ale nie oszczędzili widza
Film jest świetny, zresztą zależy dla kogo. Jak się nie jest fanem to się nie ocenia... Ja nienawidzę Brada Pitta, nie oglądam z nim filmów - krótka piłka -.-
Krytykiem? Proponuję więc wcielić się w niego całym sobą, nie jedynie środkowym palcem prawej dłoni, i przytoczyć argumenty, wypisać wnioski, przedstawić obiektywną ocenę (oraz subiektywną w formie ciekawostki), na dobry początek poproszę wypowiedź zbudowaną z ~500 liter. Pozdrawiam.
Zgadzam się. Takie tematy, jak ten tutaj, to o kant d*** potłuc. Nie różni się wcale od trollowych prowokacji.
nie rozumiem Twojej filozofii... "Jak się nie jest fanem to się nie ocenia"??? A jak się zostaje fanem? Patrząc na tytuł na bilbordzie? Czy może czytając recenzję??? Żeby ocenić czy czy jest się fanem czy nie, trzeba film obejrzeć, a jak się go obejrzy to się go ocenia... taka idea filmweb'u :) Gdybyśmy oceniali tylko filmy, które nam się podobają, to po co istniałby ten serwis? dla mnie trochę pokrętna ta Twoja "logika" ;)
właśnie obejrzałam, namówiona przez koleżankę i... zawiodłam się. Chyba za dużo oczekiwałam, nie nazwę filmu dnem, ale był mocno średni. Teraz przynajmniej wiem, że po bollywood więcej nie sięgnę, bo dla mnie to strata czasu
Właśnie ! Dla ciebie to strata czasu, więc nie oglądasz ! Jak obejrzysz następny i też będzie nudny to po co go oglądałaś? O to mi chodzi :D Ja lubię "inne" filmy dlatego mnie to kręci a jeśli ktoś nie lubi to po co ogląda? Ja nie lubię kina polskiego to raczej nie oglądam, a nawet jeśli obejrzę to nie ocenię źle bo ja tego nie lubię ale tak naprawdę dla wszystkich innych to arcydzieło :D
Ja podchodzę do sprawy inaczej - oglądam różne filmy, czasem nawet z "półki", której nie trawię, na przykład dlatego, że o danym filmie jest głośno i chcę sprawdzić, czasem dlatego, że mąż chce obejrzeć (tak jest z polskimi filmami z lat 50-80). Zawsze oceniam to, co oglądam i oceniam zgodnie z tym, co czuję. Po jednej nietrafionej komedii nie skreślam wszystkich innych, po jednej kiepskiej roli nie skreślam aktora... W końcu ocena filmu ma być oceną wszystkich, którzy go oglądali, a nie punktowaniem "który wielbiciel do więcej". Jakbyśmy tak wszyscy do sprawy podchodzili, to większość filmów miałaby oceny na poziomie 8-10, a jednak niektóre mają np 4,5, więc oceniają i Ci, którym się nie podobało
No widzisz :D Z tobą jest dobrze, ale są ludzie dla których ich uprzedzenia są ważniejsze od tego jaki jest film... W każdym razie ja już nie patrzę na tą nic nie znaczącą średnią i ranking na filmwebie. To już straciło sens kiedy ludzie robią 10 kont i dają 10 jednemu aktorowi :(
Nemo2004, napisałaś, że sięgasz czasem po filmy z "półki", których nie trawisz, to dlaczego od razu zrezygnowałaś z Bollywood po obejrzeniu K3G? ;p
Dla mnie Twoja decyzja wydaje się dziwna. Dzisiejsze filmy bollywoodzkie coraz bardziej odbiegają od np. takiego "czasem słońce czasem deszcz" i filmów kręconych przed rokiem 2000. Dla hindusów takie filmy to już klasyka, np. Żona dla zuchwałych. Teraz starają się robic filmy tak, by były bardziej zrozumiałe dla ludzi z Europy ("Devdas" ma pełno ukrytych symboli, o których kto nawet mało wie po obejrzeniu filmu, ale gdy się potem dowie, co to wszystko oznacza patrzy na film z innej perspektywy), upodabniają trochę do filmów amerykańskich, co oczywiście im nie zawsze wychodzi, ale trafią się filmy, które są naprawdę godne obejrzenia.
Tak więc, jeśli jednak kiedyś skusisz się na obejrzenie indyjskiego filmu zacznij od nowszych filmów, np. Fanaa, We are family, My name is Khan etc. :)
Madleen - ja w swojej ignorancji ;) określam mianem bollywood filmy produkowane w Indiach, ale wyłącznie muzyczne / musicalowe / przesycone muzyką i po "Czasem..." po taki właśnie nie sięgnę, bo ta muzyka zwyczajnie mnie drażni, jest jej dla mnie stanowczo za dużo, a już tańce w męskim wykonaniu - koszmarne!. W w w/w filmie drażniło mnie też (zapewne wynikające z kultury tamtych rejonów) infantylne podejście do życia, czasem (dla mnie!!!) groteskowo przepełniony szacunkiem stosunek do rodziny.
My name is Khan, który to film widziałam, był dla mnie rewelacyjny, ale sama to przyznasz, że to nie to samo kino, co w "Czasem....", to film mądry, poruszający ważne kwestie (politykę, chorobę, ludzkie uprzedzenia, ksenofobię, dramat rodziców po śmierci dziecka). Po takie kino mogę sięgnąć, więc jeśli któryś z filmów, które mi polecasz spełnia moje "warunki" chętnie spędzę miły wieczór.
Mhm, no to wszystko już rozumiem :D Oczywiście K3G i MNIK to 2 różne filmy :)
No właśnie polecam Ci obejrzec: Fanaa (są tam piosenki, ale zawsze możesz pominąc, sam film jest bardzo ciekawy), We are family (wzruszył mnie bardziej od My name is Khan - występuje tu ta sama aktorka co w K3G i MNIK, reszta obsady trochę słabsza), Fashion (ukazujący prawdziwe życie modelek, dla mnie zupełnie niebollywoodzki), Black (o głucho-niemej dziewczynce), New York (podobnie jak MNIK nawiazuje do ataku na WTC i stosunku Amerykanów do muzułmanów).
Myślę, że te filmy powinny Ci się spodobac :)