PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=107590}

Bliżej

Closer
7,2 104 614
ocen
7,2 10 1 104614
7,2 27
ocen krytyków
Bliżej
powrót do forum filmu Bliżej

Pewnie ktoś się ze mną nie zgodzi, ktoś się obrazi, a ktoś się wqrwi, ale nic to. Jestem całkowicie komentarzo- i obelgo- odporny więc nie ma co się silić.
Boże! Jakie to jest nudne, jakie przegadane, jakie w sumie statyczne i nużące!
Według mnie film nijaki, który nadrabia kreacyjny ugór epatowaniem ocierającymi się o wulgarność scenami i dialogami na temat fizyczności aktów płciowych. Produkt sfrustrowanego nieudanymi związkami emocjonalnymi, zdepresjonowanego umysłu.
Niestety wytrwałem jedynie około godziny, no może trochę dłużej, jednak tak mnie już zmęczyła ta historia o "nie wiadomo o czym" i te ciągłe szwargotanie o tym i o owym, co to wchodzi jednym uchem i nawet nie daje rady wyjść drugim, że nie tyle bym przysnął czy mnie zaczęło by mdlić z nudów, ale obawiałem się, że za chwilę stanie mi już serce, krew przestanie krążyć w żyłach, a mózg odpłynie powolutku w niebyt. Taki "początek i koniec wszechrzeczy" (cytując tytuł innego filmu).
Problemy owszem są w obrazie, ale dlaczego to takie nieciekawe?
Co do aktorstwa to pokrótce, najlepiej wegług mnie wypada Julia chociaż żadna znowu rewelacja, no ale zawsze nawet jak jest nieciekawie to przynajmniej jest średnio jak na aktorke tej klasy przystało. Za to najgorzej wypada Natalia. Jest mdła, nijaka, "nieprzystępna" (tak jakby gra powierzonej jej roli wymagała od niej wysiłku nie do udźwignięcia, więc przez to zaczeła po prostu odwalać fuchę i nic więcej). Taka cukierkowa lala, nigdy nie wydoroślała lolitka ze skwaszoną minką nadąsanego dziecka. Z resztą na dobrą sprawę taki styl gry prezentuje w większości swych "dorosłych" filmów ("Łabędzia" nie oglądałem więc co do niego nie mogę się wypowiadać). Według mojej oceny jak do tej pory (z zastrzeżeniem tego co wspomniałem o "Łabędziu") to tej najlepszą rolą była Matylda w "Leonie", a potem to już albo w dół albo w najlepszym razie próby dosięgnięcia przeciętności. Z resztą co do urody to dokładnie to samo się tyczy co powyżej. Z każdym rokiem traci ona na atrakcyjności w czym ogromną rolę według mnie odgrywa, jak już wspomniałem ciągle nienaturalnie już dziecięca twarz i ten skwaszony wyraz twarzy, szczególnie podczas uśmiechów. Tym bardziej nie rozumiem tych zachwytów nad jej osobą bo, że aktorką jest przeciętną to od dawna ugruntowała we mnie to przekonanie (wyjątek "Łabędź" przypominam).
Law jak zwykle niczym nie zachwycił, ale akurat po nim to nigdy się wiele nie spodziewałem. Ot taki przeciętniak jakich wielu, którzy zwykle nie grywają głównych ról (i to nie bez powodu).
A Owen ani zły ani dobry, taki jak zwykle - jedni go lubią inni zapewne nie, chociaż zapewne zawsze ma więcej do zaoferowania w porównaniu z takim Law'em.

Ot i tyle co mam do przekazania o tym filmie. Nawet przez to, że trochę zajęła mi ta pisanina to nawet pobieżnie "obzerknąłem" do końca drugą połowe tego filmu, no i może nawet nieco ciekawsza od pierwszej, ale i tak żeby do niej dotrwać trzeba zaliczyć tę pierwszą, a i ta druga to na dobrą sprawę jest dość statyczna i nużąca tyle że konflikt się zaostrza. WIĘC GENERALNIE MOŻNA OBEJRZEĆ ALE PO CO?

PS
Mam wrażenie, że obraz ma pewne ambicje "artystowskie", więc trudno go tak do końca jednoznacznie ocenić, żeby tak od razu całkowicie go nie przekreślać, bo jak wspomniałem jakiś problem przedstawia i ma pewne ambicje, ale z mojego punktu widzenia to tak naprawdę interesujący moze być dla w miarę wąskiej grupy odbiorców co nie znaczy, że cała reszta to jełopy uwielbiający czystą komercję. Po prostu jak kogoś podobne problemy nie dotyczą to i nie jest on zbytnio zainteresowany ich wiwisekcją, a realizacja tym bardziej do tego nie zachęca.
Osobiście nie dałbym temu dziełu więcej niż 6/10, a gdyby nie to co napisałem bezpośrednio powyżej to nawet poprzestałbym na 5-ciu.

DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ I POLECAM SIĘ NA PRZYSZŁOŚĆ!

Z poważaniem
AUTOR
:-):-):-)

gandalfszalony

Popieram.

ocenił(a) film na 5
gandalfszalony

Jeszcze na zakończenie taka uwaga:
w jakimś stopniu za moją oceną przemawia również garnitur nagród jakie ten film zebrał na arenie międzynarodowej. Bo mimo stosunkowo wielu nominacjom uzyskał tylko cztery nagrody i to nie kluczowe, z czego większość dla Owen'a a jedynie jedna dla Natli.

użytkownik usunięty
gandalfszalony

Ja także się zgadzam.

gandalfszalony

Natalie Portman czasem wybiera dobre w filmy, w których ma zagrać i moim zdaniem tutaj był to dobry wybór. Musisz czym prędzej zobaczyć "Łabędzia" bo tam się popisała, a może mnie po prostu zaskoczyła, nie wiem. Ale myśle, że zmienisz zdanie, bo również moim zdaniem rola w "Leonie" była jej najlepszą do czasu właśnie "Łabędzia". W każdym razie idealnie sprawdziła się w tej roli i nie wiem czy to jej popularna twarz tak pasuje, ale nie widziałbym na jej miejscu nikogo innego.

Zgadzam się z wszystkim co napisałeś nt. "Closer" , ale mi się ten film podobał, zwłaszcza postać Portman a żadne z tych spraw mnie nie dotyczyły, co najwyżej w przyszłości, odpukać, więc teoria jakoby tylko osoby przechodzące podobne zawiłosci się nim zainteresowały nie sprawdza się.

No i "The Blowers Daughter" ;)

garraty

Not o mało filmów z Natalie widziałeś, skoro uważasz, że od Leona do Łabędzia nie miała dobrych ról :)

ocenił(a) film na 7
gandalfszalony

Można zgodzić się ze wszystkim co AUTOR tutaj zamieści ;p Film nudnawy, obejrzałam do końca gdy z liczyłam bynajmniej na dobre, wyjaśniające zakończenie jak to bywa w tego typu filmach, jak to AUTOR określił zakrawających na artyzm. Nie zgodziłabym się jedynie co do gry Natali Portman, wg mnie najlepiej wypadała z pośród reszty obsady, być może ta rola do niej pasowała, bo z natury jest taka mdłą i cukierkowa.. być może również moje wrażenie opiera się na tym, że strasznie nie lubię Julii Roberts.. <zawsze ma ten płaczący wyraz twarzy, wielkie usta i uśmiech jakby wlaśnie odkryła coś niesamowitego>.

Kończę, bo film nie zasługuje na tak długa pisaninę jaką uczynił AUTOR.

gandalfszalony

"film nijaki, który nadrabia kreacyjny ugór epatowaniem ocierającymi się o wulgarność scenami" - które sceny masz na myśli? Striptiz Alice przed Larrym, czat obu panów?...

ocenił(a) film na 5
gandalfszalony

Strasznie "skomplikowana" fabuła, a wszystko rozbija się o niezdecydowanie w miłości i seks. W tej produkcji jest głębia: fantastyczne, błyskotliwe dialogi i bardzo dobre sceny kłótni, rozłamów. Aktorsko bardzo mi się podobało. Głębi zabrakło w fabule, jest jałowa jak pustynia. Dlatego 5!

Meehaw

Popieram AUTORA i Meehawa.
oprócz opierania się na niezdecydowaniu w miłości i seksie, film porusza też kwestię przypadkowości spotkań (i konieczności wyborów, które te spotkania wymuszają). ostatnia scena ową przypadkowość podkreśla.
"Closer" nie porusza do głębi. być może dlatego, że akcentuje płytkość relacji międzyludzkich..?
mimo wszystko- to "inny" film. wymknął się hollywoodzkim banałom. waham się między oceną 6 a 7. pewnie wybiorę to drugie.. za genialną piosenkę w wykonaniu Damiena Rice'a :)

ocenił(a) film na 1
gandalfszalony

Zgadzam się w 100 procentach. Pretensjonalny gniot.

ocenił(a) film na 3
gandalfszalony

Zgadzam się.

gandalfszalony

Również się zgadzam

ocenił(a) film na 8
gandalfszalony

Liczba popierających ten post w tym wątku akurat nie jest statystycznie miarodajna :P
Inaczej ocena łączna byłaby o wiele niższa :)

ocenił(a) film na 5
Hoodzielec

W pewnym sensie masz rację, ale generalnie się mylisz :)
A to z co najmniej dwóch powodów:
- po pierwsze jak nie od dzisiaj obserwuję oceny wydawane przez uczestników filmweb'u przeróżnym utworom i to szczególnie w powiązaniu z komentarzami tychrze, to z całą odpowiedzialnością stwierdzam (o czym już przy jakiejś okazji pisałem), że większość not jest wyraźnie przeszacowana! A to z prostego powodu, iż wielu punktującym wydaje się, że co najmniej ocena 5 przysługuje już za to, że wogóle dany utwór powstał.
- po drugie naturalną rzeczą jest, iż swe głosy oddają w większości osoby którym się dany utwór podobał lub nawet więcej są nim zafascynowane. Niezdecydowani lub kontestatorzy zwykle nie wyrażają swoich opinii lub robią to w znacznie mniejszym zakresie (czego dowodem jestem ja sam) bo np. nie dotrwają do końca, albo oglądali film "po łebkach" z braku zainteresowania, a jednocześnie (np. ja hołduję takiej zasadzie) chcąc ocenić coś rzetelnie nie będą wydawać opinii po 30 czy 60 minutach filmu. Ja osobiście wielokrotnie pisałem komentarze do różnych filmów jednak nie zawsze pokusiłem się o jego ocenę choćby z powyższych powodów. No albo po prostu jak coś komuś nie leży to nie ma zbytniej ochoty wogóle wdawać się w temat, łącznie z oceną.
No chyba, że coś mi wyraźnie niepodpasuje albo mnie zniesmaczy to jest to zawsze jakiś impuls do reakcji.

Ot i cała prawda!

W każdym razie według mnie co kolwiek na filmweb'ie ma ocenę poniżej 6/10 i przy tym rzeszę głosujących, nie jest absolutnie warte poświęcania szczególnej uwagi, no chyba, że już zupełnie nie ma się nic innego do roboty, koledzy zawiedli i właśnie skończyło się piwo w lodówce (chociaż po piwie to niektóre koszmarki stają się bardziej zjadliwe, a przynajmniej zabawniejsze :):)) A i wiele tych filmów co mają te 6 i nawet trochę to często okazuje się mniej lub bardziej niedopieczonymi gniotami.

ocenił(a) film na 9
gandalfszalony

No to się nabrałem. Bo zazwyczaj, jeśli ktoś się wypowiada na temat jakiegoś filmu w więcej niż w dwóch zdaniach, pisze poprawnie, bez literówek, używa polskich znaków jak i znaków interpunkcyjnych to się spodziewam jakiejś mądrości, albo chociażby innego spojrzenia. A tu dupa. Mogłeś napisać, że film słaby, albo Ci się nie spodobał w jednym zdaniu, jak już musiałeś a Ty się wywodzisz nad tym co kto i jak ocenia na filmwebie, albo że kreacja aktorska nie taka w tym albo w tamtym. To nie jest opowieść, w której należy tworzyć mistrzowskie role. Ponieważ to są zwyczajne sytuacje dotykające zwyczajnych ludzi, o zwyczajnym usposobieniu i temperamencie. No, może nie są to osoby, które idą do szkoły, szukają pracy, jak znaleźli pracę to szukają współmałżonka, aby się rozmnożyć i czuć się spełnionymi. Tu są raczej zwyczajni ludzie, którzy oczekiwali czegoś więcej, zarówno od kariery jak i od życia osobistego. W tym momencie wchodzą w grę marzenia, oczekiwania, wymagania itd. Za tym idą rozczarowania, przykrości, skrajne emocje itp. Na mnie film zrobił bardzo duże wrażenie, we wnikliwości i w empatii. Pokazuje jak emocje potrafią nami kierować a nawet nas upadlać. Co się dzieje w momentach skrajnej zazdrości, co powoduje mężczyzną a co kobietą w podobnych sytuacjach. Nie wystarczy być elokwentnym i inteligentnym, aby film zrobił wrażenie. Trzeba coś nie coś przeżyć i mieć typową emocjonalność by zrozumieć jak z pozoru słodkich, miłych scen pełnych nadziei robi się syf i awantura. Po pewnych doświadczeniach, opowieść ta nabiera innego sensu, innego realizmu, wręcz naturalizmu. Mało tego, film pokazuje zbliżenia na sceny osobiste, skomplikowane, jeśli nie ma się takich doświadczeń to od znajomych się nie dowiesz jak one wyglądają i o co się ocierają, bo tego typu historie, zostają między dwojgiem. A hasło "Ot i cała prawda!" zachowaj na kwestie, w których masz jakieś doświadczenie życiowe i najlepiej by owo doświadczenie nie tyczyło się jednej sytuacji.

ocenił(a) film na 5
Bonneville

NO TO SIĘ NABRAŁEM.. Bo zazwyczaj, jeśli ktoś się wypowiada na temat jakiegoś filmu w więcej niż w dwóch zdaniach (...) to się spodziewam jakiejś mądrości, albo chociażby innego spojrzenia. A tu dupa. Mogłeś napisać, że film genialny, albo Ci się wybitnie spodobał w jednym zdaniu, jak już musiałeś a Ty się wywodzisz nad tym co kto i jak ocenia na filmwebie,
NIE TRAKTUJ TEGO JAKO CYTAT!
A swoje pseudo psychologiczne bełkotanie zachowaj dla siebie albo dla psychoanalityka, bo Twoje oceny czy sugestie na temat mej osoby tyle mnie obchodzą co i wyraźnie bijące z twej wypowiedzi uwielbienie do omawianego w tym temacie utworu. Jednak tym się od siebie różnimy, że ja nie krytykuję i nie próbuję dezawuować niczyich wypowiedzi tylko dlatego, ze się nie zgadzam z zawartymi w nich tezami. Co więcej raczej sobie nie pozwalam na personalne wycieczki na temat osób, o których wiem tyle co Ty wiesz o mnie @:-(
A poza tym, Twój tekst niemal w całości mógłbyś zaadresować do swej własnej wypowiedzi bo próbując być takim przeintelekualizowanym megalomanem sam popełniłeś wszelkie "zbrodnie" jakie mi zarzucasz. Gdybyś jeszcze nie zrozumiał sensu mego komentarza to znajdź chociaż jedno zdanie w twej pisaninie, które odnosiłoby się do treści filmu ,co do którego założyłem swój temat. Zamiast sugerować "głupotę" czyichś wypowiedzi zastanów się najpierw nad głupotą swoich!

A to, że staram się pisać poprawnie w języku polskim i przynajmniej w oględny sposób próbuję uargumentować swe opinie to nie świadczy o poziomie mej mądrości lub głupoty lecz o szacunku do tych, którzy zechcą mą wypowiedź przeczytać. CzegoTy najwyraźniej nie jesteś w stanie pojąć.
Co więcej odnoszę wrażenie, że każdego czyja wypowiedź nie zajmie co najmniej kilku wersów uważasz za skończonego idiotę. Niestety dla Ciebie ja się nie pokuszę o takie sugestie. Jedyne co powtórzę to to, że moim "tak niemądrym" zdaniem wykazujesz wszelkie cechy megalomanii, a wrecz próby tyranii bo chciałbyś zamknąć usta wszystkim tym, którzy prezentują odmienne zdanie, na jaki kolwiek temat, niż Ty.
OT I CAŁA PRAWDA!

PS
Myślę, że po wymianie wzajemnych uprzejmości pomędzy nami nie pozostało już nic do powiedzenia więc kontynuowanie wymiany zdań pomiędzy nami w tym temacie uważam za całkowicie zbędne! W każdym razie ja traktuję temat za zamknięty i nawet jeśli Ty dopiszeszesz jakiś zgryźliwy lub niewybredny komentarz na temat mego obecnego komentarza to nie spodziewaj się jakiej kolwiek reakcji z mej strony. Historia i społeczność folmłebu osądzi które z naszych uwag były trafniejsze!

ocenił(a) film na 8
gandalfszalony

Piszesz "Historia i społeczność folmłebu osądzi które z naszych uwag były trafniejsze!"
No to jako element społeczności FW głosuję na Bonneville :P
Jeślibyś miał ochotę na wymianę uprzejmości również i ze mną, to nie fatyguj się, skończy się zapewne tak samo - inwektywami z Twojej strony, gdyż "Twój model już tak ma" jak widać powyżej. Nie podejmę więc dyskusji, ale oddanie głosu przeciw Twoim uwagom, a za Twoim adwersarzem uważałem za obywatelski obowiązek :)
Z pseudointelektualnym pozdrowieniem....

ocenił(a) film na 5
Hoodzielec

Nie traktuj tego jako uprzejmość z mej strony. Muszę jedynie sprostować konfabulacje jakie powypisywałeś na temat rzekomych inwektyw jakich ponoć użyłem w mym poprzednim tekście. Bo takie fałszywe zarzuty nie mogą pozostać bez odpowiedzi!
Owszem jest w nim kilka "trudnych" słów, których być może znaczenia nie rozumiejąc uznałeś za inwektywy, ale w takim wypadku radzę zajrzeć do słownika wyrazów obcych i obcobrzmiących. @:-D

Serdecznie pozdrawiam (do tego nie jest wymagany intelekt tylko przynajmniej podstawowa kultura osobista) i baw się dobrze z książeczką, pseudoHoodzielcze. :):):)

ocenił(a) film na 8
gandalfszalony

Dziękuję, a już myślałem że się nie doczekam obrażającego mnie postu od Ciebie...

Słownik wyrazów obcych: "Inwektywa -obelga, słowna zniewaga, obraźliwe, obrażające słowo lub określenie".
Przykładowo - sformułowanie "pseudo psychologiczne bełkotanie" odnośnie czyjejś wypowiedzi mieści się z pewnością w ramach powyższej definicji.

A teraz eskaluj swoje obraźliwe wypowiedzi, zapytamy Adminów forum czy to zgodne z Regulaminem...

ocenił(a) film na 9
gandalfszalony

Jak można pozdrawiać kogoś, kogo się obraża? Po cholerę wypisujesz jakieś hasła o prawdzie albo kulturze osobistej? Bardzo nietypowo rozumiesz znaczenie słów, których używasz w swoich wypowiedziach i też nie rozumiesz co kto do Ciebie pisze i o czym, wszystko uważasz za osobisty atak swojej osoby, sączysz jad, zarzucasz ludziom, mądrzejszym od Ciebie (co jasno widać po Twoich wypowiedziach) głupotę, kłamstwa, brak obycia, megalomanię itp itd. Niestety to Ty przejawiasz wszystkie negatywne cechy jakie zarzucasz innym . Świetnie Ci idzie demagogia i hipokryzja, pomyśl o karierze politycznej albo kościelnej bo masz znakomite predyspozycje.

użytkownik usunięty
Hoodzielec

Obowiązkowi ludzie i obywatele świata kultury zawsze budzą mój podziw i szacunek :) Ucieszył mnie ten wpis w obronie stanowiska i osoby Bonneville. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
gandalfszalony

Mimo, że mi zamykasz usta a raczej sobie, to jednak Ci odpiszę mistrzu ciętej riposty. W mojej wypowiedzi nie ma żadnego psychologicznego ani pseudo psychologicznego bełkotania. Nie wiem gdzie żeś się dopatrzył. Do mnie ten film trafił, do Ciebie nie. I nie zarzucam Ci głupoty, lecz ośmielam się twierdzić, że tak Cię potwornie znużył ponieważ Cię nie dotyka a co za tym idzie nie przekonuje. Zadaję sobie nawet trud, czyli kopiuję i wklejam, aby Ci zacytować moją poprzednią wypowiedź, która się tyczy filmu, bo wmawiasz mi, że nie ma w niej ani jednego zdania na jego temat.

"To nie jest opowieść, w której należy tworzyć mistrzowskie role. Ponieważ to są zwyczajne sytuacje dotykające zwyczajnych ludzi, o zwyczajnym usposobieniu i temperamencie. No, może nie są to osoby, które idą do szkoły, szukają pracy, jak znaleźli pracę to szukają współmałżonka, aby się rozmnożyć i czuć się spełnionymi. Tu są raczej zwyczajni ludzie, którzy oczekiwali czegoś więcej, zarówno od kariery jak i od życia osobistego. W tym momencie wchodzą w grę marzenia, oczekiwania, wymagania itd. Za tym idą rozczarowania, przykrości, skrajne emocje itp. Na mnie film zrobił bardzo duże wrażenie, we wnikliwości i w empatii. Pokazuje jak emocje potrafią nami kierować a nawet nas upadlać. Co się dzieje w momentach skrajnej zazdrości, co powoduje mężczyzną a co kobietą w podobnych sytuacjach." ,
"Nie wystarczy być elokwentnym i inteligentnym, aby film zrobił wrażenie. Trzeba coś nie coś przeżyć i mieć typową emocjonalność by zrozumieć jak z pozoru słodkich, miłych scen pełnych nadziei robi się syf i awantura. Po pewnych doświadczeniach, opowieść ta nabiera innego sensu, innego realizmu, wręcz naturalizmu. Mało tego, film pokazuje zbliżenia na sceny osobiste, skomplikowane, jeśli nie ma się takich doświadczeń to od znajomych się nie dowiesz jak one wyglądają i o co się ocierają, bo tego typu historie, zostają między dwojgiem."

Jak widzisz, mi się udało znaleźć nawet kilka zdać, w dodatku złożonych. Być może zostałeś zbyt dotknięty moim komentarzem i przeoczyłeś. Dopiszę apropos filmu, że został bardzo ładnie zagrany.
Nie insynuuj mi kogo uważam za idiotę. Lubię czytać długie komentarze na temat filmów, które są w jakiś sposób dla mnie ważne, a w szczególności jeśli da się je czytać. W Twoim nie znalazłem nic odkrywczego, poza refleksją, że głupi nie jesteś, ale temat Ciebie nie dotyczy, stąd i Twoje znużenie. Nie bez przyczyny oceniam ten film bardzo wysoko i nie bez powodu zrobił na mnie wrażenie. Jestem w stanie twierdzić w swoim megalomańskim przeintelektualizowaniu, że nie zrobi on wrażenia na osobie, której podobny problem nie dotknął. Nie ma w tym nic z wywyższania się. Film pokazuje bardzo osobiste, wręcz intymne sytuacje pomiędzy dwojgiem bohaterów w różnych sytuacjach, konfiguracjach i są one ukazane bardzo wnikliwie. Znów się powtórzę, aby to poczuć potrzeba podobnych doświadczeń. Nie zarzucam nikomu głupoty, jeśli takowych nie posiada lecz brak kompetencji w wypowiadaniu się na temat filmu. Oczywiście, każdy sobie pisze co chce, lecz na komentarze, typu, "nudniejszego filmu nie widziałem" lub "masakra" też się nie wypowiadam. Wypowiadam się pod Twoim komentarzem, aby nadmienić swoje racje i wypowiedzieć się w opozycji. Jeśli zaś Cię tym uraziłem i oczekiwałeś jedynie poklaskiwania i potwierdzeń od innych użytkowników, że masz rację, to nie ja tu jestem przeintelektualizowanym megalomanem. Poza tym, w żaden sposób w przeciwieństwie do Ciebie nie wypowiadam się negatywnie na Twój temat i nie oceniam Cię, przynajmniej na forum. Stwierdzając, że nie masz doświadczenia w temacie, nie ubliżam Ci. A hasło "Ot i cała prawda" jest wyjątkowo drażniące jeśli się z prawdą mija a co dopiero z całą prawdą. Co do społeczności filmwebu to szczerze powątpiewam, że ktokolwiek oprócz nas będzie czytał i oceniał, które z naszych uwag były trafniejsze i jakoś w swojej megalomanii mogę się z tym pogodzić. Rzecz jasna spodziewam się konsekwencji i braku odzewu z Twojej strony, ale skoro na poprzedni komentarz zareagowałeś tak burzliwie, że aż ominąłeś merytoryczną treść, to zapewne i na ten jakoś tam sobie zareagujesz w swojej skromności i tolerancji na niezgadzanie się z Twoją starannie napisaną treścią.

użytkownik usunięty
gandalfszalony

Kolego Szalony! Jaka historia? Pobieżna analiza wypowiedzi Twoich i Bonneville wystarcza, aby dokonać oceny wypowiedzi. I to nie tylko w kwestii posiadania racji, lecz i stylu i sensowności dyskusji. W Bonneville nie było nic ad personam, Twoja odpowiedź stosuje się jedynie do siebie samej:

"A swoje pseudo psychologiczne bełkotanie zachowaj dla siebie albo dla psychoanalityka, [...] Jednak tym się od siebie różnimy, że ja nie krytykuję i nie próbuję dezawuować niczyich wypowiedzi [...] nie pozwalam na personalne wycieczki na temat osób [...] bo próbując być takim przeintelekualizowanym megalomanem [...] zastanów się najpierw nad głupotą swoich!"

Miałeś szansę czegoś się nauczyć od Bonneville, zamiast tego nie zrozumiawszy jego posta wczytałeś weń to, co w sobie nosisz, obawę przed niedocenieniem i poniżeniem. (Obawę wspólną chyba wszystkim nam. Ale nie powinna nad nami panować) A takich intencji tam nie było. Powtarzam - przeczytałeś swoje myśli, a nie Bonneville.

Gratulacje! Na drugi raz - mniej emocji, wczytaj się tekst adwersarza, a odpowiedź trzy razy przeczytaj, żebyś się po 10 latach jej nie wstydził. Przed historią oraz, wybacz złośliwość, "społecznością folmłebu".

Bonneville

Masz rację. Film trafi do ludzi, którzy wiedzą, czym jest zdrada, bo albo zdradzili, albo zostali zdradzeni. Trafi też do ludzi, którzy poznali miłość trudną, bolesną, niosącą wątpliwości .
Bardzo się cieszę, że go (przypadkowo) obejrzałem.

ocenił(a) film na 9
gpz500

No i właśnie o tym przekonuję autora tematu. Jeśli się nie ma odpowiedniego doświadczenia, film nie trafi i nie zrobi wrażenia a robi naprawdę mocne.

użytkownik usunięty
gpz500

To jak macie takie doświadczenia w życiu, to ja mogę tylko powiedzieć, że się cieszę bo mnie na szczęście ominęły.

Ciesz się, ale wszystko przed Tobą...

ocenił(a) film na 9

Zawsze można żyć tak by nie mieć doświadczeń, albo udawać, że się ich nie ma :) Nie wiem co gorsze...

użytkownik usunięty
Bonneville

Ale co ty mi zarzucasz, że coś udaję czy żal ci mnie bo nie mam złych doświadczeń w kontaktach damsko-męskich?

ocenił(a) film na 9

Nic nie zarzucam, nie o to mi chodziło. Nie ma co kontynuować tematu. Chciałbym wierzyć, że nie masz złych doświadczeń damsko-męskich, masz ponad 40 lat i jeszcze przynajmniej drugie tyle, równie szczęśliwe, ale nie wierzę.

użytkownik usunięty

I niech tak dalej będzie. Z tego jednak co mi wiadomo, z racji wieloletniej refleksji nad ludzkim losem i poszukiwaniem szczęścia, tylko kwestią czasu jest, kiedy dopadnie Cię cierpienie. Czego Ci nie życzę specjalnie. Ale tak zazwyczaj jest. I co wtedy pomyślisz o swoim wpisie?

Porażka, prawdziwa porażka jest jedyną drogą do wyzwolenia się od pozorów. I jest jedyną drogą do dostrzeżenia, że masz (mam) problem. Dopóki tego nie dostrzeżesz, nie masz szans na rozwiązanie.

użytkownik usunięty

Nie chodzi mi o to, że będę jedyną osobą na świecie, która nie przeżyje żadnej porażki ani cierpienia. I jeśli znajdę się w takim momencie życia, to wybacz, ale na pewno nie będę myśleć o jakimś wpisie na fw.
Bohaterom tego filmu nie przydarzyło się nic złego, żadne nieszczęście na nich nie spadło. To były ich własne wybory, sami się bezmyślnie wpakowali w takie sytuacje życiowe. Nie wiedzieli czego chcą, nawet czego nie chcą i żadne konsekwencje nie były ważne. To mi nie mów, że prędzej czy później też znajdę się w podobnej relacji, bo nie masz żadnych podstaw. Ten film nie odzwierciedla prawdziwych relacji międzyludzkich, być może jedynie dotyczy niewielkiego procentu.

ocenił(a) film na 9

Właśnie, że odzwierciedla prawdziwe relacje międzyludzkie. Mamy zupełnie sprzeczne wnioski płynące z obserwacji i na pewno inne doświadczenia. Nieliczny procent ludzi wie czego chce i czego nie chce i na pewno nie urodzili się z tą wiedzą, nie wychowali ich tak rodzice, nie nauczyli się tego ze szkoły, mediów, książek, filmów czy od kolegów, lecz nauczyli się metodą prób i błędów, szeregu przykrych doświadczeń i upadków. Sytuacja wygląda w ten sposób, że większość ludzi maskuje swoje problemy i wątpliwości. Za wszelką cenę starają się dążyć do wytyczonego schematu "szczęśliwego życia". W momencie kiedy ów schemat okazuje się jedynie dziecięcym marzeniem, staje się nie do wytrzymania.
Wydarzeń w filmie, nie należy rozpatrywać jako dziwactwa na własne życzenie, lecz należy się skupić na przyczynach i skutkach, które do nich doprowadziły.

Skąd Ty wiesz czego chcesz? Skąd wiesz, że będziesz tego chciała za rok, za dwa, do końca życia? Skąd wiesz, że osoba, z którą się zwiążesz będzie Cię chciała za jakiś czas?
Być może trafiłaś szóstkę w totka i nie mając bolesnych doświadczeń w przeszłości, nie będziesz ich miała w przyszłości, ale to Ty należysz do promila i ewenementu rasy ludzkiej.
Ja nie do końca rozumiem Twój punkt widzenia. Być może chcesz wypierać, że w życiu większości ludzi, jeśli nie każdego, mają miejsce dramaty. Nie mówię tu o złamanych serduszkach szesnastolatków, lub niespełnionych miłostkach, ale o prawdziwych dramatach. Takich jak brutalne odarcie ze złudzeń, jak zdrada, jak niespełnienie, jak uświadomienie sobie, że dotychczasowe dążenia i starania były jedynie mrzonką, iluzją. To są prawdziwe nieszczęścia, którym trzeba stawić czoło i budować swoje spojrzenie na życie od nowa. Czasami się już nawet nie da, lub nie ma z czego budować.
Większość ludzi pragnęło, by pierwszy związek miłosny był ich ostatnim, żeby uczucie i chęć bycia z tą osobą nigdy nie osłabły, ale tak się dzieje niezwykle rzadko. Determinacja z jaką wiele ludzi walczy o to marzenie jest niesamowita i niebezpieczna za razem. Często z uczuć nie ma co już zbierać a Ci ludzie biorą ze sobą ślub, niewiele ślub pomógł, więc decydują się na dziecko, posiadanie dziecka uświadamia z czasem, że tylko ono ich łączy, ale zamiast się rozejść to trzeba sobie kupić dom na kredyt itd itp. Wszyscy dookoła klaszczą, że fajnie, jak wam się powodzi i chcemy w to wierzyć, skoro inni tak to widzą. Co z tego, że ona przeżywa dramaty a potem przygody z kolegami, co z tego, że on coraz bardziej lubi wypić i nie odrzuca okazji by kogoś przelecieć lub nawet za to zapłacić, ale trzymajmy się przecież schemaciku, że jesteśmy tym, którym się udało.
Rozwód oznacza przecież porażkę, więc ludzie kontynuują tę farsę.
Opisałem przykład związków jakich w naszym kraju jest multum i gdyby nakręcić "Closer" w Polsce to śmiało mógłby mieć taką fabułę, ale problemy i ich przyczyny są identyczne. Bardzo mądrze napisał Robert_Cinema, że porażka jest jedyną drogą wyzwolenia od pozorów.
Ty napisałaś, że takie problemy dotyczą niewielkiego procentu. Policz to co się dzieję pod pozorami szczęśliwych związków, to sama się przekonasz, że niewielkiego procentu nie dotyczą.

Zdaję sobie sprawę, że moja wypowiedź może w Tobie wzbudzać sprzeciw a nawet agresję, że podważam w niej jakoby to w co pragniesz wierzyć.
Nie chcę Cię z tej wiary odzierać, chcę jedynie skłonić do innego spojrzenia na sytuację w filmie. Ukazana w nim jawna walka, toksyczna, ekstremalna, jest jakoby elementem życia. Mało kto tego uniknie. Natomiast prowadzi to do pewnych wniosków, mądrości, samoświadomości. Pozwala coś rozpocząć od nowa, coś szczerego. Może bardziej gorzko spogląda się na życie, kiedy nie ma się złudzeń, ale na pewno jest to zdrowsze spojrzenie. Właśnie po takich zmaganiach dowiadujemy się czego rzeczywiście nie chcemy, wtedy o wiele łatwiej jest dojść do tego czego chcemy. Natomiast przepisem gwarantowanym na spieprzenie sobie życia, jest okłamywanie samego siebie i utrzymywanie pozorów za wszelką cenę.

użytkownik usunięty
Bonneville

"[..] w życiu większości ludzi, jeśli nie każdego, mają miejsce dramaty. Nie mówię tu o złamanych serduszkach szesnastolatków, lub niespełnionych miłostkach, ale o prawdziwych dramatach. Takich jak brutalne odarcie ze złudzeń, jak zdrada, jak niespełnienie, jak uświadomienie sobie, że dotychczasowe dążenia i starania były jedynie mrzonką, iluzją. To są prawdziwe nieszczęścia, którym trzeba stawić czoło i budować swoje spojrzenie na życie od nowa. Czasami się już nawet nie da, lub nie ma z czego budować."

Świetnie, doskonale to ująłeś, w moich wpisach o tym nie napisałem, a właśnie to mam na myśli, pisząc o sytuacjach granicznych, w których dostrzegamy porażkę naszego projektu. Każdy z nas ma taki projekt, często milcząco przyjęty, który nadaje sens codziennemu myciu zębów i stanowi szkielet na którym wisi niecodzienna radość zabawy w lunaparku. I gdy ten szkielet się załamuje nie wiadomo, co dalej i w czym znaleźć siłę do dalszego życia. Co z tego, że masz co jeść i gdzie spać (o ile masz), gdy brak sensu?

Bardzo często filarem takiego projektu jest druga osoba, przyjaciel, małżonek. Rodzina, dzieci, praca stanowiąca osnowę życia, a nie jedynie dostarczająca środków do tego, co konieczne. Film pokazuje właśnie sytuacje, w których cztery osoby mają szanse na rozwijającą, budująca, szczęśliwą relację, lecz na ich "własne życzenie" rozbijają owe szanse o błędne decyzje. To jest moment, w którym mogą, uświadamiając sobie przyczyny sytuacji, w których się znalazły, zacząć budować. Nie o tym jednak jest ten film, ale właśnie o burzeniu.

Wracając do dojścia do granicy. Granicy (dotychczasowego) życia, granicy iluzji w której się żyło, często na własne życzenie. To czy ktoś znajdzie siłę, aby budować dalej i to szczęśliwie, zależy od wielu czynników. W tym od tego co ma w sobie, od swoje siły, wiary w siebie i w Boga, środowiska, innych ludzi, przyjaciół, rodziny. Od tego jak mocne jest jego pragnienie życia i od tego jak mocnym czy słabym jest człowiekiem. Przy czym słabość może oznaczać tu wiele spraw. Myślę jednak, że jest bardzo trudno bez pomocy innych osób (od)zyskać swoje życie w takiej sytuacji. Dlatego wielu ludzi, jeszcze zanim do granicy dobije, ale też i po tym fakcie ucieka mentalnie od świadomości sytuacji, w jakiej się znaleźli. Dlatego tak popularne były/są alkohol, narkotyki, nałogi pozwalające zająć świadomość treścią inną niż problem. Myślę, że po części tłumaczy to także ludyczność kultury tzw. Zachodu.

ocenił(a) film na 9

Jakby głębiej pociągnąć wątek przyczyn złych wyborów i dlaczego bohaterowie burzyli a nie budowali, to można śmiało zadawać pytania dotyczące naszych dążeń, oczekiwań i gdzie w tym wszystkim są nasze prawdziwe pragnienia. Pisałeś wcześniej o chęci posiadania kogoś na własność i własnym ego gdzie chyba oba czynniki są główną przyczyną dramatów bohaterów.
Tak myślę, że za całą tą frustracją, miotaniem się, stoją fałszywe schematy i łatwe drogi ucieczki od świadomości, że chyba nie do końca to wszystko działa jak działać powinno. System w jakim żyjemy, uczy nas jakoby od początku, w co mamy wierzyć, co jest słuszne, jaką drogą powinniśmy iść itd.
Obserwuję ludzi, którzy się wiążą ze sobą, zresztą patrzę też na swoje doświadczenia, że zupełnie nie po kolei to się odbywa. W świecie gdzie schematy górują nad logiką i zdrowym rozsądkiem, ciężko nie czuć się samotnym i działać inaczej. Wielu ludzi chce po prostu z KIMŚ być, chcą kogoś posiadać, gdzie przecież związek, wierność, zrozumienie, bliskość, można udanie tworzyć jedynie z kimś kogo się kocha. O wiele łatwiej jest stworzyć pozory szczęśliwego życia, związać się z kimś, założyć rodzinę, niż rzeczywiście kogoś kochać. Mnóstwo energii idzie na budowanie pozorów a nie na poszukiwania własnego szczęścia.
Ja po prostu spoglądam na to troszeczkę w ten sposób, że jakoby zostaliśmy nauczeni samooszukiwania się i nie jest nam łatwo przełamywać schematy. W momencie kiedy pozbędziemy się jednych złudzeń, łatwiej nam pozbyć się kolejnych, aż do momentu, w którym stwierdzimy, że podstawiony nam pod nos świat konsumpcji, dążenia do ciągłego posiadania, budowania ego, nie ma nic wspólnego z naturalną harmonią, jaką mamy wpisaną jako żywe istoty.
Coraz ciężej jest spojrzeć z perspektywy takiej, że jako ludzie mamy podobne pragnienia, bo górę bierze wybujałe ego. Z jednej strony mamy schemat komórki społecznej, do której wielu dąży, nie z własnych pragnień a pragnień narzuconych, z drugiej strony mamy wspomnianą przez Ciebie ludyczność a wręcz czysto egoistyczny hedonizm. Tak czy siak, jeśli pierwsza podana na tacy ścieżka zawiedzie, jest druga równie kusząca. Nie chodzi mi, że je potępiam, chodzi mi, że w większości przypadków nie są one obierane świadomie. Nie wynikają z prawdziwych pragnień i wyborów. Poznanie siebie nie jest priorytetem, znalezienie najlepszej dla siebie drogi też nie. Trudno się dziwić, że ludzie się gubią, że przechodzą przez znacznie więcej cierpień i sytuacji bez wyjścia, skoro są ogłupiani od podstaw.
Mówiąc nieco górnolotnie, nie harmonia jest priorytetem a chęć współzawodnictwa, nie miłość a własne ego i chęć posiadania na własność.

użytkownik usunięty
Bonneville

Dlaczego myślisz, że twoja wypowiedź wzbudzi u mnie sprzeciw albo agresję? Po prostu najwidoczniej masz szerszy zmysł obserwacji albo interpretujesz w odmienny sposób. Mnie takie wnioski nie nasunęły się po obejrzeniu tego filmu. Takie sytuacje co opisałeś, pewnie mają miejsce bardzo często. Jednak ja nie znajduję odniesienia tego do filmu. Owszem- zdrada i pożądanie, rozczarowanie, tam tego było chyba za dużo.
Fragment o szesnastolatkach to mam nadzieję, że nie do mnie się odnosi. Może mam trochę bardziej pozytywne spojrzenie na życie i świat, ale to nie dlatego że jestem dzieciakiem i nic nie przeżyłam. Mam ponad 25 i jestem od 8 lat w związku generalnie szczęśliwym, mamy słodką córeczkę. Nie widzę żadnej presji ślubu, a tym bardziej powodu do rozstania. Mówisz tak jakby związki udane były niemożliwe. Jakby posiadanie dziecka było błędem, albo z nieodpowiednich pobudek. Jakby nie było ludzi zadowolonych z życia, bo to równa się życiu w kłamstwie? Dlaczego mam czarno widzieć? Strasznie wszystko od razu trzeba negatywnie determinować? Wszyscy bez wyjątku muszą być nieszczęśliwi i rozczarowani? No jasne, są takie momenty, ale permanentnie? Każdy kieruje swoim życiem mniej lub bardziej udanie i ponosi konsekwencje.
Najwidoczniej rzeczywiście, do mnie ten film nie trafił.

użytkownik usunięty

Holly - nie wydaje mi się, aby Bonneville to, co cytuję, miał na myśli. Na pewno nie wynika to z tego, co napisał. Gratuluję szczęścia i życzę by trwało. Myślę, że nie jestem w tym odosobniony.

"Mówisz tak jakby związki udane były niemożliwe. Jakby posiadanie dziecka było błędem, albo z nieodpowiednich pobudek. Jakby nie było ludzi zadowolonych z życia, bo to równa się życiu w kłamstwie? Dlaczego mam czarno widzieć? Strasznie wszystko od razu trzeba negatywnie determinować? Wszyscy bez wyjątku muszą być nieszczęśliwi i rozczarowani? "

Zwłaszcza ten fragment o posiadaniu dzieci. Dzieci są najwspanialsze i dostarczają dużo radości. (W pewnym wieku - tylko się droczę). Dobrze jest wiązać się małżeństwem, dobrze wierzyć w ukochanego, ukochaną, dobrze rodzić dzieci i cieszyć się nimi prowadząc je ku... no właśnie, ku czemu?

ocenił(a) film na 9

Nie napisałem, że związki szczęśliwe są niemożliwe i nie pisałem, że posiadanie dziecka jest błędem.
Zupełnie szczerze Ci życzę byś była szczęśliwa dalej i żeby się udało.
Chodzi mi o to by nie spoglądać na bohaterów oskarżając ich, że na własne życzenie popadli w dramat. Paradoksalnie, to właśnie z chęci bycia szczęśliwymi stali się nieszczęśliwi. Nikt przecież nie pragnie takich zwrotów w swoim życiu a one się jednak dzieją, jednych spotykają innych nie.
Ja miałem flashbacki z własnych doświadczeń, oglądając ten film, mimo, że zupełnie inaczej toczy się moje życie i inne decyzje podejmowałem.
Pewnego rodzaju eskalacja, determinacja i totalna, frustrująca bezsilność, jest w "Closer" pokazana wręcz naturalistycznie i dla osób, które przeżyły takie, jakby nie patrząc, ekstremalne emocje, jest to film łapiący za gardło, niezapomniany. Wyjątkowo silnie można poczuć ogień, który się kiedyś poczuło. Myślę, że właśnie dlatego dla jednych jest znakomity, prawdziwy i mocny a dla innych przesadzony, nudny lub o niczym.

użytkownik usunięty
Bonneville

Abstrahując już od tej dyskusji, to pozwoliłam sobie wejść na twój profil. Jesteś z Wrocławia? Ja jestem. To pozdrawiam i życzę dużo szczęścia w życiu;))

ocenił(a) film na 9

...a Pan Bóg zapłać i nawzajem!
Bardziej z Milicza, choć we Wro się urodziłem i spędziłem studia, ale chyba zaraz tam wracam.

użytkownik usunięty
Bonneville

No widzisz, ty wracasz a ja właśnie wyjechałam;)

użytkownik usunięty

"Nie chodzi mi o to, że będę jedyną osobą na świecie, która nie przeżyje żadnej porażki ani cierpienia. " Zapewne nie o to Ci chodziło. Napisałaś jednak w odpowiedzi na wpis gzp500 o następującej treści: "[...] Film trafi do ludzi, którzy wiedzą, czym jest zdrada, bo albo zdradzili, albo zostali zdradzeni. Trafi też do ludzi, którzy poznali miłość trudną, bolesną, niosącą wątpliwości [...]" takie oto zdanie "To jak macie takie doświadczenia w życiu, to ja mogę tylko powiedzieć, że się cieszę bo mnie na szczęście ominęły." Jak Ci odpisałem - życzę Ci abyś dalej żyła w tym szczęśliwym stanie, w którym się znajdujesz. Nie sugerowałem też bynajmniej, że cierpienie i porażka, która dotyka ludzi i może także i Ciebie dotknąć, mają być związane z relacjami miłości czy przyjaźni damsko - męskiej. Zatem niepotrzebnie odpowiadasz tak jakbym sugerował, że o tym właśnie mowa. Cierpienie i porażka mają wiele twarzy, natomiast to z czego się bierze i dlaczego nas dotyka znajduje swoją podstawę w tym kim i jacy jesteśmy. A że w tym filmie było to wydobyte na osnowie właśnie relacji erotycznych? Jest to ważny aspekt ludzkiego życia, poszukiwania spełnienia, zapełnienia braku czegoś, co potocznie zwie się szczęściem. Zazwyczaj próby jego osiągnięcia cechuje naiwność, ignorancja, czasem głupota w pomieszaniu ze złem.

"I jeśli znajdę się w takim momencie życia, to wybacz, ale na pewno nie będę myśleć o jakimś wpisie na fw."

Heh. Co to za dziwne zdanie? Sugerujesz, że osoby, którym film się podobał dokonują jakiegoś ekshibicjonizmu opisując przedstawione w nim postacie czy sytuacje i wzorce zachowań? Darujmy ten wątek. Zresztą, skąd wiesz co będziesz chciała robić w jakimś nieokreślonym momencie życia, gdy dostrzeżesz swoją niemoc? albo jakiś czas później, rok, dwa, piętnaście?

"Bohaterom tego filmu nie przydarzyło się nic złego, żadne nieszczęście na nich nie spadło. To były ich własne wybory, sami się bezmyślnie wpakowali w takie sytuacje życiowe. Nie wiedzieli czego chcą, nawet czego nie chcą i żadne konsekwencje nie były ważne."

No to właśnie jest ich porażka i nieszczęście, ich pragnienia, sposób ich realizacji, niezdolność naprawy tego co zniszczyli, niezdolność przekroczenia swojego ego i znalezienia się z drugim - naprawdę blisko, bliżej. Ich konstytucja, cechy woli, emocje, decyzje, niewiedza, łudzenie się, że ich chodzenie na skróty zakończy się pożądanym sukcesem, to jest ich nieszczęście, po którym przychodzi kolejne - konieczne konsekwencje ich działań i kolejne decyzje tak jak rozstrzygające decyzje Alice i Dana podczas ich ostatniej rozmowy, kończącej ich relację. Każde z nich było winne, każde coś schrzaniło Dan bardziej zapewne. Jednak ich relacja mogła przetrwać, nabrać charakteru miłości drugiego, zamiast egoizmu. To wymagało jednak od jednej osoby przebaczenia i akceptacji, od drugiej przebaczenia i wyrzeczenia się pragnienia posiadania, traktowania drugiej osoby jak swojej własności, zapanowania nad nią. Żadnej z nich nie było na to stać. Dlatego zatonęli.

"To mi nie mów, że prędzej czy później też znajdę się w podobnej relacji, bo nie masz żadnych podstaw."

Zbyt prosto czytasz moje słowa. Niczego takiego nawet nie chciałbym Ci sugerować. To nie moja sprawa, aby wypowiadać się, zwłaszcza publicznie o cechach Twojego charakteru w relacjach z innymi osobami, wierności czy być wróżką. Sama wiesz czy i jak bardzo jesteś dobrą osobą i bezpieczną, tak że nigdy nie zdradzisz przyjaciela i nie zostaniesz przez niego zdradzona. Więc to zastrzeżenie Twoje było niepotrzebne.

"Ten film nie odzwierciedla prawdziwych relacji międzyludzkich, być może jedynie dotyczy niewielkiego procentu." Nie będę z tym polemizował, bo po co? Tylko zgłoszę uwagę formalną - "prawdziwe relacje międzyludzkie" - co to za zwierzę? Nigdy takowego nie widziałem. Nie wiem nawet czy to ma być opis, czy też zwrot ten ma pełnić funkcje oceniające.

Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

ocenił(a) film na 7
Bonneville

Zgadzam się. To jak odbierzemy ten film i czy uznamy go za wartościowy w dużym stopniu zależy od tego jakie mamy doświadczenie w poruszanych przez film kwestiach. Ja widziałam "Bliżej" 3 razy- pierwszy raz 6 lat temu, ostatni- wczoraj i muszę powiedzieć, że za pierwszym razem podobał mi się, ale mnie nie poruszył. Wczoraj po seansie nie mogłam dojść do siebie,odcisnął dziwne piętno, które do tej pory jakoś tak uwiera...

emilala79

Czyli nie tylko na mnie się odcisnął :) Strasznie "uwiera" jak przeżyło się coś podobnego. Troche ulga, że moje życie kiedyś też mogło się aż tak przewrócić i tak się nie stało. Dziwne uczucie bycia "normalniejszym", bo okazało się że nie tylko mi się zdarzają takie sytuacje. Ostatecznie jednak piętno, bo to sytuacje jednak paranormalne.

(( Jeden z moich ulubionych filmów, ale chyba ze względu na moment, w którym pojawił się na horyzoncie a poźniej został w stałym pejzażu))

emilala79

"To jak odbierzemy ten film i czy uznamy go za wartościowy w dużym stopniu zależy od tego jakie mamy doświadczenie w poruszanych przez film kwestiach."
Gdyby tak było, to kryminały docenialiby tylko detektywi i mordercy ;)
Całe szczęście jest na świecie empatia, a dla wielu ludzi świat jest na tyle skomplikowany, by rozumieć sprawy, których się nie doświadczyło. Dzięki temu film jest dla mnie piękny i mądry.

użytkownik usunięty
menysek

Hmm, a nie można by tak tego potraktować, że owa empatia bierze się z doświadczenia? Może niekoniecznie wymaga dokładnie takich samych sytuacji, lecz jakichś analogicznych, dotykających podstawowych pragnień człowieka? Jak bowiem wczuć się w drugiego, przerzucić na kogoś swoje emocje, nie mając pojęcia zupełnie, jak czułeś się sam w analogicznej sytuacji?

użytkownik usunięty
Bonneville

Trafnie zarysowałeś przedmiot refleksji, do której film (może prowadzić). Jak widać nie musi. Wartość oceny gandalfaszalonego staje się jasna dla każdego dobrze wychowanego i wykształconego człowieka, nawet tego, komu film nie przypadł do gustu. Zamiast odpowiedzi na opis filmu bluzgi. Czego jednak oczekiwać od kogoś, kto wszelkie rozumienie określa mianem "pseudo psychologicznego bełkotania", które w jego opinii, należy kierować "do siebie" lub do "swojego psychoanalityka". Wystarczy zapoznać się z tym jednym zdaniem, aby wyrobić sobie wiarygodne zdanie na temat możliwości interpretacyjnych i komunikacyjnych Szalonego. Nie ma sensu rozmawiać z nim, jak z partnerem, bo aktualnie on takowym nie jest, czemu daje jasny wyraz swoim sposobem pisania i brakiem interesującej treści w postach. Dodam tylko, że zdanie "Świetnie Ci idzie demagogia i hipokryzja, pomyśl o karierze politycznej albo kościelnej bo masz znakomite predyspozycje." jest krzywdzące dla obu grup ludzi, zwłaszcza dla chrześcijan, ale teraz takie mamy czasy prześladowań słownych i nietolerancji wobec wierzących, że nie zauważa się chyba głębokiej niestosowności ciągłego publicznego obrażania ludzi z tego tylko powodu, że są wierzącymi lub kapłanami.

Masz rację, że zrozumienie filmu wymaga wiedzy i doświadczenia, z akcentem na doświadczenie. Ludzie wrażliwi, którzy pewnych rzeczy doświadczyli i jakoś je zrozumieli, niekoniecznie identycznych jak te o których jest film, lecz analogicznych, związanych z emocjami, poszukiwaniem bliskości, ale i zapanowania nad drugą osobą (posiadania jej) - wiadoma scena z Portman, z czym często wiąże się wykorzystanie osoby, lecz także niemocy osiągnięcia owego posiadania oraz lekkomyślnego tracenia relacji z drugą osobą, którzy doświadczyli szans na szczęście i ich zaprzepaszczenia, a przynajmniej tacy, którym nieobce jest dążenie do szczęścia płynącego z bliskości ludzkiej i rozumienie trudności (niemożliwości?) pełnego spełnienia się w takiej relacji z drugim człowiekiem odbiorą ten film jako głęboki i interesujący.

Ktoś, kto żyje w pewnego rodzaju nieświadomości, a może po prostu należy do grona szczęśliwców, którym nie przydarzyła się porażka, płynąca z ludzkiej słabości, małości, wad moralnych, ignorancji i głupoty może odbierać ten film jako fałszywe, chore i ponure przekleństwo rzucane w jego stronę. Nie rozumie tego filmu lub odczytuje go jako przerażające proroctwo. Tymczasem filmu nie trzeba się bać. Powiedziałbym, że w świetle doświadczenia ludzkiej nędzy i zła, jaka ujawniła się w XX wieku i nadal się ujawnia, na co dzień, film jest delikatny w prezentowaniu naszej mizerii. To jest film o tym, pozwól, że posłużę się wyświechtanym określeniem znanego psychoanalityka, że wszyscy chcą być kochani, ale nie potrafimy kochać. Jednak zapewne nie jest to film dla każdego. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9

Mówiłem o karierze politycznej jak i kościelnej. Nie mówiłem, że demagogia jest niezbędna dla ludzi z powołaniem. Spoglądając na scenę polityczną jak i kościelną, to karierowicze na jednej i drugiej są demagogami. Po prostu takie instytucje, takich potrzebują. Nie obrażam wierzących tym stwierdzeniem. Natomiast mi też się nie podoba tendencja publicznego obrażania kogokolwiek z powodu wiary. Mi jednak bardziej się nie podobają przyczyny tej tendencji, u których progu są brak zrozumienia istoty wiary, brak tolerancji, brak wyobraźni, zazdrość, zawiść a dopiero na końcu pobudki logiczne i uzasadnione.

Co do filmu, to chyba rzeczywiście dokładnie jest tak, że jest on niezrozumiały dla niektórych, prawdopodobnie z braku wyobraźni lub wrażliwości, albo może on przerażać, bo przecież odziera ze złudzeń. Jeśli ktoś nie przeżył czegoś podobnego, to woli zanegować realizm tego obrazu. Przecież większość filmów kończy się szczęśliwym zakochaniem, gdzie tutaj jest ono początkiem dramatów.
Nie wiem czy widziałeś, wprawdzie w znacznie łagodniejszym tonie, "Miasto rozstań", które również przytłacza zwyczajną, życiową historią. Myślę, że to kolejna pozycja, która może wzbudzać chęć negacji i potępienia, bo obnaża sytuacje zwyczajne, których raczej nie chcemy w życiu, a które są trudne do uniknięcia.

pozdrawiam

użytkownik usunięty
Bonneville

Co do pierwszej części to w świetle tego co napisałeś teraz rozumiem, co miałeś na myśli w swojej krótkiej uwadze.

Miasta rozstań nie oglądałem dotąd, zobaczę przy najbliższej okazji. A potem raz jeszcze "Closer" bo od ostatniego seansu minął chyba rok, a za każdym razem coś innego można dostrzec, no i skonfrontować to, co piszą o nim ludzie, z samym obrazem. Natomiast do tematyki pasuje inny film, też "miastowy" - Crash czyli na nasze "http://www.filmweb.pl/Miasto.Gniewu". Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9

Widziałem, jest świetny. Mocny przytyk do paranoi, totalnego braku zrozumienia i dysharmonii wytworzonej przez "świat cywilizacji".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones