Film oceniam na: OK. Więcej się nie da, a na mniej raczej nie zasługuje, bo w sumie do przełknięcia jako nie-do-końca-parodia filmów azjatyckiego kina akcji ;)
Właśnie skończyłam oglądać. Od początku (tzn. po obejrzeniu kilku urywków) nie spodziewałam się niczego rewelacyjnego i takie też to było. Taka bajka nie-dla-dzieci z dużą ilością farby, krzyku po ścięciu głów, sztuczności i naciąganego heroizmu :P Końcówka oczywiście łatwa do przewidzenia.
Najbardziej warta uwagi była walka pomiedzy Azumi a Bijomaru Mogami. Najciekawsza po prostu, a jej zakończenie wbiło mnie w fotel ze smiechu. Było to tak głupie, że aż smieszne.. :)
Sama zaś postać Bijomaru Mogami (palant w białym kubraczku i czerwonym makijażem, stale wąchający różę) była wg mnie najzabawniejsza i w swojej niepoczytalności najciekawsza.
Całość dobra do obejrzenia samemu w nudny wieczór, bez pomysłu na robienie czegokolwiek innego. Napewno nie jest to film do oglądania z kimś, bo znajdzie się coś ciekawszego do porobienia niż patrzenie w ekran.
Ogólnie nie polecam :)