Pierwszy film jednych z najbardziej oryginalnych i niehollywoodzkich twórców w Hollywood. Już czuć zalążek wszystkiego, co zobaczymy w "Big Lebowskim", "Fargo" czy "Barton Fink".
Przez pierwsze pół godziny - 45 minut się nudziłem. Był to najzwyczajniej przeciętny dramacik ze zdradą małżeńską w tle, gdzie nic kompletnie się nie działo. Później jednak sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Dał o sobie znać ogromny talent do pisania scenariuszy Coenów. Podobnie jak w ich innych filmach - przez jeden głupi postępek jednej postaci, zmienia się życie wszystkich bohaterów. To jedno wydarzenie jest jak kostka domina, wprawia w ruch lawinę jeszcze bardziej przypadkowych i jeszcze bardziej głupich nieporozumień, które przekładają się w niezbyt teoretycznie niezbyt wesołe, a mimo to okraszone świetnym czarnym humorem wydarzenia.
Dialogi są znakomite, na ten temat rozpisywać się nie muszę.
Zagrane przeciętnie, wyreżyserowane i napisane z jajem.
6/10
A czemu akurat jahwe, a nie jakiemuś innemu bogu, kolega Kniaz4815 wszak nie sprecyzował o którego chodzi?