Film zagrany bardzo fajnie, klimat oddany aż do tego stopnia że może męczyć, jednak po za zmęczeniem i przedstawieniem historii jak wszystko się sypie jakiemuś zdegenerowanego gliniarzowi nie ma nic więcej, i stąd pytanie czy warto się męczyć?
Gwałciciel zgwałcił kobietę, pedofil wykorzystał dziecko, policjant okazał się degeneratem... a ja dzisiaj zjadłem obiad.
Można przyjąć do wiadomości i przejść do dalszej części dnia, a jednak gdyby skupić się np. na tym jak ten obiad został stworzony, jakie poszczególne składniki weszły w skład, jak to wszystko zostało przygotowane, i potem połączone żeby wyszło danie które zjadłem, stworzyła by się historia której nagle można posłuchać, a nie samo "zjadłem obiad".
Gdyby autorzy podali nam korzenie tego jak "brudny glina" stał się "brudnym gliną" pomieszany ze scenami rozpadu domku z kart, byłby obraz do analizy i może nawet jakiegoś przemyślenia, a tak jest półtorej godziny dramatu (męczącej) histerii głównego bohatera który traci logiczny grunt pod nogami po którym dostajemy "koleś był zły degenerat i ch.". Jedyne co można stąd wyciągnąć to cierpienie rodzinny, chociaż i tak uważam, że skupiając się na głównym bohaterze, ten wątek został mocno zepchnięty na bok. Nasuwa się jeszcze pytanie o zdrowie psychiczne faceta granego przez Harrelsona, ale może to tylko filozofia iż "człowiek jest z natury zły".
Z tych powyższych względów za same opowiadanie wystawiłbym 4, ale wykonanie zawyża do 6, bo tak jak wspomniałem na samym początku te skutki degenaracji i upadku jakie miał oddać to oddaje na topowym poziomie.