Dla mnie ten film jest dramatem o ludziach, którzy nie mogą się odnaleźć przez przeciwności jakie los postawił im na drodze. i o celach, jakie sobie postawili i jakie cięzką pracą i wytrwałością osiągnęli. Historia jest spójna, wszystko ze wszystkiego wynika, a muzyka - no, cóż jak kto lubi - ale jak na gatunek bardzo dobra. Wszystko w tym filmie jest dobre - fabuła, muzyka, aktorstwo i jednocześnie obsada. Drazni mnie jedynie ten płytki i banalny happy end, który jak na dramat powinien byc trochę bardziej realny i dramatyczny. Niestety taki nie jest, a zaproponowane przez scenarzystów zakończenie sprawia, że ogólnie film traci na wartości a widz czuje niedosyt i jeszcze długo na napisach końcowych wymyśla własną wersję zakończenia. Jednak sposób zakończenia tego filmu jest jedyną rzeczą która tak naprawdę mi się nie bardzo podoba. To tyle. A co wy uwazacie?
Jeśli chodzi o "wątki" to np. mnie ciekawi to, co się stało z dziećmi tego Richarda Jeffries'a (tego pracownika pomocy społecznej). Zgadzam się co do zakończenia. Z drugiej strony cała historia dążyła do tego zakończenia od samego początku - już chyba w pierwszych kwestiach Evan mówi o tym, że chciałby, aby jego rodzice znaleźli go dzięki jego muzyce. Tak do momentu koncertu (który jest całkiem niezły :) film jest świetny, potem niestety leci na łeb na szyje. Dobrze, że ostatnia wypowiedź jakoś go ratuje.
Ja dałem 8 i <3 bo sam kocham grać na fortepianie i kocham muzykę. A, że po części jest we mnie dusza romantyka, ten film do mnie trafił :)
ja natomiast uważam, że zakończenie nie mogło być inne ;) w wielu filmach czekam ino az ktos umrze, czy coś innego złego sie stanie i głównym bohaterom zawali sie świat, a tutaj chciałam tylko zeby sie odnaleźli nawzajem :D
Oczywiście, ja też bardzo chciałem, ale mimo to troszeczkę za "słodki" :) Nie wiem czy oglądałaś Real Steel (Giganci ze stali), wg. mnie tam był happy i nie happy end, tak wyważone, że i można było się wzruszyć, ale nie czułeś "na zębach" próchnicy zakończenia... To tak na szybko moje przemyślenia.