Tak tępe i prymitywne chwyty marketingowe to wizytówka polskich tłumaczy :/
powiedz mi proszę, co znaczy akronim "lol" ? jeżeli wiesz oczywiście... jeśli nie to go nie uzywaj... :|
Nie narzekajcie tak. Myślę, że często tłumacze mają odgórnie narzucony tytuł więc nie zawsze należy po nich jeździć.
Beechbone, odgórnie narzucony przez kogo? Ktoś go przecież musiał przetłumaczyć, choćby nie wiem co - samo się polskie z angielskiego nie zrobi.
Ten tytuł to przecież jawne nawiązanie do jednego z poprzednich filmów z Malkovichem "Być jak John Malkovich". Jak dla mnie to jest on nawet lepszy od oryginalnego tytułu. A, że z tłumaczeniem to ma nie wiele wspólnego to już inna bajka...
to na pewno sprawka dystrybutorow. Niech sie lepiej wezma za to zeby zagraniczne filmy szybciej trafialy do polskich kin.
No to nie tłumaczy tylko dystrybutorów. Ważne, żeby na coś narzekać...
A plakat... Jest dość kiepsko rozplanowany i nie wiadomo jak to przeczytać. "Być Stanley jak Kubrick"?
Dobra, koniec czepiania.
ee tam nieprzesadzajcie nazwa nawiazuje do filmu takze niejest
zle fakt ze zgapiona z filmu "być jak John Malkovich" ale uwiezcie
sa gorsze tlumaczenia niz to...
poszukaj torrentow,
a co bys proponowal, tytul z gory byl gra slowna bo orang w malezyjskim znaczy czlowiek
oftopy sa ok
Podoba mi sie to, wszyscy jada po tlumaczach, a tylko jedna osoba zaproponowala inny tytul. Moim zdaniem tytul "Byc jak Stanley Kubrick" nie jest zly, no a jego minusem faktycznie jest zbieznosc z "Byc jak J. Malkovich". Swoja droga, gdyby nie powstal wczesniej "Byc jak J.M." to pewnie wcale by Wam ten tytul nie przeszkadzal. Poza tym mozna to tlumaczenie nazwac wtornym, ale durne to ono moim zdaniem nie jest i tak jak napisalem juz wczesniej jak juz tak osadzacie to zaproponujcie swoje tlumaczenie, nie wiem chocby "Nazywaj mnie Kubrick" czy cos w tym stylu.
oczywiście że gdyby wcześniej nie powstało "być jak john malkovich" to nikt by nie miał teraz pretensji o 'byc jak stanley kubrick'
aż tak głupi jesteś że nie rozumiesz o co chodzi? :/
Wydaje mi się, że tytuł nie byłby taki zły gdyby nie plakat i te wieśniackie czerfwone literki))fuuuj((
Różnie to bywa z tymi polskimi tłumaczeniami. W tym przypadku akurat nie wiem czego się czepiacie... Najpierw musielibyście trochę poznac sztukę przekładu, żebyście zrozumieli, dlaczego nie można tłumaczyc nazw dosłownie. "Byc jak Stanley Kubrick" - co jest z tym tłumaczeniem nie tak? Nie widzieliście nawet filmu, skąd wiecie, czy jest ono nietrafione? A może facet, który podszywał sie pod kubricka, rzeczywiście chciał choc przez chwilę poczuc się jak wirtuoz reżyserii?
debilem to był lekarz, który zapewne jakieś 15 lat temu przeciął Ci pępowinę i pozwolił rozwijac swój kretynizm do obecnego stopnia. Zrozumiałeś? Czy Ci to rozrysowac?
rzeczywiscie idiotycznie rozplanowany polski plakat..
tytul ma przyciagac uwage, gdyby byl inny, np. "Nazywaj mnie Kubrick" jak w wersji francuskiej, to wiele osób by nawet nie zwróciło nań uwagi.
ale istnieją gorsze wpadki dystrybutorów, vide: "Freddy got fingered" - "Luźny gość" ;/
Bardzo dobry tytuł. Cieszę się, że tłumacze posłużyli się filmem Malkovicha, bo "Być jak..." wciąż brzmi dobrze i bynajmniej nie kojarzy się się z jednym filmem tym bardziej, że wcale nie tak dużo osób widziało dzieło Spike'a Jonze. Przykłady wymienione w tym temacie są potwierdzeniem dla tego, że lepiej nie można było tego przetłumaczyć, a przynamniej ci, którzy krytykują tłumaczy nie mają zamiaru poprzeć jakimś sensownym przykładem swojej opinii. "Pokoloruj mnie Kubricku"? Proszę... :/
A może "Mów mi Kubrick"? Nie brzmi tak źle.
A teraz tytuł kojarzy się z jakimś sequelem "Być jak J.M."...
NIESTETY to nie moja wypowiedź ale zacytuje Bartosza Żaurawieckiego z majowego numeru Filmu:
"Polski tytuł, chodź różni się od oryginału, trafnie nawiązuje do pamiętnej komedii Spike'a Jonze'a "Być jak John Malkovich". Malkovich, sam będąc "celebrity", gra - z wyraźną autoironią - kogoś, kto bardzo chce być "celebrity". I kto żeruje (bez tragicznych konsekwencji) na tęsknocie "przeciętnego konsumenta", już nawet nie za pięcioma minutami sławy, ale za tym, by się o tę sławę troszkę otrzeć, by jej polizać, ogrzać się w jej ciepełku. Żałosne, groteskowe, ale jakże ludzkie.'
Czyż główny bohater nie chce być celebrity by móc żerować na innych? Moim zdaniem ten tytuł jest błyskotliwy i bardziej wymowny niż np. „Pokoloruj mnie Kubricku”. Naprawdę nie ma się co kłócić, po pierwsze nie zawsze wszystko dosłownie można przetłumaczyć a po drugie tak czy siak historia polskiego tłumaczenia udowodniła nam jakich mamy debilnych tłumaczy w tym naszym pięknym kraju - dlatego ja już to olałem, w takich sytuacjach myślę sobie o moich klasycznych ulubieńcach "Wirującym seksie" i "Szklanej pułapce".
Ktoś tu pytał co miał język malezyjski do Mechanicznej Pomarańczy - i w istocie nic nie miał. Za to Burgess, autor powieści, parał się jęykonznawstwem. W szczególności dobrze znał malajski i własnie z niego zaczerpnął sobie owo "orang"(zauważył to celnie Stiller w przypisach). Poza tym podobnież angielscy cockney'e mówią o kimś, że jest "lewy jak nakręcana pomarańcza" - nakręczana, nie mechaniczna, Stiller podkreslał to wielokrotnie, dając przykład imbecylizmu tłumaczy. Użył tego jako tytułu polskiego przekładu jedej z wersji tylko dlatego, że ta "mechaniczna" już się zakorzeniłą w podświadomości polaków. Dzięki filmowi głównie, bo książkę wydano u nas dopiero po 1989.
"Być jak Stanley Kubrick" - świetne tłumaczenie i hołd dla Malkovicha. Jeśli ktoś proponuje "Pokoloruj mnie Kubricku" to musiała mu bozia na ucho nadepnąć i pozbawić go słuchu muzycznego. Jak to brzmi?!
Zagraniczne tytuły, srutututu, uważaj bo przeciętny polak będzie umiał je wymawiać. A jak inaczej chcesz zrobić dobrą promocję filmu? Z drugiej strony pewnie zaraz odezwą się ci narzekacze, którzy powiedzą że kino ambitne jest mało promowane. Phfrr.
"Eraserhead", czyli polska "Głowa Do Wycierania" - o ile tłumaczenie oddaje wieloznaczność filmu, o tyle pierwotny tytuł sugeruje nam jakąś gumkę od ołówka(czyli pozbawia nas elementu zaskoczenia). NIe zawsze po polsku znaczy gorzej. "Otto e mezzo" czy "Osiem i pół"? Co łatwiej wymówić?
Że niby tytuły tracą na znaczeniu? Co tracą w takim razie "Urodzeni Mordercy", gdy nie są "Natural Born Killers"? Śmiem twierdzić że to wręcz idiomatyczne tłumaczenie. :P