Na Śmiertelna wyliczanke poszlam glownie z powodu Rayna Goslinga, no i coz... nie zawiodlam sie. Jego rola, byla chyba najciekawszym elementem filmu. Na Wyliczanke wybieralam sie z nadzieja, ze zobacze prawdziwy dzielo. Temat morderstwa doskonalego stwarza prawdziwe pole do popisu. Troche sie jednak zawiodlam. Akcja nie za bardzo wciagala, ujecia byly jakies sztywne, przeszkadzaly w stworzeniu mrocznego klimatu. Muzyka tez nie wyrozniala sie niczym szczegolnym. Odnioslam wrazenie, ze ten film zostal tak jakby wygladzony, zrobiony troche pod dyktando masowego, mlodziezowego widza. Postacie nie byly zbyt orginalne, prawie wszyscy przedstawiali sie schematycznie i banalnie. Praktycznie nic w tym filmie nie zaskakiwalo. Mimo wszystko byl ten jeden wielki plus. Postac Richarda. Manipulant, egoista, szkolna gwiazda, zwodzacy wszystich przystojniaczek czyli doskonaly Rayn Gosling. Gdy on pojawial sie na ekranie czulam sie tak jakbym poddana byla hipnozie. Mysle, ze gdybym spotkala takiego czlowieka w rzeczywistosci bylabym juz przegrana dla swiata. Uwazam, ze sam temat maniuplacji innymi i ogolnie granicy poddania sie innym jest bardzo ciekawy . W tym filmie, dzieki Raynowi zostal on pokazany w sposob przekonujacy i interesujacy. Powstal by z tego dobry film, jednak tlo w postaci morderstwa i przezyc wewnetrznych glownej bohaterki nie bylo juz tak ciekawe.
Podsumowojac uwazam, ze warto bylo wybrac sie na ten film, czy jednak zaplacilabym jeszcze raz by doznac tej przyjemnosci? Raczej nie, wole sobie spokojnie poczekac na premiere video i za mala cene i w swoich czterech scianach podelektowac sie Rayn`em G.