Czy w dobie filmów o gigantycznych robotach i złoczyńcach niszczących pół wszechświata kogoś jeszcze rusza banda człowieczków bijąca się na pięści albo strzelająca z pistolecików w imię USA? Motyw "ameryka dobra, rosja zła" jest tak stary i sztampowy,że wyciąganie tego trupa z szafy powinno wpędzać twórców tego gniota w zawstydzenie. Film jest tak przewidywalny,że można samemu napisać scenariusz przed jego obejrzeniem i porównać z oryginałem. Wyjdzie podobieństwo 1:1. Fabuła a raczej jest strzępy są tylko wymówką do bezmyślnej naparzanki, ale tak źle nawet w filmach akcji być nie powinno. Ja wiem,że to kino nie jest dla ambitnych, ale walka powinna wzbudzać jakieś emocje prawda? Jak można stworzyć tak nudne sekwencje strzelanin. Dwójka starych pierdzieli chodzi powoli po dachu, dalekie ujęcie,które jest kompletnie niepotrzebne w tak kameralnej scenie a potem genialnie zaczynają się bić na pięści bo broń stała się najwyraźniej niemodna. Jakieś patetyczne, żenujące cytaty o byciu lwami (bliżej im było do surykatek) i mamy amerykański gniot kina klasy Z. Absolutnie odradzam, chyba lepiej obejrzeć trzydziesty raz Bonda niż taki biadziew,który urąga inteligencji widza.