Nie wiem co to jest. Może jakieś anime-live-action (choć w niektóych anime jest więcej klimatu niż tu), ale na pewno nie kino samurajskie, bo fakt że kilku kolesi lata w piżamach z katanami i keczupem na twarzy, nie znaczy że film jest o samurajach. I tak mamy tutaj głębokie treści - przyjaźń, miłość, śmierć, sprawiedliwość, oddanie za sprawę etc, oprawione w kiczowatej panierce w stylu zero-grawitacji czy jeden-przeciw-tysiącu. Do tego żałosny patos i przedłużające się ujęcia na bohaterów z ckliwą muzyką w tle (tak apropos, jeśli ktoś oczekuje muzyki japońskiej w tle - to się srogo zawiedzie).
Reasumując: film jest o lata świetlne niżej od np. Gohatto, nie wspominając już o Kurosawie. Takie sobie kiczowate filmidło.