Po Kaufmanie spodziewalem sie zawilej jak slalon fabuly i taka tez dostalem. Jednak czegos mi zabraklo, srodek filmu mnie nie wciagnal, byl wrecz nudnawy. Koncowka - choc calkowicie odmienna, troche rozruszyla akcje. Jest to zatem - o czym mowa w filmie - rzecz o orchideach, czyli o kwiatach. A o kwiatach trudno zrobic cos ciekawego bez akcji na poczatku.
Zawilosci i autoironii tu nie brakuje, dodatkowo swietne kreacje Cage'a i Coopera oraz Meryl (jak zawsze). Dobry, choc nie tak blyskotliwy jak ''Byc jak Malkovich''.
Moim zdaniem równie dobry jak "Być jak John Malkovich"! Fabułą jeszcze bardziej zawiła i zwariowana. Scenariusz jeszcze oryginalniejszy.
No i ta para Meryl-Chris. Ja jestem bardzo na tak, nie nudziłem się ani trochę.
No cóż, chyba w wypadku "Malkovicha" bardziej kibicowałem głównemu bohaterowi, którego zagrał Cusack - mimo że był słaby, to jednak łatwiej mi go było zrozumieć niż alter ego Kaufmana w interpretacji Cage`a. A może to już kwestia tego, że szaleństwa "Być jak John Malkovich" nie dało się przeskoczyć i dlatego też "Adaptacja" nie całkiem mnie zaskoczyła?
Ale gwoli sprawiedliwości to przyznać trzeba, że scenariusz bardzo, bardzo niekonwencjonalny jest. A trio Streep-Cage-Cooper zagrało wprost niesamowicie. Mimo to, nie lubię aż tak tego oryginalnego jakby nie patrzeć dzieła, sam nie wiem, czemu:P
Cóż, każdy lubi co innego :) Ale do dziś uwierzyć nie mogę, że Streep za rolę w tym filmie nie dostała Oscara, bo zwłaszcza w końcówce ona po prostu ociera się o geniusz. Z tym się chyba zgodzisz? ;)