Utrzymany w bardzo spokojnym, stonowanym klimacie western Peckinpaha opowiada o zmierzchu romantycznego świata Dzikiego Zachodu, który już tak naprawdę przestaje być "dziki" i do którego powoli zaczynają wdzierać się zdobycze cywilizacji, o kresie świetności samotnych rycerzy na koniach, o przemijaniu pewnej epoki. Peckinpah z nostalgią opowiada historię jednego z takich samotnych rycerzy, którzy jeszcze pozostali w tamtej epoce i których nie dosięga jeszcze ogólny postęp. Wszystko to jest przyprawione dużą dawką humoru i bardzo dobrą rolą Jasona Robardsa. W sentymentalny klimat filmu doskonale wpisuje się muzyka. Polecam miłośnikom końskiej opery, co bardziej sentymentalnym łezka się w oku zakręci.
PopieramPopieramPopieramPopieramPopieramPopieramPopieramPopieramPopieramPopieram PopieramPopieramPopieramPopieramPopieramPopieramPopieramPopieramPopieramPopieram PopieramPopieramPopieramPopieram
Jeden z mniej znanych filmów Peckinpaha. Opowieść o przemijaniu i niszczącej sile postępu wdzierającego się w świat zewnętrzny, który zmusza do zmian działań człowieka i jego dopasowanie do nieuchronnych transformacji. I konwencja westernu okazała się idealnym środkiem do wyrażenia podobnych spostrzeżeń. Z jednej strony bodajże najzabawniejszy film Sama, pełen brawurowych, nie narzucających się żartów i znakomitego humoru, z drugiej melancholijny, nostalgiczny i zwyczajnie smutny. Dziedzictwo Cable’a Hogue’a nie przetrwało próby czasu. Po nas też zostanie z czasem rudera i kilka rozwalonych desek, na miejscu których powstanie nowa cywilizacja. A kurz po nas rozwieje wiatr…
Moja ocena - 6/10