Relacja

T-MOBILE NOWE HORYZONTY: W pogoni za Amy

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/T-MOBILE+NOWE+HORYZONTY%3A+W+pogoni+za+Amy-112605
W kolejnej filmwebowej relacji z 15. festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu Michał Walkiewicz pisze o dwóch świetnych dokumentach – oczekiwanej biografii Amy Winehouse autorstwa Asifa Kapadii, twórcy wybitnej "Senny", a także "Electric Boogaloo. Niesamowitej historii Cannon Films". Poniżej znajdziecie też nasze recenzje z innych wyświetlanych na festiwalu filmów, m.in. "Pasoliniego" Abla Ferrary, "Aferim!" Radu Jude, "Naszej najmłodszej siostry" Hirokazu Koreedy oraz "Nawet góry przeminą" Jia Zhang-Ke.

***

Kto zabił Amy Winehouse? (rec. filmu "Amy", reż. Asif Kapadia)

Historie, które Asif Kapadia potrafi wyczarować z archiwaliów, zapewnią mu kiedyś miejsce w panteonie legend dokumentu. Brytyjczyk o hinduskich korzeniach kręcił już fabuły, krótkie metraże, zabierał kamerę na indyjskie bezdroża i do rekwizytorni kina grozy. Ale strzałem w dziesiątkę okazał się dopiero wybitny "Senna", usytuowana na styku kina faktu oraz trzymającego za gardło dramatu biografia legendy Formuły 1. W "Amy" Kapadia kontynuuje swoją artystyczną strategię – na dobre i na złe.

Historia wzlotu i upadku Amy Winehouse jest bodaj pierwszą opowieścią o nowych mediach jako żywiole, za który bierzemy zbiorową odpowiedzialność. Nie było wcześniej gwiazdy, która spoglądałaby w otchłań w czasach tak dużej drożności najróżniejszych kanałów komunikacyjnych – blogów, portali społecznościowych, publicystyki i rozrywki przeniesionej na youtube'owe kanały. Kapadia jest bezlitosny w rozdzielaniu winy: obarcza nią ojca Winehouse, który próbował ogrzać się w blasku córki; byłego chłopaka, który egoistycznie podsycał jej lęki; komików scenicznych, którym dostarczała materiału do żartów przez parę ładnych lat; show biznes, starający się przeformatować jazzową wokalistkę na kolejną gwiazdkę pop; wreszcie – tych, którzy choć raz rzucili kamień w internecie. To szczera deklaracja, ale nieuczciwa ocena sytuacji – z filmu wyłania się bowiem obraz Amy jako męczennicy popkultury, dla której kosmiczny sukces płyty "Back to Black" i związany z nim transfer na amerykańską ziemię był tragicznym fatum.

Ów wątek, choć rozbudowany, nie jest na szczęście sednem dokumentu Kapadii. To  przede wszystkim film o dziewczynie przekuwającej życie w muzykę, o zbieżności pomiędzy tymi sferami. Twórca nie czuje potrzeby kombinowania ze strukturą, chronologią, dramaturgią.

Całą recenzję Michała Walkiewicza przeczytacie TUTAJ.


Cannonada (rec. filmu "Electric Boogaloo. Niesamowita historia Cannon Films", reż. Mark Hartley)

Oto siła nostalgii: błękitno-stalowy równoległobok, logo wytwórni Cannon Films, jest dziś symbolem hollywoodzkiego kampu, a jednak pamięć podpowiada nam co innego – to przecież znak jakości! Pod tą banderą debiutowali Chuck Norris, Michael Dudikoff i Jean Claude Van Damme. To dzięki producentom z Cannon "Skrzypek na dachu" doczekał się sequela, Charles Bronson wypowiadał kolejne życzenia śmierci, a oddział Delta Force korygował historię najnowszą. Oczywiście, bywało też "ambitniej" – Jean Luc-Godard podpisywał umowę na "Króla Leara" na kawiarnianej serwetce, Fons Rademakers reżyserował w bólach oscarowy "Atak", a Barbet Schroeder szalał z piłą łańcuchową na planie "Ćmy barowej". Opowieść o Cannon Films, jednej z najważniejszych niezależnych wytwórni w historii kina, to opowieść o klinczu marzeń z rzeczywistością, ambicji z możliwościami, miłości do kina z bezwzględnymi wymaganiami rynku.  

Twórca "Electric Boogaloo. Niesamowitej historii Cannon Films", Mark Hartley, doskonale czuje się w takich rejestrach – wcześniej podpisał fenomenalny, poświęcony australijskiemu nurtowi ozploitation dokument "Niezupełnie Hollywood". W swoim nowym obrazie podąża śladami zmarłego niedawno Menahema Golana oraz jego młodszego kuzyna, Yorama Globusa – to duet stojący za gigantycznym sukcesem i równie spektakularnym upadkiem Cannon Films.  Pochodzący z Izraela Globus był wybitnym macherem i miał smykałkę do zarządzania. Golan z kolei okazał się krynicą artystycznych ambicji. W innym świecie byłby drugim Rogerem Cormanem albo Johnem Carpenterem. Niestety, zabrakło mu talentu. Doskonale jednak zapamiętał większość cormanowskich maksym, kilka zaś nawet sparafrazował. Najważniejsza z nich głosiła, że tylko idioci nie zarabiają na filmach. Golan idiotą nie był.

Hartley z wyczuciem kreśli portret epoki, w której triumf Cannon Films okazał się nie tylko możliwy, ale wręcz konieczny – zwiastował nadejście ery VHS i narodziny nowego modelu produkcyjnego, z którego niezależni twórcy korzystają w zasadzie do dziś.

Całą recenzję Michała Walkiewicz przeczytacie TUTAJ.



Recenzję filmu "Aferim" (reż. Radu Jude) przeczytacie TUTAJ.
Recenzję filmu "Pasolini" (reż. Abel Ferrara) przeczytacie TUTAJ.
Recenzję filmu "Nasza najmłodsza siostra" (reż. Hirokazu Koreeda) znajdziecie TUTAJ.
Recenzję filmu "Nawet góry przeminą" (reż. Jia Zhang-ke) przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones