o ty w ...znowu mnie tłumacze zaskoczyli (albo dystrubek) ,ech szkoda słów.
Dokładnie...Co to za tytuł.Zobaczymy pod jakim tytułem film trafi do polskich kin, bo już się pogubiłam. Mam nadzieję, że to będzie "Klątwa Złotego Kwiatu",a nie "Cesarzowa", ten drugi mało poezyjny:)
Już szybciej pasowało by coś z chryzantemą w tytule (ów Złoty Kwiat).Ale zapewne dystrubek lub tłumacz sądzą że to dalsza część "Królowej" :D
Tłumaczenia tytułów oczywiście często mają mały związek z tytułem oryginalnym. Ale w tym przypadku nie można tego stwierdzić, bo podejrzewam, że "Man cheng jin dai huang jin jia" nic tu nikomu nie mówi. Skąd wiecie, że Amerykanie dobrze przełożyli tytuł filmu? Mam wrażenie, że przekład amerykański jest zawsze traktowany jak wyrocznia.
Faktycznie "Klątwa złotego kwiatu" nie jest dokładnym tłumaczeniem. Powinno być raczej "CITY OF GOLDEN ARMOR", czyli Miasto Złotej Zbroi. Jednak uważam, że KZK dużo lepiej oddaje klimat, pochodzenie (itp) filmu (vide "Dom latających sztyletów") niż nasza "Cesarzowa". Poza tym tego tytułu nie dali Amerykanie.
Polski tytuł jednak jest kolejnym dowodem na to, że polscy dystrybutorzy mają nasz naród za ograniczony (choć tytułu Domu Sztyletów tak nie skopali, ciekawe). Otóż wychodzą oni z założenia, że jak polski widz nie dostanie tytułem w twarz, to nie będzie wiedział o co w filmie chodzi. I boli mnie, że ta sytuacja od lat się nie zmienia.
Dobrze, że chociaż "300" zostawili w spokoju i usunęli tych "spartan" (też pewnie po setkach maili z wyzwiskami :) )
Ja bym chciał tytuł:
ZŁY UROK ZŁOTEGO KWIECIA
pozostałe są be, są fe tak jak muzyka JAYA CHOU, co to jeszcze nie wie, kim być...
No cóż...Jeśli ktoś nie gustuje w muzyce Jay'a Chou, to trudno. Dla mnie to właśnie ona nadaje charakter temu filmowi.
A tytuł w Polsce jest taki,jaki jest... Plakat przynajmniej ładny.
Charakter filmowi kostiumowemu nadawać ma artysta, którego muzyka reprezentuje wszystkie (albo) żaden gatunki muzyczne? Jego teledyski są labo romantic, albo hip-hopowo wygarnięte; obyczajowe smętne nutki, trochę skowytów i wszelkie możliwe sztuczne uczucia...
To nie "Maria Antonina". Nie ma miejsca na eksperymenty wątpliwej wartości (bo reżyser nie dysponuje TAKIMI kawałkami JAYA, które były by tak doskonałe, jak te trochę odświeżone z "MARIE ANTOINETTE").
Muzykę Jaya puszczą co najwyżej w napisach, tak jak było to w przypadku "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka" (heh, Ang Lee też z Tajwanu).
Widać, że Twój gust muzyczny przysłania Ci obraz tego, czym są filmy wuxia-pia. Nie, "Cesarzowa" nie jest produktem kultury filmowej takiej jak japońska. To nie "Azumi" czy "Death Trance"
Wybacz, ale chyba trochę się pomyliłeś...
Przepraszam, czasem na znaczki nie patrzę...
Nie chciałem Cię obrazić, to był tylko i wyłącznie niegrzeczny błąd...