Nick Cave okiem... Nicka Cave'a. Miejscami wręcz porywający, "pozorowany" dokument o muzyku, pisarzu, okazjonalnie aktorze, zwięźle: o człowieku zwalczającym swe prywatne demony poprzez proces tworzenia. Niektórzy się zżymają, że za dużo tutaj autokreacji, że to wszystko "ściema", ale - ujmując prosto i kolokwialnie - tylko ostatni frajer nie korzysta z dobrodziejstw autokreacji. Cave przedstawia się nam takim, jakim chce być postrzegany, ale unika wdzięczenia się względem widza, przez cały czas zachowuje twarz, a przy okazji nie wystrzega się autoironii. Do tego dochodzi świetna, skomponowana wespół z Ellisem, muzyka oraz warstwa "techniczna": zdjęcia, montaż, dźwięk - wszystko jest tip, top i najwyższej jakości. Nie tylko dla fanów.
Świetna recenzja, sama nie umiałabym tego tak odpowiednio ubrać w słowa, ale film wywarł na mnie ogromne wrażenie. Być może Nick faktycznie wydawał się sztywny w tym filmie, ale przynajmniej na siłę nie udawał stereotypowego/przeciętnego męża i ojca. Nawet jeśli była to poza, to przyjmuję ją ze względu na ogromny szacunek, jakim darzę Cave'a jako artystę i cieszę się, że ten film powstał, może dzięki temu wiele osób będzie miało okazję zapoznać się z twórczością Nicka.