Ten film jest żenujący. Po pierwsze: ścieżka dźwiękowa to nic ponad przerobione Transformers przemieszane z ostrą gitarką - pod koniec daje to wrażenie męczącego hałasu i po filmie odczuwamy ulgę zamiast niedosytu. Po drugie: fabuła o ratowaniu świata przed złymi maszynami z kosmosu (oczywiście przez bohaterskich Amerykanów) jest już wyeksploatowana do bólu i przez to smakuje jak kotlet odgrzewany tysięczny raz. Po trzecie: pokazywanie światu jacy durnie służą w amerykańskiej armii niezbyt służy narodowym interesom Mocarstwa-Już-Nie-Super. Po czwarte: jeśli poziom gry aktorskiej piosenkarki nie odbiega od poziomu aktorów zawodowych, a niektórych wręcz przewyższa, to znaczy, że: albo piosenkarka jest utalentowana aktorsko, albo aktorzy zupełnie nie są pobudzeni (intelektualnie i emocjonalnie) scenariuszem (stawiam na to ostatnie). Po piąte: jeśli weteranom marynarki wojennej wkłada się w usta teksty amerykańskiej prymitywnej gównażerii, to żenada osiąga szczyt.
I co tam, do diabła, robi Liam Neeson, biedny człowiek?!?!
Po pierwsze: czy jesteś ekspertem muzycznym, by się o tym wypowiadać? Ja siebie uważam, szczerze mówiąc, za melomana i jakoś mi kwestie muzyczne tam nie przeszkadzały. Po drugie: z naukowego punktu widzenia kosmici są obecnie jednym z najciekawszych możliwych pod tym kątem motywów i mówienie, że są nudni jest, cóż... ignorancją lub żenadą umysłową (z całym szacunkiem, no offence). Po trzecie: nie wypowiem się, ponieważ nie jestem wojskowym. Wiem tylko, że wszędzie się zdarzają durnie. Po czwarte: Rihanna jest inteligentną i ogarniętą osobą, temu nikt nie może zaprzeczyć. Po piąte: oglądałem jakiś czas temu, możesz wyjaśnić?
A Liam Neeson to w większości w nieporozumieniach grał. :P
Po pierwsze: zdecydowanie nie jestem ekspertem muzycznym, absolutnie nie nazwałabym siebie melomanem (choć lubię muzykę), jednak w tym filmie muzyka jest dla mnie męcząca i hałaśliwa. Zgadzam się, popełniłam błąd, pisząc w liczbie mnogiej zamiast w pojedynczej, przecież to tylko moja opinia. Po drugie: Fabuły o kosmitach są, owszem, ciekawe, mi chodziło raczej o schemat ratowania nas przed nimi przez dzielnych, amerykańskich chłopców, których główną cechą okazuje się zazwyczaj bezrozumna brawura. To już mnie nudzi. Po trzecie: ja wojskowym również nie jestem, po prostu nie mogłam sobie odmówić odrobiny złośliwej ironii (to chyba świadczy o tym, że jestem małostkowa ;-(). Po czwarte: osobiście do Rihanny nic nie mam i niewiele o niej wiem (nie słucham jej muzyki), moja opinia dotyczyła raczej marnego aktorstwa zawodowców i raczej postrzegam to, co napisałam, jako komplement dla niej (przecież jest amatorką, a napisałam, że wcale nie jest gorsza).
Poza tym muszę się, z ciężkim sercem, zgodzić z Tobą odnośnie faktu, że Liam Neeson jest lepszym aktorem niż poziom filmów, w których zazwyczaj gra, a także zapewniam, że nie odbieram twojej opinii jako personalnej krytyki - po prostu wymieniamy się wrażeniami :-)
Pozdrawiam, biver.
No, akurat AC/DC to ja jakos z Transformersów nie pamiętam na przykład....
Liam Neeson najwyraźniej świetnie się bawi :p