Czarny dzień w mieście aniołów: samotny snajper zbiera krwawe żniwo pośród mieszkańców światowej stolicy showbusinessu. Perełka ze stajni Cormana: Peter Bogdanovich pokazuje, jak z formuły niskobudżetowego kina klasy C. wykroić można ekscytujący thriller, który nawet po latach spisuje się bez zarzutu. Przy okazji jest to autoironiczna zabawa w ramach świata przemysłu filmowego: Boris Karloff wciela się tu w istocie w samego siebie, odchodzącego na emeryturę gwiazdora kina grozy, który będzie świadkiem, jak rzeczywista przemoc przyćmiewa tą wykreowaną na potrzeby ekranu. Świetnie rozpisany scenariusz i jakże daleka od sztampy reżyseria przyszłego twórcy "Ostatniego seansu filmowego" (który notabene również wciela się tutaj w siebie samego z tamtych lat). Warto.