwestia przyzwyczajenia, wytrzymałości, zdrowsza, nieskażona homeostaza? Co
o tym myślicie?

Jeden koleś to tam nosi nawet średniowieczną zbroję... pewnie jakiś fetyszysta.

użytkownik usunięty
hr_dooku

Przypomnieli mi się konkwistadorzy w swoich zbrojach. Pewnie odbijały słońce ale przewiewne raczej nie były. Może właśnie odkrycie Indii Zachodnich było jednym z powodów odejścia od pancerzy na rzecz mundurów. Dzisiejsi żołnierze też muszą się sporo moczyć w swoich ciuchach i kamizelkach.

ocenił(a) grę na 9

Właściwie to nie do końca tak było. Oprócz marynarki gdzie obowiązywał mundur- ale i tak tylko u żołnierzy i oficerów- nie było jakiegoś szału na płaszcze. Zazwyczaj noszono lniane spodnie, koszule, chusta, aby chronić głowę przed słońcem. Ponadto na Karaibach nie było wiecznie słonecznie. Na morzu nie ciężko było o ulewy i sztormy. W połączeniu z wiatrem i wodą wcale nie było tak gorąco- tym bardziej w nocy. Wtedy przydawało się coś grubszego, ale i tak płaszcze były drogie i nie każdy mógł sobie na nie pozwolić.

użytkownik usunięty
SignoreMichavelli

Przeglądałem historyczne ryciny znanych piratów i chyba każdy nosił jakiś szustokor czy marynarkę. Być może faktycznie na prawdę nie nosili ich ciągle w zwykłe, gorące dni, może to tylko wizerunek z gier i filmów. Na pewno jednak ci aktorzy z "Piratów z Karaibów" albo z westernów nie mieli zbyt komfortowych warunków w swoich płaszczach. Oczywiście skórę trzeba ochronić przed słońcem i najlepiej robią to beduini nosząc zwiewne białe stroje. Myślę, że jednak ludzie kilkaset lat temu byli bardziej zahartowani w ciężkich warunkach. Nie istniały wtedy też dziury ozonowe oraz współczesne chemiczne i fizyczne zanieczyszczenia, osłabiające i niszczące organizm.

ocenił(a) grę na 9

Ogólnie ludzie w obliczu ewolucji zatracili wiele czynników składających się na wytrzymałość. Uniezależniliśmy się w znacznym stopniu od przyrody, ale mocniej uzależniliśmy się od własnych technologii i sposobu życia. Przy radykalnie narastającym współczynniku liczby urodzeń, to wszystko może być dla świata katastrofą.

Ale jak wspomniałeś, gorzej mieli Ci, którzy w słońcu i upałach mieli na sobie zbroje. Łącznie to 40-50 kg, które działa jak jeden wielki kocioł. Będąc pod Grunwaldem nad inscenizacji byłem świadkiem, jak jeden z rycerzy spadł z konia, bo zemdlał z upału- a przecież to inscenizacja i to w Polsce. Proszę więc sobie wyobrazić, co przeżywali krzyżowcy na Ziemi Świętej- większość nie stroniła od grubego pancerza podczas potyczek i eskortowania karawan kupieckich.

użytkownik usunięty
SignoreMichavelli

Od przyrody jesteśmy uzależnieni w równym stopniu jak kiedyś, tylko dziś to oligarchia posiadająca instytucje, które mają monopol na eksploatację przyrody handluje dobrami natury. Odebrano ludziom zdolność do zadbania o swoje potrzeby i zaczęto rozprowadzać modyfikowane, chemiczne ścierwo.

Wyliczono jak długo przetrwają lasy deszczowe na Ziemi przy obecnym tempie ich wycinki. Do 2060 roku. Podobnie ma się sprawa ze zwierzętami. Czytałem, że optymalna liczba ludzi na planetę wielkości Ziemi wynosi 300 milionów. A namnożyło się ponad 7 miliardów. Przy obecnym tempie konsumpcji mięsa i spalania paliw 3 część gatunków zwierząt ma zniknąć również do 2060 roku. Jeszcze trochę a śpiew ptaków będzie można słyszeć tylko w grach i filmach. Potrzebny jest jakiś globalny reset bo ludzkość nie potrafi wziąć odpowiedzialności za poukładanie siebie.

Co do rycerzy krucjat - Im 50 kg nie przeszkadzało w ściganiu Altaira na dachach :).

Pozdrawiam.

ocenił(a) grę na 9

Poruszyłeś ciekawą kwestię. Przyrost naturalny niebotycznie zwiększył się w ciągu ostatnich 200 lat. Od początków ludzkości do XIX wieku liczba ludzi na Ziemi nie przekraczała miliarda. Przez 2 wieki powiększyliśmy 7-krotnie to, co zajęło nam ok. 4 tysiąclecia. Niewierzący niech zapoznają się z wykresem przyrostu naturalnego na przestrzeni wieków.
Istotnie, jeśli nie zahamujemy zjawiska już nic nam nie pomoże i kiedy liczba dojdzie do 12 milionów nasza populacja załamie się i wymrze. Będą temu towarzyszyły głód, zarazy, śmiertelna rywalizacja.
Czarna Dżuma przyczyniła się do tego, że teraz jeszcze jakoś sobie radzimy (wymarło wtedy ok. 1/3 populacji). Ale w obliczu dzisiejszej technologii jesteśmy bezradni. In vitro, polityka prorodzinna itd.
Ludzie przestali kontrolować swój rozrost i nie zdają sobie sprawy z zagrożeń.
WHO wysłało armię lekarzy, którzy w Afryce rozdawali prezerwatywy, na co Kościół Katolicki wysłał armię misjonarzy, którzy wmówili Afrykańczykom, że prezerwatywy to wytwór szatana.

Ciężko będzie to zahamować. Sposoby są raczej radykalne i nie znajdują poparcia większości społeczeństwa. Nowa pandemia? Sterylizacja procentu naszej populacji? Nie brzmi to zachęcająco, lecz w końcu może być konieczne.

użytkownik usunięty
SignoreMichavelli

Nie zdają sobie sprawy bo ignorancja jest wygodna a ludzie w dzisiejszych czasach, jak wspomniałem, twardzi nie są. Społeczeństwo nie potrafi myśleć w skali globalnej oprócz tej oligarchii, dla których ludzkość jest paliwem. Afrykańczycy z kolei są naprawdę ciemnym ludem skoro przedkładają swój swąd seksualny nad widmo skazania dziecka na wydęty brzuch i skrobanie wilgoci z koryta. A my możemy tylko się wypowiadać i nawet jeśli dociera to do czyichś uszu do nie dociera do serca.

W Brazylii postanowiono rozwiązać problem chmar roznoszących choroby komarów. Wyłapano mnóstwo samic i genetycznie usunięto im zdolność do rozpłodu. Wypuszczono je i wszystkie samce dokonały aktu na wysterylizowanych komarzycach. Efekt - redukcja 80-90% populacji.

Sposoby są radykalne ale nic dziwnego skoro i przerost jest radykalny. Sterylizacja byłaby zbawieniem dla przyrody i aktem szacunku wobec tych wszystkich dzieci, które już niedługo będą chodzić po pas we własnych fekaliach i dokładnie przeglądać zawartość śmietników. Chociaż to wszystko i tak objawy choroby ludzkości a nie jej źródło.

Potrzebny jest naprawdę jakiś zakon asasynów, który miałby środki i możliwości do poczynienia zmian.


ocenił(a) grę na 9

Czytałeś może Inferno Dana Browna? Temat przeludnienia jest motywem przewodnim- w dodatku jako rozwiązanie problemu jest podobny do tego, który wyżej podałeś (sterylizacja). Choć powieść jest fikcyjna- porusza realny problem i to obrazując go w dobitny sposób. Serdecznie polecam.

A co do tego ostatniego. Asasyni są orędownikami pokoju i wolności. Raczej nie zgodzili by się na taki krok- to ingerowało by w wolność- bo raczej nikt nie dałby się dobrowolnie wysterylizować. . To bardziej podobne do Templariuszy i Abstergo (de facto z łac: znaczy to tyle co "oczyszczać"). No ale właśnie za takie trzeźwe podejście rozumiem tą stronę bardziej niż Asasynów.

użytkownik usunięty
SignoreMichavelli

Dzięki, od jakiegoś czasu intrygowały mnie te książki. Co w ogóle sądzisz o Danie Brownie i tym co pisze?

Asasyni i Templariusze to dwie skrajności, a świat potrzebuje ludzi będących pomiędzy. Asasynom jednak można więcej zarzucić bo mimo ich idei wolności i szacunku do życia, biegają po dachach w świetle dnia i w bardzo brutalny sposób traktują wszelkich napotkanych strażników. Zabójcy powinni działać spowici w cieniu i koncentrować się na grubych rybach a nie tych biednych psach stróżujących. Zamiast tego zachowują się jak Ninja z ADHD. Drugą rzeczą, która mi się nie podoba to umiejscowienie bohaterów w środku słynnych wydarzeń i postaci historycznych. Oni powinni być z boku, niezauważeni, działający z ukrycia. Są natomiast na pierwszym planie, otoczeni ludźmi jak Waszyngton czy Czarnobrody, dowodzą bitwami rewolucji i okrętami z floty Hornigolda a jednak żaden z nich nie został nawet wspomniany w historii czy legendach. Pierwsza część jest znacznie lepiej napisana pod tym względem, w porównaniu do kolejnych.

ocenił(a) grę na 9

Ogólnie bardzo lubię prozę Browna. Nie jestem fanem teorii spiskowych (w sumie on chyba też nie), ale po prostu podoba mi się styl w jakim pisze. Brown ma niezwykły talent wplatania fikcji w rzeczywistość. Jako, że bardzo interesuje mnie historia i sztuka, widzę również w jego dziełach ciekawy podręcznik kultury. Dużo ciekawostek nt najciekawszych zabytków i faktów historycznych z nimi powiązanych.
Cenię w jego książkach również to, że zawsze porusza jakiś głębszy problem w swoich pracach. Choć czasami sposób w jaki został przedstawiony (problem) jest dość kontrowersyjny, ale również realny.
Książka (Inferno) jest napisana w stylu, który stopniowo odkrywa przed nami karty- takie rozwiązywanie łamigłówki. Dzięki temu przyjemnie się nią czyta- cała książka (ok. 600 stron) zajęła mi jeden weekend.

Co do AC traktuję bardziej jako prostą rozrywkę. Nie wczuwam się w ten konflikt, nie łączę tego w żaden sposób z historią, gdyż jeśli o nią chodzi zawsze staram się sięgać po źródła z epoki i sprawdzone publikacje. Gdybym miał jakoś przykładać to do realizmu, to idąc ulicą musiałbym patrzeć po dachach, czy ktoś mnie nie śledzi. ;)

użytkownik usunięty
SignoreMichavelli

Do fabuły, która dotyka tak poważnych tematów oczekuję poważnego podejścia i konsekwentności. Dlatego gdy gram w AC staram się tylko ogłuszać wrogów ale gra niestety wyraźnie propaguje skrajne rozwiązania gryzące się z tym właśnie orędownictwem pokoju i wolności.

Ostrożności nigdy za wiele. Jednak dzisiaj to jesteśmy śledzeni za pomocą monitoringu i internetu. Polecam czasopisma jak Focus, Focus Historia i tym podobną publicystykę. Skarbnica ciekawych informacji.

Abyś uznał publikację za sprawdzoną, jakie dla Ciebie musi ona spełniać warunki?

użytkownik usunięty

"Do fabuły, która dotyka tak poważnych tematów oczekuję poważnego podejścia i konsekwentności." - Mam na myśli twórców.

ocenił(a) grę na 9

W zależności jakiej publikacji szukam. ale z podstawowych to:
Jeśli autor coś publikuje i chce być wiarygodny powinien podpisać się imieniem i nazwiskiem. Nie lubię czytać wywodów osób, które nawet się nie przedstawią. To różnica, czy czytam wypociny Kowalskiego ze średnim wykształceniem, czy rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jeśli mam sprawdzonych autorów chętnie zajrzę do ich prac, a dopiero jeśli nie znajdę w nich tego, co mnie interesuje, zaczynam szukać nowych.
Jeśli autor pisze na podstawie źródeł, nie powinny być one tajemnicą- rzetelna bibliografia.
Zazwyczaj wolę sięgać po książki, gdyż internet jest często skarbnicą... głupot wyssanych z palca.
Przykładam dużą wagę do obiektywności autora. Nienawidzę, gdy ktoś mówi o faktach, a nagle wtrąca swoją wyimaginowaną teorię lub jawną, bezczelną opinię.
Interpunkcja, ortografia, język- podstawa.
Jeśli szukam informacji historycznych zapoznam się w pierwszej kolejności z kilkoma źródłami historycznymi (najlepiej autorów różnych stronnictw, jeśli takowe istnieją), a potem będę analizował na ich podstawie opracowania na dane zagadnienie. Przykładowo: Przed przeczytaniem Inferno przeczytałem Boską Komedię i La Vita Nuova.
I podstawa- zawsze przyjmuje coś w sposób retoryczny i rozumny. Nie będę kierował się emocjami, czy osobistymi powódkami podczas analizy. Jeśli ktoś pisze wprost o czymś, co mi się nie podoba, nie będę szukał wyjścia we własnych dopowiedzeniach, lecz przyjmę stan rzeczy. Oczywiście nie muszę zgadzać się z autorem, ale nie mogę przeinaczać sensu tego co pisze, dla własnych celów. A to dotyczy m. in. wyciągania zdań z kontekstu, zmieniania formy, zastępowania fraz synonimami, które nam bardziej pasują itd.

Wiem, wiem- jestem wymagający. Ale to podstawy, o których zapewne wie każdy, nawet początkujący redaktor, czy publicysta.

użytkownik usunięty
SignoreMichavelli

Dla mnie podpisanie się pod artykułem niewiele znaczy - to żaden problem dopisać sobie tytuł. Z resztą nawet osoby z prawdziwymi tytułami nierzadko reprezentują o wiele niższy zasób wiedzy od ludzi, którzy czytają z pasji i ciekawości. Chociaż oczywiście nie musi tak być.

Masz rację, że wartość artykułu zawiera się w dużej mierze w kulturze wypowiedzi i stylu. To zdradza podejście do tematu, chociaż często miodopłynna treść propaguje kłamstwa. Sądzę jednak, że nie trzeba błądzić w subtelnościach - intencje autora można rozpoznać po tym czy narzuca, choćby nawet ledwo zauważalnie, swoje teorie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones