PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=732428}

Czy naprawdę wierzysz?

Do You Believe?
7,1 11 451
ocen
7,1 10 1 11451
3,3 3
oceny krytyków
Czy naprawdę wierzysz
powrót do forum filmu Czy naprawdę wierzysz?
ocenił(a) film na 3
mario998

Widziałam oba. "Czy naprawdę wierzysz?" jest znacznie lepsze niż "Bóg nie umarł", co nie znaczy, że dobre.
"Bóg nie umarł" jest obraźliwym filmidłem dla chrześcijan z syndromem oblężonej twierdzy, który udaje, że jest Głęboki i Intelektualny, choć nie ma bladego pojęcia o filozofii. Ilość chochołów w tym dziele stwarza zagrożenie pożarowe, a robienie z ateistów potworów, a z widza idioty przy jednoczesnym zachwycaniu się, jacy chrześcijanie są gnębieni i szlachetni jest po prostu niesmaczne.
"Czy naprawdę wierzysz?" z kolei niewiele się różni od innych przesłodzonych dram dla osób wierzących, łopatologiczny, uproszczony, z nachalnym przesłaniem, ale w sumie nieszkodliwy. Jego największą wadą jest przeładowanie postaci i słabe rozwinięcie wątków. Film, jaki się puszcza na spotkaniach oazowych ku pokrzepieniu serc.

Z wyrazami szacunku
Kazik

ocenił(a) film na 2
Kazik_chan

Dziękuje za tak rozbudnowaną odpowiedź na moje pytanie. Ja osobiście uważam, że 'Bóg nie umarł" jest filmem fatalnym pod każdym względem. bardzo słaby scenariusz, przeciętna gra aktorska i przede wszystkim paskudna propaganda dająca do zrozumienia jak nietolerancyjna jest religia Chrześcijańska ( co nie do końca jest prawdą). Z całym szacunkiem do kinematografii religijnej, 'bóg nie umarł' swoją indolencją spowodował ( dosłownie) śmiech na sali w kinie. Dlatego planowaliśmy z kolegami się wybrać na 'czy naprawdę wierzysz' by popodziwiać kolejne wyczyny scenarzystów i jakby to źle nie zabrzmiało, pośmiać się z nieudolności tego dzieła. Jak Pan mówi, że film nie dorównuje swoim poziomem filmowi 'bóg nie umarł', to muszę przyznać , że trochę się zawiodłem.

Pozdrawiam
Mariusz

ocenił(a) film na 4
mario998

To jeszcze dopowiem:

"Bóg nie umarł" to prawdopodobnie najgorszy film świata: jednowymiarowy, źle nakręcony, zagrany, a przy tym właśnie tak bezmyślnie napisany, że śmieszny w każdej scenie.

"Czy naprawdę wierzysz?" jest lepszy technicznie, dużo spójniejszy oraz utrzymany w poważnej atmosferze, przez co mniej absurdalny. Trzeba przyznać, także przyjemniejszy w odbiorze, bo wątki przepleciono ciekawiej. Niestety nadal to film przekazujący "jedyną słuszną prawdę" i zabraniający o niej dyskutować. Czyli utwierdzający chrześcijan w słuszności swych poglądów oraz nawołujący ateistów do nawrócenia, bo nie mają oni prawa mieć innej opinii. Nie ma więc tej siły co na przykład "Egzorcysta" lub "Ofiarowanie" gdzie każdy, bez względu na poglądy będzie mógł wynieść coś z obrazu.

Jeśli chcesz się pośmiać, to zakończenie to gwarantuje.

Kilka scen mnie pozytywnie zaskoczyło. Choćby odpowiedź staruszka, gdy został zapytany "Gdzie był Bóg gdy nasza córka zginęła". Oczywiście jego słowa nie były dla mnie żadnym katalizatorem do nawrócenia, ale wydały się zarówno odpowiednie jak i spójne względem jego wiary. Przytaczać nie będę bo lepiej brzmią w filmie ;)

ocenił(a) film na 2
Lucky_luke

Yhym, rozumiem. To czy wierze czy nie wierze nie ma nic do rzeczy bo bardzo szanuje filmy Tarkowskiego dla którego odpowiedzią na wszystko jest Bóg. Ofiarowanie jest tego doskonałym przykładem. Podobają mi się też takie filmy jak "żywot Briana ", który w bardzo wyraźny sposób wyśmiewa

ocenił(a) film na 2
mario998

Drobne problemy przy wysyłaniu.
... Który w bardzo wyraźny sposób wyśmiewa religię. Bóg nie umarł natomiast jest przykładem filmu, który krytykują zarówno ateiści jak i teiści.

ocenił(a) film na 9
Kazik_chan

Dlaczego niewierzący tak bardzo oburzają się, kiedy ktoś obnaża ich nietolerancję. Czy pan sobie tego życzy, czy też nie chrześcijanie często są i byli gnębieni. Amerykanie nawet nie mają pojęcia jak nasilone jest to zjawisko. Nasza nieszczęśliwa ojczyzna jest tego wybitnym przykładem. Może opisać panu jak prześladowano wierzących w czasach komunizmu albo II wojny światowej ???? Nie... A może jednak.... Niestety oblężoną twierdzą są ludzie niewierzący ( nie wszyscy oczywiście), którym się wydaje, że ludzie mają krótką pamięć, albo którzy (całe szczęście) są jeszcze zbyt młodzi, by doświadczyć, tego czego inni doświadczyli w nie tak dawnej zresztą historii. Zatem proszę czasami zastanowić się nad tym, co się pisze, ponieważ czytając powyższe komentarze nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać. Na pewno ignorancja co poniektórych jest równa ich protekcjonalnemu podejściu do tematu. Więcej pokory i zapoznanie się z historią ( zwłaszcza Polski ) życzę.

ocenił(a) film na 3
Agnieszka66_filmweb

Nie rozumiem, dlaczego przy filmie mówiącym o protestantach we współczesnej Ameryce odwołuje się pani do Polski XX wieku, ale dobrze, odwołajmy się i do tego.

"Czy pan sobie tego życzy, czy też nie chrześcijanie często są i byli gnębieni. Amerykanie nawet nie mają pojęcia jak nasilone jest to zjawisko."
No raczej, że nie mają. Mówimy tu o kraju, w którym ok. 70% osób to chrześcijanie, z niesłynnym Pasem Biblijnym, gdzie urzędnicy łamiący prawo (tutaj myślę o Kim Davis) urastają do rangi męczenników cierpiących za wiarę.

"Może opisać panu jak prześladowano wierzących w czasach komunizmu albo II wojny światowej ????"
Może opisać pani wesołą historię krucjat, szaleństwa Hiszpańskiej Inkwizycji, naukowców płonących na stosach, zacytować Edykt z Alhambry? Prześledzić nawracanie siłą w koloniach? Przywołać konkretne nazwiska, jak choćby Shelley (po wydaniu broszurki o ateizmie wywalono go z uniwersytetu i odebrano prawa do opieki na dwójką dzieci)?

Moglibyśmy, tyle że to byłoby nic innego, jak przepychanka słowna. To żadna nowość, że dana grupa społeczna mająca przewagę prześladuje mniejszość z innym pomysłem na życie, czy to mówimy o wewnętrznych podziałach danej religii, czy starciu dwóch osobnych wyznań, czy wierzących z niewierzącymi - tyle że o ile makabryczne metody systemów totalitarnych wbijają się w pamięć przez swoją spektakularność, tak dręczenie ateistów rozmywa się w historii, jak to z tematami tabu bywa.

Zostawmy historię, bo film ani nie jest historyczny, a i my żyjemy w odmiennej sytuacji społecznej. Nadal utrzymuję, że jednak większość wierzących ma syndrom oblężonej twierdzy. Zajrzyjmy do gazet typu "wSieci", na portale prawicowe - "chrześcijanie są prześladowani za poglądy", jakieś tajemnicze, skryte w cieniu lobby dręczy wierzących, narzuca prawa, wprowadza w życie misterny plan laicyzacji społeczeństwa. Tymczasem chrześcijaństwo w Polsce ma się kwitnącą - w teoretycznie świeckim państwie każda szkoła ma osobny przedmiot o religii katolickiej (opłacany przez państwo!), biskupi nawołują do blokowania takich a takich ustaw (które dają niewierzącym opcję, a wierzących do niczego nie zmuszają), w święta religijne dostajemy wolne, ateiści dla świętego spokoju udają, że są wierzący (bo co ludzie powiedzą, nie róbmy babci przykrości)...

Powróćmy do podobnej sytuacji amerykańskiej i konkretnie samego filmu. "Bóg nie umarł" zakłada następującą narrację: główny bohater, Jedyny Sprawiedliwy w Wierze, jest uciskany ze względu na swoje przekonania - profesor się nad nim znęca i grozi zawaleniem roku/kariery, dziewczyna go rzuca, współkoledzy odmawiają wsparcia. Dla równowagi ateiści przedstawiani są jako gnoje, którzy obrażają wprost gospodynię domu i nabijają się z jej matki z demencją, rzucają swoje dziewczyny w śmiertelnej chorobie, i śmieją się prosto w twarz schorowanemu rodzicowi - samo piekło i szatani, ludzie przesiąknięci nienawiścią. Po napisach leci długa lista prześladowań, z jakimi zetknęli się wierzący na amerykańskich uniwersytetach.
A potem człowiek sobie przypomina, że akcja dzieje się na fikcyjnym uniwersytecie w Luizjanie (88% chrześcijan), a prawa studentów (płacących wszak ciężkie pieniądze za możliwość studiowania) są dobrze chronione, profesor z filmu powinien mieć poważne nieprzyjemności już na drugi dzień za prześladowanie studenta. W Internecie znajduje się mnóstwo analiz spraw z końca filmu i udowadniających, że zdecydowana większość z nich nie ma nic wspólnego z dręczeniem ludzi za wiarę.

I to jest grzech śmiertelny tego filmu - burzenie porozumienia. Jestem gorącym zwolennikiem pokojowego współegzystowania wierzących z wierzącymi w coś innego i niewierzącymi, szukania kompromisów, spokojnego (nie)wyznawania sobie swoich przekonań. Filmy takie jak "Bóg nie umarł" niszczą to porozumienie, pogłębiają podział i izolację po obu stronach, i to topornie jak propaganda radziecka. Przebaczę kinematografii wiele, ale bezczelnej manipulacji pod płaszczykiem sporu filozoficznego nie zdzierżę.

To o "Bóg nie umarł". Co do "Czy naprawdę wierzysz?"... no co ja pani poradzę, że to po prostu mocno średniawe filmidło, które można obejrzeć rodzinnie przy obiedzie i następnego dnia zapomnieć.

Pielęgnowanie pamięci o historii jest rzeczą piękną, ale bezsensowną, jeżeli nie wyciąga się z niej wniosków i przekłada nad teraźniejszość. Prześladowanie za wiarę czy niewiarę w jakikolwiek sposób - przemocą, ograniczaniem praw, spychaniem na margines - powinno raz a dobrze zniknąć, niezależnie, kogo dotyczy.

Z wyrazami szacunku
Kazik

ocenił(a) film na 9
Kazik_chan

Mój drogi, panie, strasznie jesteś zacietrzewiony i trochę to śmieszne. Fakt, że w polskiej szkole wisi krzyż to nie przywilej, tylko normalność. Dlaczego ??? Bowiem do tych szkół w większości chodzą katolicy i to oni w większości płacą te podatki. Jeszcze normalniej by było, gdyby szkoły w ogóle nie były państwowe; niewierzący wtedy posyłaliby swoje pociechy do swoich szkół, a katolicy do katolickich. Byłoby to bardzo dobre rozwiązanie. Niestety państwo, które koniecznie chce być świeckie, zmusza wszystkich do jednakowego systemu edukacji, aby mieć kontrolę nad ''rządem dusz'' i duraczy wszystkich w podobny sposób , łącznie z najnowszym zakazem kupowania drożdżówek przez uczniów, no chyba, że ten akurat jest pełnoletni i okaże się w sklepiku szkolnym dowodem osobistym. W ten sposób to świeckie państwo, nawet dziś, radośnie dotyka granic absurdu, których nawet nie wymyśliłby sam mistrz Bareja.
Podobnie jest ze sprawą wypowiedzi biskupów. To chyba normalne, że w każdym wolnym kraju każdy ma prawo ustosunkować się do wszystkiego. Jakie zaś naciski mogą wywierać biskupi? Mogą oświadczyć, że ktoś tam sieje publiczne zgorszenie i nie może przystąpić do komunii? To te nacisk??? Człowieku, nie rozśmieszaj mnie. Poza tym, tak jak to było do przewidzenia, ma pan dość niekompletną wiedzę z zakresu historii. Nie dość że porównuje pan całkiem niedawną historię Polski z historią innych krajów sprzed wieków, to jeszcze wyjeżdża pan z krucjatami oraz hiszpańską inkwizycją. Czy nie stać pana na coś lepszego ??? Wszak do stworzenia ''czarnej legendy'' hiszpańskiej inkwizycji przez Anglików przyznała się nawet stacja BBC. Niestety posługuje się pan schematami i uprzedzeniami antykatolickimi, wymyślonymi już dawno przez wrogów kościoła, łącznie z komunistami. Przyznaję, że nie wiem co się tam dzieje na uniwersytetach w USA. Jednak zadziwiające jest to, że akcja filmu "Bóg nie umarł" mogłaby się równie dobrze rozgrywać, z drobnymi korektami, w Polsce mojej młodości. Jakże dokładnie korespondowała ta sytuacja z tym, co jeszcze całkiem niedawno działo się właśnie w naszym nieszczęśliwym kraju. Pamiętamy. Z tym że w Polsce happy endów nie było. I chyba ten fakt tak rozwścieczył zapewne dawnych ubeków, esbeków i innej maści lewaków, którzy nam to fundowali. Z poważaniem.

ocenił(a) film na 9
Agnieszka66_filmweb

Muszę jeszcze coś dodać. Jest pan bardzo oburzony, gdy w filmie przedstawieni są niewierzący, którzy wyśmiewają się z gospodyni domu i jej chorej matki. Dlatego pozwolę sobie panu przypomnieć. Jeszcze całkiem niedawno publicznie w programie telewizyjnym niejaka pani Szczuka wraz z panem Wojewódzkim wyśmiewali się do rozpuku z pewnej dziewczyny, Madzi Buczek, osoby niepełnosprawnej, tylko dlatego, że modli się i prowadzi rozważania modlitewne w pewnej katolickiej stacji radiowo-telewizyjnej. Uciesze wyżej wymienionych nie było końca. Do dziś pani Szczuka twierdzi, że NIC złego nie zrobiła.

ocenił(a) film na 3
Agnieszka66_filmweb

"Fakt, że w polskiej szkole wisi krzyż to nie przywilej, tylko normalność. Dlaczego ??? Bowiem do tych szkół w większości chodzą katolicy i to oni w większości płacą te podatki."
Co nie zmienia faktu, że żyjemy w państwie ŚWIECKIM, a szkoły są PAŃSTWOWE - uczęszczają do nich nie tylko chrześcijanie, ale też wyznawcy innych religii i ateiści. Z tego co wiem, nikt nie pyta na początku klasy, jak procentowo stoją w niej katolicy, krzyż wisi niezależnie od tego, kto na lekcje uczęszcza. Wieszanie krzyża, bo na podatki łożą katolicy, to jak wywieszanie przy wejściu honorowej tabliczki na cześć najhojniejszego rodzica i pilnowanie, żeby jego dziecko miało stosowne przywileje.

"Jeszcze normalniej by było, gdyby szkoły w ogóle nie były państwowe; niewierzący wtedy posyłaliby swoje pociechy do swoich szkół, a katolicy do katolickich. Byłoby to bardzo dobre rozwiązanie. Niestety państwo, które koniecznie chce być świeckie, zmusza wszystkich do jednakowego systemu edukacji, aby mieć kontrolę nad ''rządem dusz'' i duraczy wszystkich w podobny sposób , łącznie z najnowszym zakazem kupowania drożdżówek przez uczniów, no chyba, że ten akurat jest pełnoletni i okaże się w sklepiku szkolnym dowodem osobistym."
Ależ przecież szkoły katolickie na każdym etapie funkcjonują nie od dziś, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rodzice lękający się swawolnego państwa posyłali swoje pociechy do takich placówek, często wszak na wysokim poziomie - tam i nie tylko krzyż w każdej sali, ale często i kaplica, i modlitwy przed i po lekcjach, i obowiązkowe wyjazdy rekolekcyjne, i wyjścia ze szkoły na uroczystości religijne, i WDŻ i biologia 100% zgodne z nauczaniem Kościoła. I żadnych ateistów/innowierców, o których uczucia i prawa trzeba dbać.
A, i drożdżówki mają wrócić do szkół, proszę się nie martwić, nie trzeba będzie ich kupować w sklepie obok. Uff, totalitaryzm po raz kolejny zażegnany.

"Podobnie jest ze sprawą wypowiedzi biskupów. To chyba normalne, że w każdym wolnym kraju każdy ma prawo ustosunkować się do wszystkiego."
Och, jak najbardziej. Każdy ma prawo się wypowiedzieć, niech żyje wolność słowa - mam wrażenie, że odebrała pani moją wyliczankę jako listę zarzutów, a przecież miała ona tylko wykazać, jak mocno trzyma się katolicyzm w Polsce (w tym przypadku to, jak często w sprawach publicznych wypowiadają się hierarchowie kościelni i niejedna gazeta chętnie ich drukuje), więc stawianie wierzących w pozycji prześladowanych jest kuriozalne.
Inną sprawą jest, że biskupi zajmują się bardziej polityką niż Dobrą Nowiną, a politycy nierzadko pod ich wpływem skupiają się na interesach Kościoła, a nie obywateli. Ale to zupełnie inny temat i nie mam specjalnie ochoty się w niego zagłębiać.

"Nie dość że porównuje pan całkiem niedawną historię Polski z historią innych krajów sprzed wieków, to jeszcze wyjeżdża pan z krucjatami oraz hiszpańską inkwizycją."
Pani z kolei porównuje PRL ze współczesną sytuacją, mimo że obecnie katolicy cieszą się nie tylko pełnią praw wyznaniowych, ale i przywilejami.
Jakkolwiek krucjaty i hiszpańska inkwizycja są oklepane i mnóstwo na ich temat mitów, nie zmienia to faktu, jakie to brzydkie plamy na historii Kościoła. Jak każda wojna religijna. No chyba nie chce się pani upierać, że krucjaty to taki spisek historyków.

"Wszak do stworzenia ''czarnej legendy'' hiszpańskiej inkwizycji przez Anglików przyznała się nawet stacja BBC."
Och, zapewne sądzi pani, że uważam inkwizycję za krwiożerczą organizację kąpiącą się we flakach heretyków. Proszę wybaczyć niedoprecyzowanie: tak, jestem świadoma protestanckiej propagandy, do tego jestem pełna podziwu dla wkładu hiszpańskiej inkwizycji w rozwój prawa, a także ich świetnej administracji. Co mnie mierzi, to sama idea tej instytucji - czyli religijnej policji, która pilnuje, czy każdy grzecznie modli się do prawidłowego Boga i czy przypadkiem mu się jakieś wywrotowe przekonania nie roją w główce. Jakkolwiek sąd inkwizycji wyprzedzał swoje czasy, tak wciąż był to sąd nad cudzymi przekonaniami lub ich brakiem.

"Przyznaję, że nie wiem co się tam dzieje na uniwersytetach w USA."
To zachęcam gorąco do zapoznania się z tym tematem, może pani zrozumie, jak absurdalny jest ten film w swoich założeniach.

"Jednak zadziwiające jest to, że akcja filmu "Bóg nie umarł" mogłaby się równie dobrze rozgrywać, z drobnymi korektami, w Polsce mojej młodości. Jakże dokładnie korespondowała ta sytuacja z tym, co jeszcze całkiem niedawno działo się właśnie w naszym nieszczęśliwym kraju."
Ale nie dzieje się w polskim PRLu, tylko we współczesnej Ameryce, w bardzo religijnym stanie (zaledwie 8% niewierzących, faktycznie, mają mnóstwo do gadania). A jeżeli film mówiący o współczesnej Ameryce zachowuje się, jakby opowiadał o komunizmie na sowieckich uniwersytetach, to coś jest mocno nie w porządku.
Przykro mi, że podrzucano pani kłody pod nogi w latach młodości i karano za wiarę. Ale przypominam, że komunizm zniesiono, sąsiad nie donosi już policji że Kowalska Wielkanoc obchodzi, a dzieci nie chrzci się cichaczem, żeby się przypadkiem w pracy nie dowiedzieli. Katolicy nie są w Polsce prześladowani, katolicy mają paranoję twierdząc, że ateiści/inne odłamy ich dręczą, atakują i ograniczają ich swobody.

"Jest pan bardzo oburzony, gdy w filmie przedstawieni są niewierzący, którzy wyśmiewają się z gospodyni domu i jej chorej matki."
Tak, bo jest to scena głupia, obraźliwa i absurdalna w czarno-białym podziale. Przypominam: chrześcijanka i jej ateista-narzeczony robią przyjęcie dla jego kolegów z katedry (i dziwnie się składa, że 100% gości stanowią wojujący ateiści). Wszystkim zajmuje się chrześcijanka, którą goście traktują jak służącą, zresztą chodzi między nimi jak kelnerka i podaje przekąski na tacy, kiedy oni rubasznie nabijają się z religii - kiedy w końcu nie wytrzymuje i zwraca im uwagę, nikt nie bąknie nawet "przepraszam", bo hej, ateiści nie mają moralności ani manier, pamiętacie? Naprawdę żenująco robi się w czasie kolacji, kiedy chrześcijanka podaje zepsute wino - zapomniała je wyjąć z nagrzanego bagażnika. Goście przerzucają się złośliwymi żartami (najbardziej ich bawi to, że gospodyni ich nie rozumie, bo nawiązują do filozofii), a sam ateista-narzeczony rzuca jej żart nawiązujący do demencji jej matki.
Ta scena byłaby żałosna i niesmaczna w dowolnej kombinacji, np. ateistka, narzeczony-chrześcijanin i jego znajomi z oazy, którzy pół wieczora dyskutują, jakimi niemoralnymi, żałosnymi ludźmi są ateiści.

"Dlatego pozwolę sobie panu przypomnieć. Jeszcze całkiem niedawno publicznie w programie telewizyjnym niejaka pani Szczuka wraz z panem Wojewódzkim wyśmiewali się do rozpuku z pewnej dziewczyny, Madzi Buczek, osoby niepełnosprawnej, tylko dlatego, że modli się i prowadzi rozważania modlitewne w pewnej katolickiej stacji radiowo-telewizyjnej."
A ja pani przypominam, że za te żarciki Polsat musiał zapłacić pół miliona złotych za obrażanie niepełnosprawnych (choć Szczuka nie wiedziała o chorobie Buczek i ani razu o niej nie wspomniała) i uczuć religijnych. Więc jak widać, konsekwencje były.

Z wyrazami szacunku
Kazik

Kazik_chan

"Co nie zmienia faktu, że żyjemy w państwie ŚWIECKIM, a szkoły są PAŃSTWOWE - uczęszczają do nich nie tylko chrześcijanie, ale też wyznawcy innych religii i ateiści."

Eee tam... przesadzasz i to mocno. Nie dotyczy to zresztą tylko Ciebie, ale wielu innych osób które w ostatnich latach naczytało się tekstów np. z racjonalista.pl, dokonało aktu apostazji i aktualnie uważa się za wielkich ateistów. hah ;) Ponieważ nie mam zbytniej ochoty odnosić się do wszystkich Twoich wywodów, skupię się na powyższym stwierdzeniu i dodam na koniec mały suplement.

- Co to jest świecki kraj? Nie ma czegoś takiego człowieku. Nie ma. To jedynie Twoje idee fixe.

- Człowiek jest jednością, a Ty chciałbyś żeby wkraczając do np. szkoły zostawiał za progiem część siebie. Mnie osobiście *nie* przeszkadza kiedy w urzędzie obsługuje mnie Żyd w jarmułce. *Nie* przeszkadza mi fakt, kiedy rosyjski prawosławny nosi krzyż na piersi, nawet jeśli pracuje np. w banku. *Nie* przeszkadzają mi te symbole, bo jest to *indywidualny* wybór tego człowieka, do którego ma on *niezbywalne* prawo. Dociera do Ciebie znaczenie tego słowa? Niezbywalne. *Nie* przeszkadza mi również to, jeśli określając swoje stanowisko człowiek taki, kieruje się zasadami które wyznaje. To są *jego* zasady i Tobie *nic* do tego. Nawet jeśli jest politykiem, ma do tego *pełne* prawo, bo reprezentuje określoną *grupę* obywateli o podobnych poglądach. To ostatnie w ogóle do osób Twojego pokroju *nie* dociera. ;)

- Wam ateistom taka postawa przeszkadza i to nawet bardzo. To wszystko ***nie*** (tu powinno być DZIESIĘĆ pier........ gwiazdek, cobyś tego NIE przeoczył) przeszkadza Wam jednocześnie domagać się *pełnej* akceptacji wyznawanych przez Was *idei* (sic!). Tłumaczycie takie podejście tym, że te *Wasze* zasady są *uniwersalne*(sic!) i przez to muszą być akceptowane przez wszystkich. Ponieważ są to *Wasze* zasady, stąd takie podejście jest ewidentnym przegięciem. ;)

Tak to przyjacielu, walcząc o Waszą "wolność", "równość" i "braterstwo" postępujecie *dokładnie* tak jak Wasi protoplaści z okresu Rewolucji Francuskiej. Tak, tak *o ile* będzie to tak, zgodne z *Waszymi* wyobrażeniami. Taka postawa jest w pełni tożsama z światem z Orwella 1984. Wszystkie zwierzątka są równe, ale świnki są *równiejsze* i dlatego musi być tak, jak one sobie zażyczą. ;)

To nie jest dążenie do wolności, tylko składanie hołdu *obłudzie*. hah ;) Jest to patologiczny brak akceptacji odmienności drugiego człowieka i równie patologiczne przekonanie o wyższości własnych przekonań.

I to by było na tyle. ;)

ocenił(a) film na 9
Kazik_chan

Niestety konsekwencje w sprawie Madzi Buczek były, ale tylko dla Polsatu. Pani Szczuka konsekwencji żadnych nie poniosła i dalej udziela się w mediach jako autorytet od wszystkiego, a szczególnie od moralności. Wcale też nie usprawiedliwia Pani Szczuki fakt, iż jakoby nie wiedziała o chorobie Madzi. Oznacza to bowiem, że jest nie tylko nierzetelna, nieprofesjonalna, ale wręcz mało inteligentna, wypowiadając się na temat osoby, o której nic nie wie. Zresztą sąd uznał ów program za obrazę uczuć religijnych, ponieważ Szczuka naśladowała tembr głosu Madzi, cytując słowa jej modlitwy. Pani Szczuka zresztą nie pierwszy raz naśmiewała się publicznie z cudzych modlitw, ale tym razem przesadziła, bo zaatakowała osobę niepełnosprawną. I kto tu ma syndrom ''oblężonej twierdzy'', broniąc kogoś, kto na to zupełnie nie zasługuje ? Pani Szczuka wykazała się niestety naprawdę wielkim prostactwem, a nawet chamstwem. Co się zaś tyczy szkół publicznych, to zupełnie nie ma pan racji. Nie ma żadnego wyboru. Wprawdzie można swoje dziecko posłać do szkoły katolickiej, ale trzeba za to płacić czesne. A już na szkolnictwo państwowe płacimy gigantyczne podatki. Czyli trzeba by było płacić podwójnie, a nie każdego na to stać. Państwo w ogóle nie powinno zajmować się szkolnictwem. Nie powinno być ani przymusu nauczania, ani państwowych szkół, ani ministerstwa oświaty, które coś nakazuje albo zakazuje rodzicom. To absurd. I nie jest to totalitaryzm, tylko faszyzm, który zakłada, iż państwo lepiej wie, co jest dobre dla obywateli. Poza tym, co tak bardzo niewierzącym przeszkadza krzyż w szkołach. Czyżby była to mentalność psa ogrodnika; ja nie mam, to drugiemu też nie dam. Skoro ktoś nie wierzy w Chrystusa, to co mu przeszkadza krzyż? Dostaje drgawek na widok tegoż krzyża czy też piana toczy się z jego ust. Ups.... ale to chyba ma określoną nazwę i wymaga pomocy egzorcysty.... Dla przeciętnego ateisty to przecież dwa zwykłe kawałki drewna. Czyż nie tak ? Może więc niedługo zakażemy dzieciom na matematyce stawiać znak plus przy dodawaniu liczb. W końcu to mały krzyżyk. Na przykład ja nie wierzę w latającego potwora spaghetti, więc jak ktoś modli się do durszlaka lub go nosi na głowie, to mnie to w ogóle nie wzrusza. A czy katolicy nie są prześladowani....? Sam pan stwierdził, że katolikom jest tak dobrze, bo mają wolne w święta. No po prostu ludzki z ciebie pan.... Nawet komuniści nie zdołali znieść całkowicie katolickich świąt, choć bardzo się starali. Za to niewierząca mniejszość chyba chce. Ponad to też całkiem niedawno ( i to właśnie w naszej wolnej ojczyźnie ) wybuchła wielka afera, że lekarze na Jasnej Górze podpisali deklarację wiary. I zaraz dawaj wszyscy dziennikarze podjęli śledztwo, na miarę filmów z serii ''Colombo'', kto tam też ze znanych lekarzy pod ową deklaracją się podpisał. Oj, podpisał się Iksiński, a także Igreksiński... Oj,ojjjojoj !!! Nie wolno !!! Zatem pytam się czy w wolnym kraju, naprawdę wolnym, ktokolwiek ma prawo dociekać, co tam sobie ktoś drugi składa na ołtarzu lub podpisuje w kościele ???? Czy to jest wolność ??? Nie. Zdecydowanie nie.

Agnieszka66_filmweb

Wydaje mi się, że religia, jaką się wyznaje, jest sprawą prywatną i indywidualną, dlatego lepiej by było, gdyby nie funkcjonowała w szkołach jako przedmiot (a już zwłaszcza oceniany) tylko jako "dodatkowe zajęcia" przy kościele. Jeżeli ktoś jest wierzący i zależy mu na rozwijaniu swojej wiedzy w tym zakresie, mógłby na nie uczęszczać.
Z kolei krzyże... Nie, dla przeciętnego ateisty nie są to zwykłe kawałki drewna. Jest to bezsprzecznie symbol religii katolickiej, także całkowicie rozumiem, że może komuś przeszkadzać.
Nawiązując jeszcze do prześladowań chrześcijan podczas II WŚ i komuny - obawiam się, że za czasów wojny prześladowani byli wszyscy, to nie religia była głównym (głównym!) kluczem. Za komuny również nie tylko katolicy cierpieli. Ale proszę, aby zostawić już tą przeszłość - teraz nic porównywalnego u nas się nie dzieje, a więc co innego jest warte dyskusji.
Pojęcie wolności jest bardzo ciekawym tematem do rozmowy. Czy zabranie komuś prawa do "dociekania" nie będzie ograniczeniem jego wolności? Paradoks.
Należę do "niewierzącej mniejszości" i bardzo nie chcę, aby święta zostały zniesione, lubię mieć wolne. Zresztą traktuję je jako tradycję (jaką na pewno się również stały) i obchodzę w rodzinnym gronie.
Deklaracja wiary była o tyle niepoprawna, że lekarz w stosunku do pacjenta powinien przede wszystkim być lekarzem.

ocenił(a) film na 9
Tarana

Lekarz w stosunku do pacjenta powinien być przede wszystkim lekarzem, to fakt. Problem polega jednak na tym, że relacja lekarz-pacjent może być pojmowana różnie. Czy bowiem lekarz ma leczyć chorobę czy też chorego człowieka ??? Oto jest pytanie. Poza tym nie do końca w tym rzecz. Nagonka wobec katolików polega na tym, że państwo, które natarczywie domaga się rozdziału od kościoła, nie powinno w ogóle interesować się tym czy jakiś tam lekarz, albo inny człek, podpisuje coś w kościele lub nie. Skoro wiara jest prywatną sprawą obywatela, to czemuż to owe świeckie państwo angażuje siły i środki, by ustalić kto pod deklaracją wiary, złożoną wszak w kościele, się podpisał. Po co to śledztwo, skąd takie zainteresowanie sprawą. Zatem państwo chce naprawdę rozdziału od kościoła ??? Czy też nie ??? Może tak więcej konsekwencji.

ocenił(a) film na 7
mario998

Ja powiem krótko, nie rozwodząc się nad tym, czy jest dla osób wierzących czy nie.
"Bóg nie umarł" moim zdaniem jest bardziej komercyjny, wielki koncert na końcu, studenci itp... "Czy naprawdę wierzysz?" jest bardziej poważny - jako osoba płacząca na różnych filmach, na tym wypłakałam się za najbliższe pół roku. Jest smutniejszy, bardziej prawdziwy i przez to bardziej skłaniający do refleksji.
Choć nie wiem, czy ktoś by się prawdziwie nawrócił po którymkolwiek z filmów.
Oba filmy mi się podobały, choć wiadomo, że nie są to arcydzieła, tylko, jak ja to nazywam, no po prostu film.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones