PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=372601}

Choć goni nas czas

The Bucket List
7,6 255 527
ocen
7,6 10 1 255527
6,3 23
oceny krytyków
Choć goni nas czas
powrót do forum filmu Choć goni nas czas

Deseru nie będzie

ocenił(a) film na 5

Pobieżnie pomykając po filmach i natrafiajac na podstawowe info o tym - można przebierać
nogami w oczekiwaniu na dobrą ucztę. Mamy dwóch kultowych aktorów (w świetnej zresztą
formie), mamy dobry, ciężko-cierpki temat, jest też motyw symbolicznej listy - no to musiało
robić wrażenie, że pobije każdego po łbie i zmusi do przypatrzenia się swojej drodze z
własnymi taczkami. Pierwsze 20 minut nie wróży rozczarowania, potem - ze sceny na scenę
film traci urok, tandecieje i podśmierduje. Nie ratuje go nawet zryw w finale. Biorąc pod uwagę
jakich aktorów miało się do dyspozycji i jaki wymyśliło sie im powód spotkania - to
zaskakujące. Odarcie Nicholsona z jego cierpkości, sarkazmu i jadu i uczynienie z Freemana
ciepłej kluchy bez wyrazu - jeszcze bardziej mnie podkur... nerwowało. Dalo się poczuć, że owa
magiczna lista wystarczyła reżyserowi tylko na pół filmu - późniejsze pozycje były realizowane
byle jak, po łebkach, bez polotu. Czy naprawdę przy wymyślaniu realizacji pozycji "śmiać się do
łez" nie dało się wymyślić lepszego powodu od uświadamiania bohaterowi, że pije gówno
kota? Kto uwierzy w to, że facet kupujący kopi luwak, ba- uważający ją za najlepszy płyn pod
słońcem jest takim ignorantem i imbecylem, że nie raczył przeczytać z czego, jak, w jaki sposób jest
produkowana (zwłaszcza, że ów facet jest w filmie przedstawiony jako kumający więcej
przeciętnego obywatela USA)?

Zapowiadało się "Thelma i Louise" po męsku - wyszedł "Bolek i Lolek uciekają ze szpitala na
biwak". Nie było uczty - był zwykły obiad. Zjeść się dało, wysiedzieć przy stole - także. Deseru
nie będzie.

użytkownik usunięty
Ubikwist

Cytujac postac grana przez Nicholsona : "Nobody cares what you think" , aczkolwiek przegladajac Twoje posty musze dac Ci plusa za to ze przynajmniej probujesz cos tam ( uzywajac wyrazu ktorym posluzyl sie Carter grany przez Morgana) "scribling"

ocenił(a) film na 5

Cytnięte przez Ciebie "Nobody cares what you think" odnosi się również do Ciebie, aczkolwiek machinalnie wywijając takimi przełomowymi stwierdzeniami podważasz sens istnienia takich miejsc w sieci jak filmweb (i wartość swojej wypowiedzi -również).
Nie wiem co chciałeś powiedzieć o filmie, gdzie widzi Ci się inaczej, co ujęło, co nie przekonało (to Ci się gdzieś tam zapodziało), ale w kwestii oceny mojego scriblingu w istocie I don't care what You think.
P.S. W języku angielskim zaimki osobowe zawsze piszemy dużą literą - to tak na przyszłość gdybyś chciał komuś poyoujować ;)

użytkownik usunięty
Ubikwist

No i widzisz kolego, gdybyś miał w nosie to co napisałem to byś nie odpisywał, spłynęło by to po Tobie jak po przysłowiowej kaczce.
Ale jak widać musiałeś dodać swoje znamienne piec groszy gdyż jednak cos tam się w Tobie wzburzyło.
Nie masz racji, nic mi nie umknęło, tudzież zapodziało się...nie miałem najmniejszej ochoty polemizować z Toba odnośnie filmu z prostego powodu. Twój komentarz jest zlepkiem słów, zbudowanym w formie który ma na celu przedstawienie Ciebie jako osoby wiedzącej o czym pisze, tak zwanego „znawcy filmwebowego”. O filmie mówi on niewiele, nie bałbym się nawet powiedzieć iż wcale.
Ale zacznę od...końca, co by nie być szablonowym :)
1. Mieszkam w UK od 10 lat. Język angielski mogę już śmiało uznać za mój drugi język. I chociaż nigdy specjalnie w gramatyce nie siedziałem, nie wiem kto, gdzie i na jakiej lekcji angielskiego powiedział Ci takie bzdury odnośnie zaimków osobowych w języku angielskim? W przeciwieństwie do np. języka polskiego, jedynym zaimkiem osobowym który zawsze piszemy z wielkiej litery to "I"(JA). Reszta z malej, wyjątek stanowi początek zdania. Jeśli już chcesz tak błyszczeć nie tylko jako znawca i krytyk filmu, ale również w innych dziedzinach - dokształć się. Bo w tym wypadku zrobiłeś z siebie ignoranta wypowiadającego się na temat , na który pojęcia jak widać nie masz co może automatycznie zdyskredytować Twoje poprzednie i następne próby podjęcia dyskusji ( bo czy aby na pewno wiesz o czym mówisz?). Tak ze ten komentarz z youjowaniem możesz spokojnie skierować do siebie, chociaż intencje były przednie - osmieszyc przeciwnika. Coz, kto mieczem wojoujoujuje ;)

2.O filmie nie chciałem nic powiedzieć w komentarzu do Twojego postu co zresztą uczyniłem. Nie rozumie jak mogłeś tego nie dostrzec. Zadajesz wiec dziwne pytania typu „gdzie widzi Ci się inaczej, co ujęło, co nie przekonało” kiedy Ty sam o filmie, grze aktorów, pomyśle itd nie powiedziałeś woele z wyjątkiem porównań do „Bolka i Lolka” i obiadu. To co, chcesz bym powiedział – nie , nie masz racji, to jest jak „Jacek i Placek” i śniadanie? Nie żartuj sobie.
Ale skoro już naciskasz, to odpowiem :
"Pobieżnie pomykając po filmach i natrafiając na podstawowe info o tym - można przebierać
nogami w oczekiwaniu na dobrą ucztę. Mamy dwóch kultowych aktorów (w świetnej zresztą
formie), mamy dobry, ciężko-cierpki temat, jest też motyw symbolicznej listy - no to musiało
robić wrażenie, że pobije każdego po łbie i zmusi do przypatrzenia się swojej drodze z
własnymi taczkami. Pierwsze 20 minut wróży ze się nie rozczarujemy, potem - ze sceny na scenę
film zyskuje na uroku, wybornieje, wydzielając zachwycająca woń. Nie wspominając o finale.
Biorąc pod uwagę jakich aktorów miało się do dyspozycji i jaki wymyśliło się im powód spotkania nie ma tutaj zaskoczenia.
Postać Nicholsona , pełna sarkastycznego humoru i potocznej ironii oraz cierpkości i jadu. Przeciwieństwem do niego jest Freemana – „ciepła klucha” – wspaniale dobranie dwóch postaci.
Dało się poczuć, że owa magiczna lista dla reżysera to tylko cześć filmu - późniejsze pozycje były realizowane nie byle jak, gruntownie, z polotem.

Nie dowiesz się niczego o filmie zarówno z powyższego mojego ( no dobrze,na szybko przerobionego Twojego) komentarza/recenzji jak i z Twojego oryginału.

Żeby jeszcze Ci to uprosić , rozłóżmy Twój komentarz/recenzje na części pierwsze:

„[..]potem - ze sceny na scenę film traci urok, tandecieje i podśmierduje.” O jakich scenach mówisz? Czy każda następna scena jest gorsza od poprzedniej? Co ma oznaczać stwierdzenie „traci urok? Co według Ciebie podśmierduje? Co jest tandetne (bezwartościowe)?

„Odarcie Nicholsona z jego cierpkości, sarkazmu i jadu[…]” – uważasz ze jego postać była mało sarkastyczna? Twierdzisz iż w jego humorze brak było jadu i cierpkości?

„[..] uczynienie z Freemana ciepłej kluchy bez wyrazu[..]” – taką miał role, widocznie zagrał „kluchę bez wyrazu” znakomicie.

„Dało się poczuć, że owa magiczna lista wystarczyła reżyserowi tylko na pół filmu[..]” – lista przewija się od około 30 minuty filmu do ostatniej sceny filmu. Tak wiec z moich obliczeń wynika ze to około 2/3 filmu. Na początku była krótka prezentacja obu bohaterów– mógłbyś rozwinąć temat? Nie wiem również jaki cel ma nazwanie tej listy „magiczną”?

„[..]późniejsze pozycje były realizowane byle jak, po łebkach, bez polotu.” – o których scenach mówisz? Która scena była nakręcona niestarannie, niedokładnie, nieudolnie i niezręcznie ?

„ Czy naprawdę przy wymyślaniu realizacji pozycji "śmiać się do łez" nie dało się wymyślić lepszego powodu od uświadamiania bohaterowi, że pije gówno kota?” – no tutaj drogi kolego to nic innego jak czepianie się.
Nawiasem mówiąc nie jest to żaden dziki kot nadrzewny - tego bym się czepił jak już bym musiał szukać dziury w całym – tylko po co?

I zaraz potem:
„Kto uwierzy w to, że facet kupujący kopi luwak, ba- uważający ją za najlepszy płyn pod
słońcem jest takim ignorantem i imbecylem, że nie raczył przeczytać z czego, jak, w jaki sposób jest
produkowana (zwłaszcza, że ów facet jest w filmie przedstawiony jako kumający więcej
przeciętnego obywatela USA)?””
Odpowiem na to retoryczne jak mi się wydaje pytanie w ten sposób. Istnieją inteligentni ludzie, uczeni itp. pijacy najdroższe szampany świata , bo lubią, bo ich stać – czy myślisz że dociekają dlaczego jest on tak drogi? Czy pytają jak jest produkowany? Jakie szczepy winogron zostały użyte do produkcji?

Również proponuje zapoznać się ze znaczeniem słów które używasz, tak wiec:

Ignorant – człowiek odznaczający się brakiem podstawowej wiedzy, nieuk .
Czy miłośnik filmów musi znać wszystkie kategorie w jakich przyznawane są Oskary? Czy jak lubię filmy Tarantino, to musze znać cała jego biografie? Czy ktoś może lubić, używać i wychwalać markę Apple bez wiedzy co takiego robią lepiej niż Microsoft ? Bycie ignorantem samo w sobie nie jest niczym złym. Można być inteligentną osoba i równocześnie ignorantem w jakiejś dziedzinie. Wierze w to ,bo spotykam się z tym w życiu codziennym i jedno w żadnym wypadku nie przekreśla drugiego. Osobiście jestem ignorantem w dziedzinie piłki nożnej i nie zamierzam tego zmieniać. Dopiero kiedy próbujemy innych pouczać lub udajemy znawców w tematach o których nie mamy pojęcia, stajemy się ignorantami o skrajnie negatywnym wydźwięku ( vide- Twoja próba poprawiania mojej gramatyki angielskiej , gdzie w rzeczywistości nie masz o gramatyce angielskiej pojęcia - a przynajmniej takie odczucie po sobie pozostawiłeś).
Przyjmijmy na chwile , ze chcemy koniecznie zrobić z Edwarda ignoranta(o wydźwięku negatywnym) w sprawie Kopi Luwak – Edward wie ze jest to kawa, wie jak się ja przyrządza, prawdopodobnie wie ze jest to owoc kawowca z rodziny Arabica i ze pochodzi z Sumatry. Czy można uznać ze jest to już wiedza podstawowa? Według mnie tak, gdyż wnikanie dlaczego ma taki łagodny smak, byłoby już pewnego rodzaju studiowaniem produkcji Kopi Luwak, a wiec cos więcej niż wiedza podstawowa. Wiedząc ze ziarenka kawy wys.ał ssak z gatunku „jakiegoś tam”(nie chce mi się teraz szukać co to za gatunek) byłoby już wiedza podchodząca pod eksperta w dziedzinie Kopi Luwak.

Imbecyl – 1.Pogardliwie o głupim człowieku 2.Osoba niedorozwinięta umysłowo - nie wiem czy sam wiesz co miałeś na myśli używając tego wyrazu.

Dalej piszesz:
„[..]wyszedł "Bolek i Lolek uciekają ze szpitala na biwak" – co to w ogóle za metafora? Jak taki krytyk filmowy , za jakiego być może się uważasz może porównywać dwa różne rodzaje filmu – fabularny i animowany?W tym momencie mogę Cię zapewnić, iż moja 5-cio letnia córka dostrzeże różnice miedzy „Bolkiem i Lolkiem” a „The Bucket List” choć na ten drugi jest stanowczo za młoda. Nawet jeśli obaj wiemy ze sobie tutaj dworujesz ta alegorią , ośmieszenie czy szyderstwo tego filmu w ten sposób chyba Ci nie wyszło.

Twoje podsumowanie od porównań do „Bolka i Lolka” (kto był Bolkiem a kto Lolkiem?) i biwaku(spełnianie swoich marzeń życiowych jak mniemam dla Ciebie jest biwakiem) i sprowadzenie tego filmu do pseudo-filozoficznej jadalni jest amatorszczyzną z która polemizować nie tylko się nie da, ale nie należy.

3.”Nobody cares what you think”
Zdanie to, zacytowane z filmu aczkolwiek znane mi wcześniej w innej formie – „Wszyscy maja Cię w d.pie”.
Jest to tak oczywiste, ze aż nie mam ochoty się nad tym rozwodzić. I zdaje sobie sprawę ze dotyczy również mojej osoby.
Nie podważam sensu istnienia takich stron jak Filmweb czy IMDB. Osobiście używam ich jako wyszukiwarki wszystkiego co związane z kinematografia i uważam je za bardzo przydatne( według mnie IMDB jest o niebo lepsza od Filmwebu).
Podważam natomiast sens istnienia pseudointelektualistów takich jak Ty którzy próbują na sile być lub stać się kimś kim nie są i raczej nie będą jeśli nie popracują nad sobą.
Rozumie ze są gusta, każdy z nas jest inny i ma prawo do wypowiadania swojego zdania – ja lubię to, Ty lubisz tamto, oboje możemy lubić jeszcze coś innego. Niestety, posty takie jak Twój są :
- Płytkie(często tą płytkość próbujecie zasłonić pseudo inteligentnym gdakaniem mającym na celu podniesienie własnej samooceny)
- Jałowe(brak konkretów)
- Generalizujące (uogólnianie) - „Dało się poczuć, że owa magiczna lista wystarczyła reżyserowi tylko na pół filmu” Kto to poczuł? Każdy widz? Tylko Ty?10% oglądających? Kiedy? Jak obliczyłeś ze to wystarczyło na połowę filmu? Itd., itp.
Często dochodzi jeszcze jakże popularne „haterstwo” - nasza nowa polska cecha narodowa. U Ciebie tego nie widze – chwała Ci za to.
Mój post nie miał za zadanie dyskusji z Toba o filmie, gdyż aby to uczynić, musiałbym mieć jakieś podstawy do tego , ze wiesz o czym piszesz i ze piszesz z sensem- tak nie jest.
Miał za to za zadanie spróbować zmusić Cię do zastanowienia się , zamiast bazgrać sobie bez zastanowienia co Ci ślina na język przyniesie na forum publicznym, może lepiej byłoby dokształcić się troszkę i zacząć z sensem wypowiadać się na tematy które Cię jak mniemam interesują i może w przyszłości zabłysnąć gdzieś jako felietonista/krytyk filmowy. Może poszukać, jakie punkty powinna spełniać dobra recenzja itd. ,itp. Pisząc to mam jak najszczersze zamiary, bez krztyny sarkazmu czy złośliwości.

Na dzień dzisiejszy, pozwól ze się powtórzę : „Nobody cares what you think”

ocenił(a) film na 5

Że angielski to Twój drugi język - gratulować. Czy dodaje Ci to jako znawcy filmowemu? Nie sądzę. Polecam mimo wszystko zapoznać się z pojęciem prawa cytatu.
Dokształcam sie nieustannie - czego życzę i Tobie. Czy chce błyszczeć jako znawca i krytyk? Nie chce. W innych dziedzinach? Akurat z filmem związku nie mają.

Zacznę od podstaw: to jest miejsce dla ludzi, którzy oceniają filmy. Robią to po swojemu. Czasem argumentują, czasem nie, czasem grzecznie, czasem z innego rogu. Tekst, ktory tak Cię wzruszył nie był recenzją (z tego też i powodu nie widnieje jako recenzja) lecz moją oceną tego filmu, umieszczoną we właściwym dla tego rodzaju ocen miejscu. Mojość tej oceny zakłada wolność wypowiedzi (oczywiście w granicach wskazanych m.in przez prawo).
Po kolei, a raczej ad hoc:
1. Być może będziesz zaskoczony tym, jak dużo o zakupowanych towarach wiedzą Ci, którzy płacą za nie najwięcej. W odniesieniu do kopi luwak (która zresztą nie jest żadnym gównem kota-tak na marginesie) egzotyczność sposobu produkcji tegoż napoju powoduje, że obija się o uszy tych, którzy chociaż trochę interesują się tzw. światem (a za takiego Jack w tym filmie był sprzedawany). Wybranie oświecenia "pijesz gowno kota" na listową pozycję uśmiać sie do łez - mi nie podchodzi. Może? może. Tobie podchodzi. Może? może. Kwestia poczucia humoru - póki co, każdy ma swoje. Piszesz, że wiedza od jakiego gatunku "kota" pochodzi kał, z którego wybiera się ziarna to wiedza ekspercka. Mylisz się. Ten, kto uznaje sie za smakosza kawy taką wiedzę posiada (wszak to najdroższa i najsłynniejsza kawa)
2. Twierdzisz, że o aktorstwie i pomyśle nie było mowy w mojej "recenzji". Otóż była. Przeczytaj jeszcze raz. Świetna forma, taki i taki powód spotkania. Przeoczyłeś zanim splunąłeś.
3. Parafraza mojej wypowiedzi - ok, niech Ci się dobrze bawi. Twoje - wybacz proszę - już po poście zaczynającym od tego, że nikogo nie obchodzę - nie skusiły mnie do zapoznania się z ich treścią.
4. Ingorant, imbecyl - użyte zgodnie z zamiarem. Możesz się pobawić w Wielkiego Brata i skazać mnie za myślozbrodnię - ale skutek Cię rozczaruje.
5. Jak można porównywać film fabularny i animowany? Cóż - tylko próżnia od prózni niczym się nie różni. Istotą porównania jest zaiste to, że konfrontuje ze sobą dwie odrębne, inne zjawiska, rzeczy, osoby itp. Oczywiście, że można porównać film fabularny do kreskówki, tak jak dramat do komedii. Wszak nie chodzi ani o technikę, ani o tematykę - a o rodzaj i/czy skalę wywoływanych nimi emocji. Bolek i Lolek to całkiem gładka, prosta, ucieszna opowiastka - dokładnie taka sama (dla mnie) jak Choć goni nas czas. Słusznie zauważają niektórzy, że stopień nieprawdopodobieństwa pewnych zdarzeń i sytuacji psuje ten film. Nie chodzi tylko o "gówno kota", ale także o fakt tak cudnie nieprzeszkadzającej śmierci (higienicznej, czystej, dwaj terminalni faceci zwiedzają świat w stanie, w którym sił wystarcza ledwo na pierdnięcie). Pewnie, że można przymknąć na to oko (film to film - niech pokażą jak łamie sie prawa fizyki i biologii) ale akurat w tym filmie mi to przeszkadza (dokłada sie do listy niedoskonałości).
6. "Dało się poczuć, że.." - tu pytasz kto poczuł, ile osób. Nie wiem. Ja poczułam, ja napisałam. Możesz zrobić ankietę, ale czy jej wynik (jaki by nie był) unieważnia moje odczucie?
7. Tak - Jack w miarę lotu klatek traci na jadzie i uszczypliwości, choć początkowo próbowano go ciągnąć znaną z poprzednich filmów sarkazmorodnością.

Na ogonek: film mnie zawiódł. Nie dlatego, ze jestem krytykiem, nie dlatego, że recenzuję (nie robię tego - wystarczyło zanim wyplułeś cały jad - sprawdzić). Zawiódł głownie dlatego, że świetny pomysł i tacy sami aktorzy, a wyszło coś gównianie amerykańskiego. Słynna lista jest od którejś pozycji traktowana po łebkach, dialogi - poza kilkoma wyjątkami - abecadłowe i przewidywalne, Freeman - nudny w niepiękny dla niego sposób (a potrafi nudzić wspaniale).
Dla mnie film, w którym z miernego/średniego aktora wykorzystało się do cna tworząc niezapomnianą rolę (vide: pierwszak w Komedii) zasługuje na więcej niż taki, w którym usypało się wyśmienitych kulciaków byle było. I to tyle. Moje zdanie o filmie przeze mnie obejrzanym. Ani recenzja, ani krytyka, ani nawet rozprawka. A co mówi o filmie "poryczałam się jak nigdy" albo "super - kinomaniacy warto!"? Czy nie tyle samo co nie super, co nie poryczałam sie do łez? Zarzucasz mi uznanionowość, ale i po Tobie nie widzę żebyś tępił tych, którzy chwalą film za brak wskazania "konkretów". Tak to już jest - tacy jesteśmy.

Oceny w stylu płytkie, jałowe, generalizujące (ojej - a "super film" to daleko od generalizacji) pozwolę sobie pominąć milczeniem. Wszak masz prawo - jak i ja - widzieć swoje i swoje odczuwać.

Na marginesie i na koniec: wszedłeś na moją wypowiedź i zacząleś od cytatu (łał), w którym od razu zaznaczyłeś, że wszyscy mają mnie w d..... po czym - mając mnie w d.... - stwierdziłeś, że spoko że coś "próbuję" kreślić. Pomijam fakt czy dysponujesz taką wiedzą, wykształceniem czy kwalifikacjami, które pozwalają Ci oceniać czyjąś wypowiedź (a jeżeli tak to pod jakim kątem?) - oceniaj sobie ile chcesz. Tyle że od razu puściłeś bąka, od razu próbowałeś zrównać rozmówcę z ziemią. Dlaczego? Bo Twoim zdaniem film był super duper i na 10, a moim - ledwizną i skromnizną. Jeszcze raz - to jest filmweb. Zapoznaj się z przeznaczeniem tej strony, wysil sie odróżnianie recenzji od wypowiedzi użytkownika. Nasza nowa polska cecha narodowa udziela się również wytrawnemu Anglikowi z dziada pradziada. Patrioci by się zachwycili.
P.S. "Bolek i Lolek" to nie metafora. Ale nie dokształcaj się - wystarczy, że opanujesz cytaty Nicholsona.

użytkownik usunięty
Ubikwist

Kurcze, fajnie sie rozmawia, ale chyba nie bede mial czasu na dokładna odpowiedz.
Nie chcialo Ci sie czytac w calosci mojego postu? Trudno, jakos przeboleje :)
Ja za to przeczytalem Twoj najnowszy post dwukrotnie - nie zebym nie zrozumial za pierwsym razem, raczej jestem pod wrazeniem ile dodales "detali " do swojej pierwszej wypowiedzi, jakze klarowniejszy robi sie obraz tego , co Cie wkur...lo w tym filmie.

Co do angielskiego - nigdzie nie napisalem ze ma to jakis zwiazek z moja wiedza jako znawcy(? - ja tak powiedzialem?) filmowego.

Mozliwe ze masz racje co do znawcow i koneserow" wysranej" kawy - nie da sie tego sprawdzic, gdyz musielibysmy spytac wszystkich , ktorzy to pija , czy znaja proces produkcji. Awykonalne, aczkolwiek moge przyjac to za argument in plus dla Ciebie.

Napisales na poczatku ze gra dwoch kultowych aktorow, ale nie napisales o ich grze w tym, filmie.Czy zawiedli? Czy nie warto ogladanac tego filmu dla nich dwoch?
Scenariusz napisany w dwa tygodnie - a wiec na kolanie.
Ile naprawde dobrych filmow wychodzi rocznie, ktore warte sa ogladniecia?(pisze o US, nie wliczam do tego kina europejskiego ktore - chyba sie ze mna zgodzisz - stoi na znacznie wyzszym poziomie)
Na tym tle ten film jest naprawde dobry(wedlug mnie)

W dalszym ciagu nie rozumie uzycia wyrazow ignorant i imbecyl.

Uzywajac stwierdzenia "Dalo sie poczuc..." niejako narzucasz czytającemu ze on i inni tez poczuli.A kto nie poczuł , ten... ;) Gdybys napisal "Poczulem, ze owa lista..." wtedy jest to całkowicie subiektywne odczucie z ktorym sie nie polemizuje.

Oczywiscie ze Jack traci - przeciez o tym jest ten film po czesci. Jack sie zmienia(wolne zarty - ludzie sie nie zmieniaja mi powiesz)...ok, Jack ewoluuje , nabiera cech przy Morganie , ktorych nie mial badz tez nie chcial miec.

Co do "poryczalam sie jak nigdy" i "super - kinomaniacy warto!" - jak mogę z nimi polemizowac, skoro mam podobne odczucia? Twoj komentarz przeczytalem, i po jego przeczytaniu, nadal nie mialem pojecia dlaczego tak naprawde ten film Cie zawiodl. A chcialem wiedziec, ujrzec to , co mnie umknelo kiedy cieszylem oko i ucho ogladajac ten film.

Ocena Twojego komentarza miala sie nijak z ocena filmu. Chcialem uslyszec konkrety, co , gdzie,kiedy. Pomyslec, dlaczego mnie sie ten film tak podobal, a innym(w tym Tobie) nie dokonca.
Napisalem ze spoko ze cos tam nakresliles (podoba mi sie ten wyraz, choc lepiej brzmi po angielsku:) ) gdyz duza czesc osob tutaj nie jest w stanie wykrzesac z siebie minimum i napisac plusy/minusy filmu. Walnie taki jeden z drugim ocene 1 czy 2 i napisze "gowno, trzymac sie z dala", dlatego napisalem ze doceniam iz przynajmniej probujesz cos tam nakreslic :)
Co do "P.S "Bolek i Lolek" to nie metafora" - pomylnęło mi sie z porownaniem.
Wiem ze sie tlumaczyc bede, pisalem na laptopie na jednym kolanie a na drugim siedziała corka ogladajac "Frozen".

Na koniec naszej rozmowy. "Wszyscy maja Cie w d.pie" nie mialo miec odnosnika tylko do Ciebie, jest to raczej stwierdzenie ogólne dotyczace socialu jako takim.Nie bylo to rowniez wprost do Ciebie - bylo niejako rozwinieciem cytowanego "Nobody cares what you think" w nastepnym poscie . Przepraszam , jesli Cie to urazilo.
Pozdrawiam


ocenił(a) film na 5

Spoko spoko - wyjaśniłeś par excellence co do mieć w d... - nie ma sprawy.
1. Co do kawy - nawet w Polszy (za pomocą wujka googla) ludzie, ktorzy lubią kawę obczajają luwaka. Sporo tego nawet na alle gro i buczy (choć w cenach sugerujących pochodzenie z kupska mruczka sąsiadki - no ale jednak)
2. Nie tyle że nie chciało mi się czytać co czas dzisiaj nie z gumy niestety (nadrobię przy sposobności)
3. O aktorach bylo, że w świetnej formie. Z tym samo aktorstwo dla mnie filmu jeszcze nie czyni - i dobrze zagrana rola na kiepskim scenariuszu (a co do części tego scenariusza mam zastrzeżenia) bywa nie w smak (a nawet ze względu na scenariusz gorszy do aktorów - nie w smak podwójnie)
4. Nigdzie nie znajdziesz wyrażenia "nie warto". Generalnie rzadko "nie wartuje" - jakby sie człowiek uparł to i w Kevinie samym w domu znajdzie jedną linijkę, jedną scenę która uśmierca "nie warto"
5. Używajac stwierdzenia "dało się poczuć" sugerujemy że czyjeś zachowanie, jakaś sytuacja ma znamiona pozwalające na przyjęcie danej interpretacji (np. mówisz do białogłowy "jak mnie wczoraj zignorowałaś na FB to dało się poczuć, że masz mnie dość") Niekoniecznie oznacza to, że poczuli wszyscy, że poczuło pół gminy, że tak ustalono w referendum.
5. Pytasz jak możesz polemizować skoro masz podobne odczucia. Polemizować (prowadzić dyskusję) możesz i z nimi - wspólne odczucia nie przekreślają możliwości wymiany zdań. A skoro już o ODCZUCIACH - to jak chciałbyś przekazać komuś swoje odczucia? Można o nich np. opowiedzieć, zaśpiewać, napisać (tak jak ja), ale trudno "przekonać" kogoś, że np. osoba która Cię drażni powinna być drażniąca dla wszystkich. Tym bardziej żądać konkretów. Toż tłumaczę Ci - dla mnie film ma to i to nie tak, to i to mi nie podeszło, to i to wpływa na brak lajka itp., itd. W konsekwencji należy uznać, że mamy inne busole, inne gusta, inne filmowe rewiry. I kropka. Nie wtryniam się z moimi "ale ten film jest do dupy" na wątki w których się nim zachwycają. Niech sie zachwycają - to dobrze, że komuś taka robota się podoba (no bo w końcu to robota). Stoimy (Ty i ja) pod stadionem narodowym. Ty mówisz "ale super, swietne wykończenie, jakie nawiązanie do barw narodowych, jaki rozmach inwestycji" a ja "wygląda jakby rolkę papieru wcisnęli w zużytą podpaskę". No i kto ma rację? Jak możemy się zarazić odczuciami, przekonać kogoś żeby zmienił interpretację bodźców z jakich jego zmysły miksują koktail, który nam nie smakuje?
6. Kino europejskie a kino amerykańskie - trudno się nie zgodzić (choć mocno uogólniamy). Oceniając film na tle amerykańskich - cóż, pewnie byłoby wyżej, ale czy to dobry pomysł na zasilanie swojego gustu? Trudno powiedzieć. Ja mam w głowie Nicholsona i Freemana z amerykańskich ról i właśnie dlatego (wiem co potrafią kiedy mają co grać) ocena jest taka a nie inna.
Z cyklu filmów o "umieraniu nie na 100% poważnie" - o wiele bardziej zapadła mi w pamięć "Inwazja barbarzyńców" (mimo drażniącego francuskiego manieryzmu). Ma w sobie bakcyla, który na trochę zostaje. "Choć goni nas czas" jest dla mnie w tym momencie nie do powrócenia. Zwyczajnie w 90% wyparował. To również biorę pod uwagę przy ocenie filmów - jedno z istotniejszych kryteriów (do dziś pamiętam dokładnie oglądane fefnaście lat temu The wall, wszystko ze stajni Monty Pythona, Piknik pod wiszącą skałą, sprawę Gorgonowej itd). I choć wiem, że to moje kryterium o dupsko rozbić, bo jak mnie dopadnie alzheimer to uznam wszystkie filmy za zero - to jednak obecnie ma to dla mnie znaczenie.

użytkownik usunięty
Ubikwist

Pobuszowalem po filmwebie troche i poczytalem Twoje insze posty i ...jestem w szoku.
No jak mogles. No jak.
Cofam moje SCRIBLINGI i cale wypociny ktore tutaj pisalem na temat Twoich umiejetnosci PISANIA.
Nie wiem , czemu ten post tak na mnie podzialal jak plachta na buchaja.
Chlopie , masz dar, niektore posty sa lepsze niz recenzje na Filmwebie , a do tego jajcarne i pisane ciekwawym, wciagajacym jezykiem.

Mea culpa, mea culpa mea bardzo wielka culpa.
Pozdrawiam i do zobaczenia na forum innego filmu...miejmy nadzieje w lepszej tonacji :)

ocenił(a) film na 5

Stanąłeś w szranki w obronie filmu, który zrobił na Tobie wrażenie. To ogólnie przecież bardzo pozytywna rzecz. Zwłaszcza tutaj.
Po screenach mi się przypomniała ta scena z "jestem z ciebie dumny" z ripostą "nikogo nie obchodzi co myślisz". Przyjęło mi się ów cytat z buta - kontekst uleciał (wina wyparowania filmu). No i od tego się posypało z zacietrzewieniem.
Co do pisania, talentu lub jego braku to wiesz jak jest - opinie użytkowników (filmwebowego plebsu) są często gęsto ciekawsze od recenzji (autorstwa filmwebowej szlachty), bo w przeciwieństwie do nich nie muszą spełniać karkołomnych jak dla dość osobistej oceny wymagań. Film to film - wywołuje skojarzenia których nie powinno się kontrolować i których nie da się przekazać czytelnie dla wszystkich. Recenzja to jak podręcznik oceny poezji ze "Stowarzyszenia umarłych poetów". Pieczołowity i dopracowany w swojej zbędności i bezsensie.
Jak podchodzą Ci filmy o przyjaźni w trudnych warunkach to polecam Ci (o ile nie widziałeś) "Bombon. Historia pewnej przyjaźni" http://www.filmweb.pl/Bombon.El.Perro Nie nadaje się do oglądania "w tle"- trzeba się przyłożyć do scen, co rekompensują świetne zdjęcia. Został mi w pamięci i siedzi.

ocenił(a) film na 7

A ja sie odniose do Twojej znajomosci jezyka ojczystego, bo angielski to ponoc Twoj drugi jezyk, ale polski, to jednak jak mniemam pierwszy, a wiec:
czasownik rozumiec, odmienia sie w pierwszej osobie: ja rozumiem, a nie ja rozumie, bo rozumie, to on/ona/ono, zas czasownik ogladnac, to regionalizm i slabo brzmi, a w jezyku polskim, literackim,
to obejrzec.
Pozdrawiam:-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones