Zdawałem maturę ustną z polaka w oparciu o tą książkę. Mimo, że jest bardzo obszerna, czyta się ją "na jednym wdechu". Obejrzę film tylko po to, żeby się przekonać, jak bardzo jego twórcy dali ciała ;p A może jednak się pozytywnie rozczaruję :)
książka jest dobra albo nawet bardzo dobra ale czy genialna tu mam pewne wątpliwości, a film wyszedł mocno przeciętnie, wolałbym obejrzeć serial coś na wzór polskiej serialowej ekranizacji Lalki B. Prusa...a tak film mimo iż trwa ponad 2 godziny wiele spraw pomija, wiele spłyca... innymi słowy skacze jak rzucony kamyk po powierzchni wody zamiast się zanurzyć w głębiny...
Serial jest znacznie lepszą formą do ekranizacji - czy jak kto woli, adaptacji - sagi rodzinnej, jaką są "Buddenbrookowie". Niestety na dystrybucję w Polsce nie ma szans, zakładając że ktoś w ogóle podjąłby się tego typu produkcji.
Faktycznie najmocniejszą stroną tego filmu jest warstwa wizualna, w przeciwieństwie do fabuły, uproszczonej i spłyconej. Ale właściwie nie mogę sobie wyobrazić, jak można by w pełni oddać rozmach dzieła T. Manna w kilkugodzinnym filmie. Teoretycznie powstała adaptacja "Wojny i pokoju", która trwa niemal 8 (sic!) godzin, ale to już chyba przerost formy nad treścią, który odstrasza większość widzów.
Co do książki, mam ambiwalentne odczucia - jest naprawdę lekka i przyjemna w czytaniu mimo swojego rozmachu i właściwie nie porusza bardzo skomplikowanej czy głębokiej tematyki. Jednak trzeba pamiętać, że to jedno z najważniejszych dzieł literatury niemieckiej, świetnie portretujące XIX-wieczną burżuazję, za które Mann dostał (zasłużonego!) Nobla.
Wojna i pokój jest sfilmowana pięknie, ze wspaniałą grą aktorską, choć jako ekranizacja też ma wady, ale ten film... no cóż - dla mnie śmieć w ładnym opakowaniu. Postacie papierowe, brak emocji, brak sensu (Tom umiera po wyrwaniu zęba! :P). Wielkie rozczarowanie :(