Widać, w jakich czasach powstawała owa gra. W czasach poprawności politycznej. Świat przedstawiony niby wzorowany na średniowiecznej Europie, bardzo patriarchalnej i wolnej od wszelkich "odchyleń", tutaj wygląda zbyt "poprawnie".
Po pierwsze w oczy rzuca się jedna dość kontrowersyjna rzecz: w Skyrim można być gejem, wziąć tak ślub i nie jest to w żaden sposób piętnowane. W realnym średniowiecznym świecie za takie coś była pewna śmierć.
Podobnie wygląda sprawa kobiet, bo aż za bardzo widoczne są tutaj parytety. Miasto patrolują po równo strażnicy i strażniczki, co w rzeczywistości na pewno miejsca mieć nie mogło. Kobiety znajdujemy także w kopalniach z kilofem w ręku (tego nie ma nawet w dzisiejszych światłych czasach).
Trzecia rzecz, rasizm, wydaje się być trochę lepiej odwzorowana, choć też daleka do prawdy. Owszem znajdujemy wiele przypadków nienawiści na podłożu rasowym wobec khajitów, argonian i mrocznych elfów, którzy to głównie muszą żyć w gettach lub poza miastem. Wszystkie te rasy są jednak fantastyczne i nie mają odpowiedników w rzeczywistości. Inaczej wygląda natomiast sprawa redgardów, czyli odpowiednika rasy czarnej w realnym świecie. Tutaj nie spotykamy się z tego typu zjawiskami. Redgardzi są równo wmieszani między nordów i nie są piętnowani w żaden sposób. Nie wyobrażam sobie, by w średniowiecznej Skandynawii (czyli Skyrim w świecie gry) wokół dumnych wikingów paradowali czarni i nie budziliby oni żadnej konsternacji.
Wszystko to psuje trochę klimat ciężkiego i ponurego średniowiecza, gdzie po łbie maczugą można było dostać nawet za wygląd.