filmy Gallo sa trudne,ciezko stwierdzic czy to kompletne szmiry czy arcydziela...pomylka jest moim zdane,to ze zawsze obsadza sie w rolach glownych.srednio mu to wychodzi...
juz wiem...... kiedys doszukiwalam sie w jego filmach artzmu, teraz wiem, ze nie ma czegos szukac, bo jako aktor jest dobry, jako rezyser beznadziejny. przeklada swoj charakter na kazdy pseudo film...mialo byc fajnie, ambitnie, nowatorsko... a jest prosto, niesmacznie i niechlujnie...
Jeśli chodzi o Królika to rzeczywiście, zdecydowanie prędzej mu do szmiry. Przede wszystkim film bardzo nudny, ja uwielbiam kino drogi ale na pewno nie w takim wydaniu, jakieś sztuczne silenie się na artyzm, właśnie niechlujstwo, scena seksu nie zniesmaczyła mnie bo po prostu wiedziałam, że takie coś będzie, ale po co aż taka dosadność - myślę, że Gallo chciał aby widz w końcu się obudził i poznał wyjaśnienie historii;) Powiedzmy, że scena kiedy bohater leży zwinięty na łóżku i opowiada to co się stało podobała mi się najbardziej ale nie warto męczyć się przez prawie cały film tylko po to aby do niej dotrzeć. Skuszona na seans nazwiskiem Frusciante i piosenką "Dying Song" miałam nadzieję na dobre kino a srodze się rozczarowałam, niestety.
ludzie.. to jest wlasnie autorskie kino, podoba mi się że jest taki egocentryczny :) i chyba nikt nie jest w stanie OBIEKTYWNIE ocenić czy to szmira, czy nie, bo tu chodzi po prostu o to, czy ta postac jest ci bliska, czy rozumiesz te emocje, odbierasz świat w podobny sposób; jeśli tak, to oglądanie tego filmu będzie dla ciebie przyjemnością. Jeśli nie, to po prostu nie zrozumiesz tego filmu, nie załapiesz klimatu, wynudzisz się i w ostateczności nazwiesz go szmirą.
niechlujstwo, silenie się na artyzm? jak dla mnie to forma której użył galllo, całe wykonanie jest oczywiste i idealne.
scena z robieniem loda wyraża wszystkie jego uczucia do niej (nie w negatywnym sensie, po prostu prawdziwym)
Bzdura, tak można by wytłumaczyć każde niepodobanie się filmu - nie rozumiesz emocji, postać nie jest ci bliska itepe, jak film dobrze zrobiony, po prostu DOBRY to to widać, i tu wkracza pojęcie obiektywności - niby coś takiego nie istnieje ale po coś na przykład tacy krytycy filmowi funkcjonują prawda? I ja nie mam oporów aby stwierdzić, że jakiś film jest udany nawet jeśli totalnie nie utożsamiam się z głównym bohaterem bądź też jego zachowanie mnie odrzuca. Scena 'oralna' może i rzeczywiście miała wiele wyrazić, ale - powtórzę się - nie mam pojęcia po co ta dosadność. Nie żeby mi jakoś bardzo przeszkadzała aczkolwiek rozumiem jeśli kogoś zniesmaczyła. Ostatecznie jak ktoś ma ochotę na oglądanie takich akcji włącza sobie pornola a ten film miał dla mnie klimat w zamierzeniu poetycki, jakiś taki wewnętrzny, emocjonalny. I nagle brutalnie wkracza fizjologia... no do mnie ta scena nie przemawia. Zresztą jak i cały film
no racja, źle sie wyrazilam: dla mnie ten film jest po prostu ważny. i nie ma to związku z tym, czy obiektywnie rzecz biorąc jest tandetny czy artystycznie wyrafinowany. Do mnie trafia.
skąd wiesz jaki klimat był zamierzony? i czy jakiś był? To jest jedynie świat widziany oczami tego człowieka, hm... raczej nie poetycki. wewnętrzny, emocjonalny - owszem. I dlaczego nie ta scena, skoro ona właśnie jest kulminacją jego emocji, żalu, frustracji, miłości, pogardy etc. Dla mnie emocjonalny, to znaczy związany również z fizjologią, można to wyrażać na różne sposoby
Napisałam "ten film miał DLA MNIE klimat..." doskonale zdając sobie sprawę, że to moje osobiste nastawienie mogło mocno wpłynąć, możliwe że niepotrzebnie, na dalszy odbiór. Po prostu sama realizacja tak na mnie podziałała - dziwnie skadrowane ujęcia, krajobrazy w czasie podróży, długie momenty ciszy. W sumie prawdopodobne, że nastawiłam tak się już przed samym początkiem oglądania, a wszystko to przez utwór o którym pisałam powyżej a który jest dla mnie iście magiczny:)