dosyć typowe romansidło z dodatkową funckją edukacyjno - propagandową. sięgnąłem przede wszystkim ze względu na osobę Claudette Colbert i przyznam że nawet nienajgorzej się oglądało. oczywiście ten cały sentymentalizm i patos bywają drażniące, ale też wcale nie występują w ilościach aż tak zatrważających. poza tym pewną naiwność ujawniająca się w tej krzepiącej historii ja akurat poczytuję za plus - w końcu to poczciwy urok starego kina. rzeczy które dziś byłyby niestrawne o wiele łatwiej wybaczyć w hollywodzkich produkcjach z tamtych lat. nie jest to nic specjalnego, choć należy docenić rozmach widoczny choćby w scenach bombardowań oraz dyskretny humor pojawiający się tu i ówdzie (postać rekruta o przydomku "Kansa"). trąca myszką, ale z sympatią. 6/10