Wiesz, skoro Quinn gra głucho-niemego, to ciężko żeby robił co więcej poza "strojeniem min" i zabawą w kalambury :D Mi tam się podobał. Rozbroiło mnie to z tą kawą na koniec xD
Nero wypadł ok, nie był ani zły, ani jakiś powalający, zdecydowanie ma lepsze rolę na swoim koncie.

Motyw muzyczny, który się dosyć często przewija, fajny, główni bohaterowie sympatyczni, da się ich polubić. Fabuła prosta jak budowa cepa, właściwie aż mam wrażenie, że to takie o niczym. Wzięli, przyjechali, zrobili rozpierdziel u typa i tyle. Poza zabawnymi scenkami w burdelu, lekką sarpacką w barze i finałową rozpierduchą, które i tak nie była za specjalna, to właściwie no...nawet nieźle się to ogląda, ale to taki film na raz, nie chciałabym go jeszcze raz oglądać.
Taki średnio-niezły.