Z dystansem podchodziłem do fińskiej komedii i teraz wiem, że był to dystans uzasadniony. Nie wiem jakie
poczucie humoru mają Finowie, ale określenie tego filmu komedią jest o wiele na wyrost. Dla mnie był to
bardziej dramat obyczajowy. A tak na koniec to najbardziej podobały mi się w tym filmie nogi Armi Toivanen.
Na pewno ani nie nudny, ani nie mdły. Ten film wręcz tryska subtelnym, ironicznym dowcipem. Finowie najwyraźniej mają inne poczucie humoru, niż Amerykanie, których rozśmiesza młodzieniec kopulujący z szarlotką. Dla kogoś rozumiejącego ten film jest to świetna komedia z bardzo sympatycznym finałem.