Nie jestem fanem Washingtona i filmy z nim oglądam tylko kiedy nie mam nic lepszego do
wyboru, ale w tym wypadku nie tylko podoba mi się jego występ tak samo jak Fanning. Dzieci
czy nastolatki w filmach akcji są dla mnie zbędnym balastem który należałoby jak najszybciej
odstrzelić, albo scenarzystę za umieszczenie ich w filmie, Człowiek w ogniu stanowi wyjątek.

Żadna postać nie wypadła słabo nawet Marc Anthony jest znośny, bohater jest
wiarygodny(bardziej niż McClane), schemat nie jest nowy, ale realizacja odbiega od
tradycyjnego "Hollywood bullshit". Wrażenie psuje puszczenie motywu z Gladiatora więcej niż
raz oraz różne udziwnienia w filtrach i latająca kamera ale biorąc pod uwagę że akcja dzieje się
w Meksyku da się to tolerować jako że są to tylko krótkie wstawki które pasują do filmu.

Może nie załapuje się do klasyki kina akcji, ani nie zapada w pamięć dialogami, ale przez brak
zbędnych elementów to na pewno film który zapewnia rozrywkę i pozwala odpocząć od CGI bez
którego teraz filmowcy nie mogą sie obyć.