PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=4669}
7,2 3 841
ocen
7,2 10 1 3841
6,1 8
ocen krytyków
Constans
powrót do forum filmu Constans

Od razu wyjaśniam - film jest dobry, co odpowiada w skali FW ocenie 7/10. A dlaczego Zanussi i hipokryzja ?? W jego filmie główny bohater jest "niedopasowany" do peerelowskiej rzeczywistości i stąd biorą się jego kłopoty. Portret psychologiczny hiperuczciwego Witka jest spójny i prawdopodobny, więc film ogląda się bardzo dobrze. I nagle jedna scena budzi nas ze snu: scena, kiedy Witek w rozmowie ze swoim kierownikiem odmawia wykonania pracy na rzecz jakiegoś "dygnitarza" w ramach obowiązków służbowych. Odmawia, gdyż uważa, że w demokracji nie można dopuszczać do takich nadużyć. Scena symboliczna mimochodem, bo PRL miała już za sobą w momencie kręcenia filmu setki ofiar (sami znacie te daty: 1956, 1968, 1970, 1976). Zanussi mógł sobie darować tę "demokrację", która zabrzmiała jak dłuuuga fałszywa nuta. Nasz bohater na moment śmiesznieje i przemawia nie swoim językiem. Zanussi przemawia ustawi Witka niczym ideolog i już tylko nam pozostawia morał - gdyby wszyscy dygnitarze byli uczciwi tak jak Witek, nasza demokracja (roku 1980) byłaby idealna. Oczywiście Witek nie miał szans dotrzeć do publiczności ze słowami "nie biorę udziału w tym gównianym teatrzyku zwanym peerelem" lub podobnymi, bo cenzura zatrzymałaby film. Zanussi musiał się ocenzurować, złamać się "wewnętrznie", dzięki czemu mógł bez problemu kręcić kolejne filmy o kolejnych "niezłomnych" i nie uznających kompromisów. I dlatego jest hipokrytą...

ocenił(a) film na 7
pi_kawka

*** UWAGA SPOILER ***

"Demokracja" w "Constans" nie ma nic z hipokryzji. Film nakręcono w 1980 roku - trwał wtedy tzw. "festiwal solidarności". Ta wykrzyczana prosto w obiektyw "demokracja" była wtedy wyraźnym manifestem popierającym nowy ruch i wskazywała, że zmiany są potrzebne. I nie ma tu nic do rzeczy fakt, iż "S", a dokładniej postsolidarnościowi politycy, który od kilkunastu lat rządzą Polską, odeszli od swoich korzeni tak daleko, że dziś NIE RÓŻNIĄ się od krytykowanego wtedy partyjnego establishmentu. Musiało minąć 30 lat, żeby wrócić do punktu wyjścia...

Przy okazji - muszę przeprosić Zanussiego, bo początkowo nie zrozumiałem tego filmu. Wyraziłem to nawet dając tu niską ocenę... Aż olśniło mnie dziś rano, kiedy myłem zęby. W pierwszej chwili nie doceniłem wyrazu ostatniej sceny...

Film jest sprawnie (jak to u Zanussiego) poprowadzony. Przykuwa uwagę widza, ale w pewnym momencie postać głównego bohatera zaczęła mnie irytować. Jego ośli upór zaczynał tracić w moich oczach na szlachetności. Czekałem na konkluzję i kiedy nastąpiła finałowa scena i pokazały się napisy, stwierdziłem, że jest niewystarczająca, nic nie wnosi do historii. Ot, kolejny epizod w życiorysie Witka, z którym będzie musiał sobie jakoś poradzić a scenarzysta nie wiedział co robić dalej i zamknął sprawę. Jakże się myliłem.

Tytuł sugeruje stałość, stan równowagi. Gdzież jej szukać w owym filmie? No właśnie w ostatniej scenie. Przez cały film widzimy, jak główny bohater bezkompromisowo "ładuje" jedną szalę równoważni. Kiedy wydaje się, że dotrwa w swej "cnocie" do końca, los płata mu psikusa. Nieumyślnie zabija (rani?) niewinne dziecko. Bilans musi wyjść na zero! Chciałeś być "świętszym od papieża" - nie da się.

Jaki z tego wniosek? Czyżby Zanussi chciał uspokić sumienia widzów (i swoje zapewne), że drobne świństewka jakie popełniamy na co dzień nie są niczym strasznym? Że w życiu nie można być krystalicznie czystym, bo natura na to nie zezwoli? Smakowita puenta. Choć film troszkę za długi. Miałby lepszy wydźwięk w postaci krótkometrażówki (30-45 minut).

Dlatego daję 7/10.

WujekDobraRada

Jedno sprostowanie. Witek zachowuje się "jak Święty" ale święty nie jest.
Wyjątkowo intratną robotę dostał po protekcji nie w pośredniaku, telefony
w sprawie matki, układy w światku alpinistów. Jemu się wydawało, że jest
wyalienowany ale nie był. Czytałem, że Zanussi planuje dokrętkę kilku
filmów min. Barw Ochronnych i Constansu.

darek638

W takim razie czekam z niecierpliwością na "dokrętkę".

ocenił(a) film na 6
darek638

Dokrętka Constansu to "obce ciało". Ciekawe, czy film będzie równie "drętwy" (tzn. bez polotu reżyserskiego ale za to z ciekawą i ważną tematyką).

ocenił(a) film na 7
darek638

Rzuciła mi się w oczy właśnie ta hipokryzja - bohater z infantylną wręcz naiwnością dziwi się ludziom próbującym dorobić na lewo, prowadzi krucjatę na rzecz uczciwości, ale sam swoją pracę, pozycję i drobne przysługi zawdzięcza wyłącznie znajomościom z kolegami ojca albo córką wojewody.

Film o którym mowa powstał jeszcze przed tym postem. Jest to "Rewizyta" z 2009 roku, opowiadająca w formie rozmów dalsze losy bohaterów "Barw ochronnych", "Constansu" i "Życia rodzinnego".

ocenił(a) film na 9
WujekDobraRada

To jest całkiem prawdopodobne, że właśnie natura (ludzka zwłaszcza) na taką krystaliczną czystość nie zezwoli. Dlatego uczciwość bohatera "Constans" graniczy z głupotą, z zanikiem instynktu samozachowawczego.

ocenił(a) film na 7
WujekDobraRada

Film był kręcony zimą i na wiosnę 1980 roku, a premierę miał tydzień po porozumieniach sierpniowych. Nie może więc jeszcze nawiązywać do "festiwalu Solidarności".

ocenił(a) film na 8
WujekDobraRada

To najlepszy komentarz w całym tym wątku.

Swojego zdania na temat filmu i głównego bohatera nie jestem pewna. Uczciwość w czasach ogólnego fałszu i pozoru jest cnotą, jednak taka jedna jednostka jak Witek nie jest w stanie zmienić ogółu. Zwłaszcza, gdy trzeba kombinować, aby przetrwać, a za PRLu tak było.
Co do przeznaczenia i woli losu, o której wspominał niejednokrotnie Witold, na pewne sprawy nie ma się po prostu wpływu. Ale są przypadki, w których dzięki zdrowemu rozsądkowi i pracującemu umysłowi, ludzi są w stanie przewidzieć to i owo. Zwłaszcza ludzie, którzy poznali życie i mają jakiś bagaż doświadczeń. I tacy, którzy umieją czytać ze zrozumieniem i przestrzegać przepisów. Np.

- nie pędź autem tak szybko, bo może dojść do wypadku
- "Teren budowy - wstęp zabroniony!" nie wchodź, bo to niebezpieczne

Igranie z losem może skończyć się fatalnie. Witek był bierny i oddał się losowi nie przejmując się niczym. Miał swoje żelazne zasady, których przestrzegał. Jednak w pewnym stopniu był hipokrytą. Nie uznawał oszustwa, nawet dla dobra ogółu (kasa dla kolegów z pracy), ale sam oszukiwać był gotów, byle by matka miała zapewnioną opiekę w szpitalu.

ocenił(a) film na 6
pi_kawka

"Zanussi mógł sobie darować tę "demokrację", która zabrzmiała jak dłuuuga fałszywa nuta."
tak, celnie punktujesz w samo sedno. Takich zgrzytów było więcej... czasami też kompletnie niepotrzebne ujęcia - specjalność Zanussiego (choć oczywiście można dorabiać teorie z palca wyssane). Inny fałszywy ruch - to to co mówi matematyk, że "ale tak jest elegancko" - dokładnie odwrotnie jest, jeśli coś się da rozwiązać prościej, nie używając ogólnych zawiłych teorii to właśnie z tego się korzysta (i tak jest ELEGANCKO) a nie strzela z armaty do wróbla.

ocenił(a) film na 5
kyle_reese

"Przedmioty idealne którymi zajmuje się matematyka są osobliwie piękne(...)

Dzięki tej dyscyplinie mogę osiągnąć maksimum wolności przy najbardziej niesprzyjających warunkach(...)

Matematyka to jest gra, w której sami ustalamy reguły, gra jest piękna czysta, ale przynosi rozczarowania bo jest tak daleka od rzeczywistości od której Pan chce uciec...

Czy Pan na prawdę wierzy, że świat się poprawi jeżeli przybędzie jeden sprawiedliwy?

ocenił(a) film na 6
mathkit

Co za bełkot. Na tym poziomie nie ma co dyskutować.
Z całego serca współczuje.

ocenił(a) film na 5
kyle_reese

To cytat z tego filmu, który stanowi podsumowanie całej fabuły.

ocenił(a) film na 7
pi_kawka

Mnie słowa Witka o demokracji nie rażą. Przecież nie mówił tego do kolegi, do którego miał zaufanie, ale do szefa. Użył więc - rozsądnie - argumentu odwołującego się do oficjalnej ideologii, pokazując, że takie praktyki sa sprzeczne z oficjalnie głoszonymi wartościami. Tak się w tym czasie robiło. Jednoznacznego określenia ("złodziejstwo") Witek zaczął używać później, gdy był już zdesperowany.
Jeżeli już można mówić o fałszu, to w innej scenie. Wtedy, gdy matka pyta Witka, gdzie sprzeda dolary, dając do zrozumienia, że sprzedaż ich na czarnym rynku jest czymś złym, bo potem ludzie na czarnym rynku kupują dolary, żeby kupić leki zagraniczne i wychodzi im to bardzo drogo. Czyli, że Witek, sprzedając dolary na czarno, brał moralna odpowiedzialność za czarnorynkowy kurs dolara i trudną dostępność leków z zagranicy? Bez sensu.
Z perspektywy czasu interpretuję filmu Zanussiego inaczej, niż pierwotnie.
Po pierwsze - nie ma w nich krytyki stosunków społecznych, peerelowskich realiów. Zanussi skupia się wyłącznie na uwarunkowaniach psychologicznych swoich postaci i abstrahuje od realiów historycznych i socjologicznych.
Po drugie - Witek w zamyśle reżysera, nie był postacią, której racje on podziela. Podobnie jak i w innych filmach, Zanussi przedstawia ludzi broniących w swoim życiu pozytywnych wartości, jako osoby skrajnie bezkompromisowe, nieprzystosowane. Są szlachetni, ale kompletnie nieżyciowi. Są skazani na klęskę (którą w tym wypadku, dodatkowo, obrazuje jeszcze przypadkowy wypadek, przedstawiony w ostatniej scenie, za który zresztą Witek nie ponosił żądnej odpowiedzialności). W istocie więc, oglądając filmy Zanussiego, można dojść do wniosku, że są one pochwałą karierowiczostwa, tych wszystkich moralnych kompromisów, małych i dużych świństw, popełnianych po drodze. Pochwałą wprawdzie bez entuzjazmu, sformułowaną pokrętnie, ale przez to właśnie szalenie niebezpieczną.
Jest to (m.zd. zamierzona) konsekwencja maniery reżyserskiej Zanussiego, który robi filmy czarno-białe, w taki sensie, że jego bohaterzy są mało zniuansowani, zbyt jednoznaczni do moralnej oceny. Musimy wybierać między szlachetnym nieudacznikiem a praktycznym s#u#wysynem. Opowiadając się po stronie ludzi szlachetnych (w optyce reżysera) opowiadamy się po stronie ludzi przegranych. Otóż ludzie nie są czarni albo biali...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones