Relacja

Filmweb na Era Nowe Horyzonty: Dzień 4

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Filmweb+na+Era+Nowe+Horyzonty%3A+Dzie%C5%84+4-63257
OD VALHALLI PO ITALIĘ

Niedziela na mocną szkolną czwórkę. Poza ambitną porażką w postaci "Valhalla Rising" Nicolasa Windinga Refna, zobaczyliśmy udaną "Hadewijch" Brunona Dumonta oraz świetną konkursową "Paszczę wilka" Pietro Marcello.

Festiwal rozkręcił się na dobre. Sen staje się błogosławieństwem niezłomnych, system rezerwacji wykłada się co drugi seans, a w miejscach publicznych coraz częściej słychać tzw. wewnętrzne żarty (do mnie najbardziej przemawia "wkraczanie w pustkę", czytaj: do toalety). Pojawiły się też pierwsze, uniwersalne miary sztuki filmowej. Przoduje "Zagadka Gertrudy Stein albo niektórzy wolą artystycznie" (międzynarodowy konkurs filmów o sztuce). Podczas seansu filmu Philippe’a Mory ludzie "wyciekają" z sali całymi strumieniami, z kolei fraza "złe, ale nie tak złe jak Gertruda" jest we Wrocławiu na początku dziennym.

Na porannym seansie w Capitolu pustych miejsc było co niemiara. Szkoda. W "Hadewijch" Brunona Dumonta mieliśmy do czynienia z całkiem udaną wiwisekcją religijnego fanatyzmu. Tytułowa bohaterka (jej imię nawiązuje do średniowiecznej mistyczki z Flamandii) to młoda studentka teologii, która desperacko poszukując substytutu rodzicielskiej miłości, odnajduje ją w fanatycznym uczuciu do Syna Bożego. To zaś w końcu spycha ją na samo dno – jej definicja wiary czyni zeń niespodziewaną partnerkę islamskich fundamentalistów. Dumont, który na swoich bohaterów spoglądał zwykle jak na ludzkie bydło, zdobywa się tu na empatyczny ton. Dziewczyna zostaje symbolicznie ocalona za sprawą pojedynczego (i całkiem ludzkiego) aktu miłosierdzia. "Przypowieść ta nieoczekiwanie odkrywa wartość humanistycznej wiary Zachodu, gdzie o Bogu mało się mówi, gdzie jest on prawie nieobecny w sferze publicznej, ale za to widać dziedzictwo chrześcijaństwa pomiędzy ludźmi, w stosunku człowieka do człowieka" – pisał w relacji z Cannes Tadeusz Sobolewski.

Widzowie, którzy zachęceni pompatycznymi zwiastunami, spodziewali się po "Valhalla Rising" epickiej superprodukcji osadzonej w skandynawskiej mitologii, musieli poczuć się rozczarowani. To kino ascetyczne, surowe, wypełnione po brzegi "przejmującą ciszą", przerywaną od czasu do czasu szczękiem oręża lub dźwiękiem rozłupywanej czaszki. Rozgrywająca się w roku 1000 n.e. akcja, osnuta została wokół wyprawy krzyżowej grupy Celtów, przyjmującej w swoje szeregi bezimiennego, jednookiego wojownika z klanu Wikingów (charyzmatyczny Mads Mikkelsen). Świat ogarnięty jest wojną pomiędzy dwoma systemami religijnymi – odchodzącym w mroki historii nordyckim politeizmem i agresywnie rozwijającym się chrześcijaństwem. Panowie tłuką się nie na żarty, krew bluzga obficie, członki fruwają w powietrzu, lecz jak słusznie zauważył kolega Arest, sytuacja fabularna, w której zostaje osadzony widz, jest iście beckettowska: bohaterowie idą, ale nie wiedzą dokąd; biją, ale nie wiedzą dlaczego; czekają, ale nie wiedzą na co. Mimo sporych ambicji i formalnej konsekwencji reżysera, nazywanego nie bez kozery "dzikim dzieckiem duńskiego kina", seans nie należał do przyjemnych. Cyfrowa kopia robiła wielką różnicę, zaś rozpikselowany obraz zamieniał projekcję w niezwykle męczące doświadczenie.

Niedzielne Grand Prix zgarnął subtelny i kameralny film prezentowany w konkursie Nowe Horyzonty – "Paszcza wilka" autorstwa  Pietro Marcello. Poznajemy w nim losy specyficznej pary – recydywisty-romantyka Enzo oraz transseksualistki Mary. Poznali się w więzieniu, a opowieść o ich wielkiej miłości splata się z nostalgiczną wędrówką po portowej Genui. Za pomocą narracji z offu, archiwaliów i pop-artowych technik Marcello przenosi widza na wykopaliska pamięci prywatnej oraz społecznej. Przeszłość splata się z teraźniejszością, kamera kluczy wśród ciasnych uliczek, eklektyczna ścieżka dźwiękowa nadaje obrazom hipnotyzujący rytm. Z niedawnych hołdów składanych miastom Italii ("Genua" Michaela Winterbottoma, "Palermo Shooting" Wima Wendersa) ten wydaje się najdojrzalszy i najdonośniejszy, a przy tym całkowicie bezpretensjonalny. Zwłaszcza, iż został przefiltrowany przez percepcję niezwykle barwnych bohaterów. Gdy zwrócony twarzą do kamery Enzo sypie z rękawa anegdotkami dotyczącymi przeszłego życia w więzieniu, gdzie "w pojedynkę rozłożył trzydzieści osób, zaś na boisku kopnął piłkę tak mocno, że eksplodowała", trudno powstrzymać śmiech.  

Obiecywane wczoraj "Trash Humpers" Korine'a muszą poczekać na lepsze czasy, ale spokojnie – co się odwlecze, to nie uciecze. Jutro obiecuję dwa filmy wylosowane z panoramy oraz konkursowe "Putty Hill" Matthew Porterfielda. Zaś jeśli starczy sił, wytrwałości i desperacji – "Skowyt III: Torbacze" – kampowy odjazd Philippe’a Mory prezentowany w cyklu Nocne Szaleństwo. Stay tuned!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones