Grę kupiłem przed premierą i przeszedłem w ciągu pierwszych 2 dni po premierze. Całkowity czas 12 godzin. Wydajny silnik sprawiają że gra dobrze wygląda i płynnie działa. Nie miałem ani jednego crasha, jednakże dwukrotnie musiałem wczytać grę ponieważ gra się zgliczowała. Hardocore'owa mordownia w rytm heavy metalu, zgodnie z obietnicą. Świetny design broni, leveli (bardzo dobrze przemyślane) i dźwięku. Można się przyczepić w zasadzie tylko do poziomu trudności. Uważam się dość doświadczonego w FPSach gracza, ponieważ od czasu Wolfensteina 3d grałem w 80% fpsów które wyszły a niektóre jak Quake 3 Arena czy PUBG mam ograne do bólu. Mimo to grałem na poziomie trudności hurt me plenty i miałem problem z niektórymi przeciwnikami (Marauder) szczególnie kiedy atakowali mnie z grupą innych przeciwników. Głównym problemem jest bardzo mały zapas amunicji, którą Doomslayer może zgromadzić. Powoduje to że często biegamy w koło i czekamy aż piła się zregeneruje aby móc uzyskać więcej amunicji z jakiegoś moba - dokonując małego zabiegu piłą łańcuchową z przeciwników wypada deszcz amunicji.
Gra jest świetna. Póki co najlepszy tytuł 2020 dla mnie - Szczególnie podobał mi się wysoki poziom trudności wymagającego naprawdę szybkiej reakcji, a szczególnie the Bramy Slayera. Dzieło sztuki mordu i metalu :)
Ja niestety mocno się wyczerpałem na tej grze. Za dużo tu umiejętności za mało gęstego klimatu.
To kurcze nie Serious Sam by walnąć w nas toną bezmyślnego mięsa.
Bardziej mi się podobał Doom 2016 był po prostu lepszą grą dla mnie.
W dodatku mamy tu bardzo słąbych bosów tego pseudo anioła i ikonę grzechu.
O ile projekt maraudera był fajny mimo to że sam przeciwnik był wkurzający w głupi sposób to te dwa ostatnie pokraki strasznie przynudziły.
No i to zakończenie o niczym.
Fajnie jakby wyszły mody pozwalające zwiększyć ilość amunicji by cieszyć się po prostu rozwałką a nie latać z piłą by pokroić ciągle i ciągle słąbego pokraka.