PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=99142}

Brązowy królik

The Brown Bunny
5,7 2 110
ocen
5,7 10 1 2110
6,8 4
oceny krytyków
Brązowy królik
powrót do forum filmu Brązowy królik

Promocja

ocenił(a) film na 1

Zastanawia mnie dlaczego w filmie tak oszczędnym w środki wyrazu w pewnym momencie pojawia się scena tak drastyczna i nieuzasadniona. W wielu filmach przecież i to bardziej ekspresyjnych niż ten, sceny seksu były pokazywane w jakiś dyskretny sposób, sugerowały tylko, że dochodzi do zbliżenia. A to co widzimy tutaj to scena, której nie powstydził by się film porno. Pytanie: dlaczego reżyser funduje nam coś takiego? Do głowy przychodzi mi jedna odpowiedź. Vincent Gallo jest tak bardzo zakochany w sobie, że nakręcił ten pseudoartystyczny film tylko i wyłącznie po to, żeby wypromować swojego penisa. Niewiarygodne! A jednak ludzie są zdolni do takich poświęceń w imię miłości do własnego ego. Gallo miał pewnie nadzieje, że po seansie filmu stanie się obiektem pożądania wśród pań z towarzystwa. Ciekawe czy osiągnął swój cel? Może jego kolejny film będzie odpowiedzią ;P

ocenił(a) film na 8
Qiniu

Scena jest faktycznie drastyczna, a czy nieuzasadniona - można dyskutować.
To chyba jasne, że jej drastyczność była przez reżysera w pełni zamierzona (nie chodzi tylko o pokazanie anatomiczno-fizjologicznych szczegółów, ale także jej agresywny charakter - przecież to, co zaczyna się jak zwykła scena miłosna, kończy się jak akt przemocy, chociaż nie jest to gwałt w sensie fizycznym).

Pewnie, że seks w filmie pokazywano już na setki sposobów i że można to zrobić w sposób dyskretny, a jednocześnie zmysłowy i sugestywny, ale przecież w tej scenie nie chodziło wcale o pokazanie czułej namiętności pomiędzy bohaterami! Wręcz przeciwnie! To nie jest scena miła, łatwa i przyjemna w odbiorze. Nie została wprowadzona, aby widzowie się nią podniecali. Miała być i jest nieprzyjemnym dysonansem.

Bohater długo broni się przed zaangażowaniem w tą scenę pewnie dlatego, że boi się, że wtedy "wyjdzie" z niego coś, co usiłuje stłumić, odsunąć na dalszy plan. Bo przecież za jego żałobą, depresję i poczuciem winy kryje się też potężna dawka złości na dziewczynę, żalu do niej i zazdrości. Łatwo się przecież domyślić, że nigdy nie dowiedział się całej prawdy o tamtej scenie na imprezie, która sprawiła, że stracił dziewczynę bezpowrotnie. Czy to był gwałt czy dobrowolny udział w orgii? Czy Daisy rzeczywiście była tą niewinną Stokrotką (polska wersja jej imienia), za jaką ją uważał, kiedy ją kochał? Wszystkie te wątpliwości wyłażą brutalnie na wierzch, kiedy Bud przestaje się kontrolować.

Już chyba kiedyś polecałem na tym forum recenzję, w której autor broni tego filmu (razem z ową drastyczną sceną): http://kinofil.pl/the-brown-bunny-v-gallo-droga-do-nieslawy/
Warto przeczytać i pomyśleć.

Sama scena mnie nie zachwyca, a raczej drażni - ale do filmu wracam raz na jakiś czas. Ma niepowtarzalny klimat.

Vincent Gallo raczej już nie pokaże penisa w kolejnym filmie, bo nie jest człowiekiem, który lubi się powtarzać.
( w jego poprzednim filmie "Buffalo 66"najśmielszą sceną między mężczyzną (którego gra) i kobietą jest niewinny, dziecinny wręcz pocałunek).
Gallo zawsze lubił zaskakiwać i drażnić. I chyba tak już zostanie.

A kobiety, faktycznie, go uwielbiają. Chyba nie tylko za to co pokazał w tamtej scenie. Moja przyjaciółka mówi, że za
1. oryginalność, 2. spojrzenie 3. sposób, jaki całuje w tym filmie (nie w ostatniej scenie)

ocenił(a) film na 1
przybysz75

Pisząc, że scena jest "nieuzasadniona" nie chodziło mi o to, że Daisy nie powinna robić mu loda. To da się wytłumaczyć. Jestem natomiast przeciwnikiem pokazywania takich scen wprost, gdyż wchodzimy wtedy na teren pornografii. Sztuka filmowa jeśli chce być wartościowa powinna moim zdaniem szukać takich form wyrazu dla scen ogólnie przyjętych za drastyczne, które skłaniają twórce do poszukiwań, do pokazywania kunsztu i pomysłowości. Jestem przekonany, że można by tą samą scenę pokazać inaczej i uzyskać taki sam efekt, tzn. odczucie "agresji i dysonansu" jak piszesz. A wtedy odbiór filmu byłby pełniejszy i bardziej sprawiedliwy, a tak krytycy i widzowie mówią i piszą głównie o "tej scenie". I właśnie tak ten film zostanie zapamiętany.
Jeśli chodzi o samego Gallo to pozwoliłem sobie pisząc o nim na pewną złośliwość, która była spowodowana rozdrażnieniem po seansie. Nie dziwi mnie narcyzm i egocentryzm u artysty (w dodatku tak intrygującego bez wątpienia), ale nie muszę uwielbiać go tylko za to, że jest "oryginalny, ma fajne spojrzenie, i za sposób w jaki całuje. Piszesz, że Gallo lubi zaskakiwać i drażnić. Pewnie masz rację, tylko, że według mnie robi to nie po to żeby widza wybudzić z letargu, dać mu do myślenia, ubogacić go swoją sztuką, ale po to żeby krytyk i widz zapamiętał sobie, że "Vincent Gallo wielkim artystą był". ;)

Qiniu

Moim zdaniem byłoby to ciekawe rozwiązanie. Wyobraźcie to sobie, oglądacie Desperados gdy nagle Antonio Banderas zaczyna faktycznie posuwać Salmę Hayek. Ciekawe jak dużo więcej/mniej by jej/mu zapłacono...

Wercik

Chodzą nawet plotki, jakoby w Desperado do stosunku płciowego faktycznie doszło. Nawet jeśli nie, to Salma Hayek i tak jest za pamiętną scenę powszechnie krytykowana.

Swirex

A za Od Zmierzchu do Świtu:)?

Wercik

Niestety jeszcze nie obejrzałem "Od zmierzchu do świtu", a i nie słyszałem jakichś głośnych komentarzy na temat tego filmu, więc nie mogę się wypowiedzieć :-)

ocenił(a) film na 8
Qiniu

Szkoda, że dyskusja zeszła z tematu.
Do Qiniu. Jak najbardziej rozumiem Twoje stanowisko. Choć raz na jakiś czas wracam do "The Brown Bunny", bo lubię pogrążać się w jego niepowtarzalnym, melancholijnym klimacie - nie oglądam go jednak do końca. Zdecydowanie nie przepadam za tamtą sceną.
"The Brown Bunny" to film w pewnym sensie pechowy, bo sięgają po niego nie Ci widzowie, którzy byliby w stanie go docenić. Choć z drugiej strony , kto wie czy w ogóle ktokolwiek oglądałby go dzisiaj jeszcze (w końcu jest to produkcja niskobudżetowa i dość hermetyczna w odbiorze), gdyby nie ta nieszczęsna scena, która ciągle jeszcze przyciąga ciekawskich.
Ja miałem to szczęście, że obejrzałem Brązowego królika nie jako pierwszy film w reżyserii Gallo, ale już jako fan jego wcześniejszego filmu "Buffalo 66" ("Oko w oko z życiem"). W takiej sytuacji jesteśmy w stanie wybaczyć reżyserowi o wiele więcej.

użytkownik usunięty
Qiniu

Hmm, dlaczego reżyser próbuje zafundować historii kina ciekawy film, doprawdy ciężkie pytanie. Co wy ludzie macie z tym lodem, jesteście z jakiejś orto sekty czy co, że kilkadziesiąt sekund robienia loda was wprawia w taką delirkę, że tylko tyle wynosicie z trwającego godzinę trzydzieści filmu? To jest dobre pytanie.

Qiniu

Na pewno za to osiągnął orgazm.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones