Krótko, acz treściwie.
"Cyborg" to zdecydowanie jeden z NAJGORSZYCH filmów z Van Dammem...Film obejrzałem dopiero niedawno (na VHS, a jakby inaczej :D ), ale o ile w 89' mógł dostać może słabą "piątkę" w skali dziesięciostopniowej, tak teraz ocena jest jeszcze niższa. Nie należę do zwolenników "jeżdżenia" po filmach (a samego Jeana nawet lubię), ale wad jest sporo:
1. Mimo całej otoczki a'la "Mad Max", film jest raczej wyprany z klimatu. Choćby ze względu na, po prostu słabe, dialogi ("czuję, że on może być najlepszym lekarstwem tego świata" o głównym bohaterze...LITOŚCI), do tego akcje "kopane" nie pasują do postapokaliptycznej wizji...
2. Widać, że to film klasy najwyżej B. Kostiumy dopełniają resztę - są kiczowate...Aktorstwo też nie jest najwyższych lotów.
3. Chyba zabrakło pomysłu na dobrze rozwinięty scenariusz. Sama wizja apokaliptystyczna nie rozwiąze problemu - skrypt sam się nie napisze.
A film jest po prostu nudny - ciągnie się niemiłosiernie...

Nie oszukujmy się - gdyby głównej roli nie grał Van Damme, to film pozostałby w mrokach VHSoweg zapomnienia, jak chociażby "Amerykański Cyborg" (podobny klimat).
Film oczywiście da się obejrzeć (na siłę, ale jednak), lecz nie oczekujcie dobrego widowiska.
PS: Tak pomyślałem sobie, co mogło być w "ciekawostkach"..."Zapewne gdzie film był kręcony i jakie WYPADKI MIAŁY MIEJSCE NA PLANIE" - pomyślałem i niestety miałem rację...Sami przeczytajcie - stracić oczy/wzrok dla tak słabej produkcji to już ZUPEŁNIE nieodżałowana sprawa.
PS2: Dopóki nie widziałem tej produkcji myślałem, że to film a'la "Terminator - karateka". Pomyliłem się co do pomysłu, ale nie co do jakości.
Ocena:...powiedzmy 4+/10 (za Jeana)