Nie trzeba być Ellisonem, żeby stwierdzić że ta ekranizacja wyraźnie rozmija się z pierwowzorem. Opowiadanie było głównie o Vicu, chłopaku "z ulicy" który wstydzi się przyznać do swojego przywiązania do psa, co jeszcze pogarsza pojawienie się atrakcyjnej dziewczyny. No i Ellison jest jednym z niewielu amerykańskich autorów, który wie na czym polega męskie podejście do wylewności. A tutaj zredukowano ten wątek wprowadzając zbędną i zgraną krytykę małomiasteczkowego podspodzia, na co komu ona potrzebna?