No do klasy Trainspotting to tutaj daleko aczkolwiek aktorstwo dobre i fajny sposób narracji . Niektórym te wszystkie brudactwa w czynach i myślach mogą przeszkadzać, ale film przynajmniej jest szczery do bólu i nie udaje że coś jest fajne jak nie jest, pokazuje syf, dno i prochy takimi jakie są, a nie po to by ludzi do takiego życia zachęcać.
Jak się trochę chce wysilić myślenie to można tutaj również doszukać się pewnych psychologicznych aspektów tego filmu. Gł. bohater niewątpliwie nie jest człowiekiem , który siebie poważa i ma o sobie dobre mniemanie. Wiele jego czynów określiłbym jako próbę zdławienia w sobie nadmiernej wrażliwości na świat itd.
Ja osobiście uważam, że ociera się o poziom Trainspoting, czasami nawet go przewyższa. Przede wszystkim genialne aktorstwo, świetny montaż, pięknie pokazany brud Edynburga w ciele jednego policjanta - nałogi, krętactwa, choroby, przemoc, oszustwa... Jeden z lepszych filmów jakie widziałem ostatnio.
Zgadzam się w 100 %. Inna liga. Całkowicie o czymś innym opowiadają te dwa filmy. Punktem, który je "łączy" są prochy. No ale te to przecież nie w jednym obrazie pojawiają się...
Dorastanie, poznawanie świata w jednym obrazie, degeneracja, "samoeliminacja", nie umiejętność odnalezienia się w dorosłym życiu z w drugim - to gdzie i jak je porównywać? Pomijając sposób przedstawienia historii, gatunki filmowe...