Na film trafiłem kiedyś przypadkiem i miałem wobec niego ambiwalentne odczucia. Drugi seans niestety tylko je wzmógł.
Sama fabuła opiera się na ciekawym, bardzo przypominającym kultowe "Oni żyją" Carpentera pomyśle. I to jest właśnie główny atut filmu. Jeżeli ktoś kiedyś zastanawiał się, jakby wyglądał remake tego dzieła, to wystarczy mu polecić "Czynnik kontroli".
Niestety o wiele gorzej z realizacją pomysłu. Pierwsza połowa filmu, to w miarę duszna opowieść o człowieku, który staje się ofiarą technologii i który musi walczyć o przetrwanie nie popadając przy tym w obłęd, w dodatkowo zupełnie nie rozumiejącym go otoczeniu. W tej połowie film jest bardzo dobry. Unika rozpowszechnionych schematów i pozostawia widza z całą masą intrygujących pytań.
Później jest znacznie gorzej. Nie chcę zdradzać co dzieje się dalej, po zakończeniu pierwszej fazy, ale film obiera kierunek kina akcji i całkowicie porzuca swój poprzedni klimat osaczenia. Teraz główny wróg zostaje widzowi ujawniony i przedstawiony tak, jakby działał w imię ogólnie pojętego zła. W słowach tych złych często usłyszymy "szatan", a i sam morał będzie nam próbował wszystko odpowiednio zwartościować. Sama akcja zresztą też wydaje się bezsensowna, a zachowanie bohaterów idiotyczne. Niestety końcówkę filmu trzeba skazać na zapomnienie.
Podsumowując - jeśli jesteś ciekaw tego obrazu, to skończ go oglądać gdy ktoś wspomni o fazie drugiej. Faza druga to tylko niepotrzebny zapychacz, który spłyca pierwszą połowę filmu. Jeśli natomiast pomysł na film wydał Ci się ciekawy ale mój opis Cię do niego zniechęcił - obejrzyj inne polecane tu filmy, a zwłaszcza "Oni żyją" i "Matrix" (w tej kolejności najlepiej). "Czynnika ..." nie polecam.

Ocena 6/10 za pierwszą połowę i całkiem niezłe wykonanie.