Wcześniej nie czytałam wypowiedzi, bo akurat chciałam sama wyrobić zdanie. Tym bardziej, że uwielbiam oryginał.
I nie potrafię zrozumieć tych krytycznych uwag. Film mi się bardzo podobał. Został zachowany klimat z pierwowzoru i w ciekawym kierunku rozwinięty wątek. Na każdym kroku można spotkać echo pytania co znaczy człowieczeństwo. Hasło "More human than human" jest tam genialnie ukazany w różnych postaciach.
Ale do mnie najbardziej przemówiły do wyobraźni pierwsze kadry filmu. Jak wraca do siedziby i na każdym kroku słychać te pogardliwie spojrzenia. A co robi replikant. Nic. Nie wiem czy wy rownież zwróciliście na to uwagę. Schodzi im z drogi ze spuszczoną głową, unika kontaktu wzrokowego. Jak przystało na posłusznego niewolnika. Takich subtelnych scen jest więcej. I niewielkich ukłonów do oryginału, które wzbudzają sentyment.
Dziury w logice. Widziałam gorsze, które wprost obrażały inteligencję widza. Jak np. w najnowszej odsłonie obcego. Tutaj większość da się spokojnie wyjaśnić.
Proste, niestety czesc odbiorcow w ogole nie wiedziala na jaki film sie wybiera, czesc poprostu go nie zrozumiala, czesc szuka na sile wad filmu, poniewaz chce pokazac jak bardzo sa inteligentnymi i wysublimowanymi myslicielami (ci zazwyczaj rozumieja film ale nie potrafia go poczuc bo tylko ich pozorna glebia intelektualna jest w stanie samych zachwycac) i czesc, ktora udaje fanow pierwszej czesci z gory stwierdzajac, ze klasykow się nie rusza "bo tak". Na szczęście film jest fenomenalny i ci, ktorzy go tworzyli wiedza o tym
Pewnie niestety masz rację. Świat się nim zachwyca. A u nas jak zwykle krytykują. Mogę nie dziwić się, że Ci co szli na niego (nie znając oryginału), są rozczarowani. Bo pewnie nastawili się na film akcji, gdzie pełno dziur w logice, ale za to super rozpierducha (takimi filmami nas karmią ostatnimi laty). Ale smutne jest, że takie rzeczy piszą osoby, które niby uwielbiają oryginał.
Ten film po prostu wymaga pewnej znajomości gatunku, a nie tylko widza, który lubi filmy akcji. Oprócz poważniejszej tematyki (pokazanej często właśnie w subtelny sposób) zachowany został klimat starego science fiction. Jednak trzeba trochę tego starego sci-fi obejrzeć i po prostu je lubić, żeby komuś spodobał się nowy Blade Runner. Tego typu filmy są moimi ulubionymi (wybrane z lat 70, 80, 90, w pierwszej dekadzie 2000 też czasem coś się trafiło) i brakowało mi ich w teraźniejszości, bo sama rozpierducha zazwyczaj do mnie nie trafia. W oryginale jednak więcej było tej akcji, może dlatego niektórzy czują się zawiedzeni, bo nowy Blade Runner bardziej nawiązuje do sentymentu i tematyki starych filmów.
W oryginale więcej akcji? Chyba inne filmy oglądaliśmy. Oba dzieła pod względem tempa narracji są takie same. Problem w tym, że to co pierwszy "Blade Runner" zrobił po mistrzowsku, sequel zrobił nieudolnie. Poprzednik to obraz niezwykle wysmakowany, poetycki, nowy "Łowca..." to film jedynie powolny, przesycony kiepskimi dialogami i monologami, w wielu miejscach mających jedynie na celu wytłumaczenie wszystkiego po kolei tak, aby przypadkiem każdy mógł wszystko zrozumieć. Zabrakło subtelności. Poprzednik to dzieło sztuki, sequel to przeciętniak z przebłyskami. Miałem wrażenie, że ktoś tutaj bardzo chciał połączyć stare z nowym. Z jednej strony mamy w "Blade Runner 2049" powolne tempo, znikomą ilość scen akcji, a z drugiej typowe dla współczesnych blockbusterów spod znaku np. głupawego Marvela, kiepskie dialogi i nieciekawie prowadzony scenariusz. Miało wyjść coś dla każdego i wyszło. Nie jest to jednak nic dobrego. Pierwszy "Blade Runner" pozostaje niekwestionowanym królem.
Ciekawy jestem, co niektórzy widzą w starym Łowcy androidów, czego nie ma w nowym.
Jestem świeżo po kolejnym seansie starego Łowcy androidów i nie zauważyłem aż tak drastycznej różnicy, aby nazwać Blade Runner 2049 nieudolnym.
No ale ile ludzi, tyle opinii. Nie ma filmu idealnego i nigdy taki nie powstanie.
Na mnie nowa część zrobiła wrażenie i obejrzę ją jeszcze nie raz.