Jeśli ktoś nie widział jeszcze wpadającego w ostatniej scenie policjanta który rujnuje całą
zagmatfaną fabułę domyślając się wszystkiego w ostatniej chwili niczym jasnowidz albo maciej
wróżbita, wyprzedza cały szwadron komandosów i jako jedyny z wszystkich zaangażowanych
unika pocisków, ratuje biedną kobietę swoimi wygimnastykowanymi ruchami uprzedzając w
ostatniej sekundzie napastnika powalając go jednym nabojem i wywołującym we mnie poczucie
że niepotrzebnie pokłóciłem się z dziewczyną, niepotrzebnie wyniosłem psa i kota do drugiego
pokoju, żeby skupić się na jak mi się wydawało bardzo ciekawej i ambitnej zagadce, jeśli ktoś ma
ochote dalej patrzeć tępo w te same schematy które widział już kilka tysięcy razy to polecam ten
film w szczególności.
Primo, scena kiedy Will domyśla się, kto jest mordercą, jest niesamowita. W końcu udaje mu się zacząć myśleć jak morderca - paradoksalnie w chwili, kiedy ten morderca ponownie zabiera się do "roboty". Secundo, niezupełnie w ostatniej chwili. Dolarhyde opuszcza przecież ręcę, jakby chciał ją puścić wolno. Tertio, Will przecież nie wychodzi z tego bez szkody. Quatro, niestety z filmu wycięto ostatnią (w sumie przedostatnią) scenę, która dość jasno pokazuje psychopatyczny aspekt osobowości Grahama.
A Maciej nie jest wróżbitą, profanie. To WRÓŻ przecież xD
Zawsze przyznaje się do błędu kiedy ktoś mnie poprawi ale tym razem zdania o filmie nie zmieniam. To tak jakby tłumaczyć wyczyny strażnika texasu które też przecież są teoretycznie możliwe do wykonania ...jednak z wyczuciem dobrego smaku nie mają wiele wspólnego
Dlaczego wyczyny Graham są w złym smaku? Przecież, po pierwsze nie miał czasu, żeby czekać na wsparcie, po drugie, działał pod wpływem emocji, po trzecie "lekko" schizował, po czwarte nie odbyło się to na zasadzie: wpadł, zabił, wyszedł bez szkody.
Film jest perfekcyjnie zrobiony. Fantastyczna praca kamery, świetne aktorstwo, genialna muzyka. Ale finałowi troszkę zaszkodziło, jak już pisałam, wycięcie przedostatniej, dość psychodelicznej sceny.