PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=106958}

Dowód

Proof
6,7 27 908
ocen
6,7 10 1 27908
5,6 5
ocen krytyków
Dowód
powrót do forum filmu Dowód

drętwota!!!!

użytkownik usunięty

Film trwał zaskakująco długo jak na taką prostą historię. Wiecie o ile za długo? O całe 96 minut :) Temat filmu jest dobry, ale wykonanie pozostawia mnóstwo do życzenia. Po pierwsze główna aktorka nie udźwignęła swojej roli. Nie ujmuje Paltrow talentu, ale tutaj niczym się nie popisała. W wielu scenach niejednokrotnie jej gra, w moim odczuciu ,była strasznie wymuszona. Nie wystarczy nałożyć na siebie luźne ciuchy, snuć się po domu jak jakiś Mickiewicz, rzucać zobojętniałe spojrzenia, sflegamtyzować się na maxa by uczynić z siebie twór o jaki chodziło pewnie twórcom filmu lub jakiego ja bym oczekiwał. Rozpisał bym się tutaj w tym temacie namiętnie ale szkoda mi po tysiąckroć wytykać głównej aktorce jak fatalnie nie podołała w tym filmie. Jak zawsze genialny był Hopkins, bez niego ten film byłby zupełnie bezbarwny. Gyllenhaal i Davis poprawnie. No i po drugie fabuła. Błagam wszystkich twórców: jeśli przez cały film tworzy się otoczkę wokół jakiejś nawet najbardziej zakichanej tajemnicy i krętą drogą wiedzie się widzów do "wielce wyszukanej puenty" to ujawnijcie ją na końcu, bo nie ma nic gorszego jak pozostawienie odbiorców obrazu z niczym. Koniec tego filmu podkreśla tylko to czym ten film jest naprawdę: dziełem wielce nieudanym. Moja ocena 3. Może zbyt wygórowana.

ocenił(a) film na 10

po powyższej lekturze zachęcam jeszcze raz do obejrzenia filmu minosotoresie, może tym razem puenta stanie się widoczna;)

ocenił(a) film na 6

Zgadzam się co do tego, że "wykonanie pozostawia mnóstwo do życzenia". Można to było zrealizować inaczej, dynamiczniej, a byłoby o wiele lepiej. Ale chyba za mocno uczepiłeś się głównej bohaterki. Fakt, niektóre zachowania były dziwne, bo raczej mało kto po odkryciu czegoś takiego ukrywałby to i nie chciał pokazać światu, ale nie odczuwałam aż tak bardzo tego jej "sflegmatyzowania". W końcu umarł jej ociec i samo to też narzucało pewną postawę wobec całej sytuacji. Jeszcze coś, nie uważam by film był "dziełem wielce nieudanym", bo pomijając to jak okropne było zakończenie i tych parę niedociągnięć i tego "czegoś" to nadal jest to przyjemny lekki film.

ocenił(a) film na 6

Nie wiem czego chcesz od zakończenia. Można mu (czyli zakończeniu ;-)) zarzucić wiele: melodramatyczność, przewidywalność, schematyczność, ale na pewno nie to że sprawa nie została wyjaśniona! Przecież masz scenę w której bohaterka wrzuca do szuflady zeszyt i zamyka ją na kluczyk i widzisz wcześniej jak czyta na głos dowód ojca. Czy naprawdę we wszystkich filmach za parę lat głos narratora będzie musiał dopowiadać co się dzieje np. "w tej scenie proszę zwrócić uwagę na zeszyt wrzucany do szuflady bo ma on kluczowe znaczenie dla fabuły!"? ;-) Sam film ma klika dobrych momentów (np. początkowa: kiedy córka i ojciec dochodzą do konkluzji dlaczego on wie, że jest szalony oraz w/w scena z wpadnięciem na tytułowy dowód) ale niestety pozostałe sceny są dość schematyczne i przewidywalne i mocno widać teatralny rodowód filmu (co w tym przypadku niestety nie jest zaletą).

ocenił(a) film na 6
martinezowiec

Zakończenie mi się nie podoba, bo cały film wydał mi się jakby obcięty. Czuje niedosyt, ponieważ wolałabym zobaczyć nieco więcej, dalsze losy, zmieszczone w chociażby dodatkowe 15 minut. Tyle.

ocenił(a) film na 10
martinezowiec

"w tej scenie proszę zwrócić uwagę na zeszyt wrzucany do szuflady bo ma on kluczowe znaczenie dla fabuły!"
hahahhahahhaha dobre! :D

użytkownik usunięty
martinezowiec

Ale mi nie chodziło o to, że ona wrzuca do szuflady ten zeszyt. No nie jestem półgłówkiem, żeby nie zrozumieć tego, że w istocie twórcom filmu chodziło o to by przedstawić pokrzywione relacje między córką a ojcem wynikające z jego choroby umysłowej oraz wielką miłość dziecka do rodzica na co wskazuje właśnie ta kluczowa scena z zeszytem wkładanym do szuflady. Ale mi chodziło o sam dowód matematyczny. Przecież ten wątek przewijał się przez cały film. Trudno jest więc mi się do tego nie przyczepić skoro przez 96 minut czekałem co to będzie za ciekawostka. Myślę, że tutaj moje odczucia podziela cała rzesza widzów.

użytkownik usunięty

Jeszcze dopiszę, żeby ludzi tutaj zadowolić. Puenta tutaj jest - to trzeba przyznać. Ale rodzi się pytanie: czy czuję się nią nasycony? Absolutnie nie! Spodziewałem się dania królewskiego, bo tak się reklamował ów "dowód" przez cały film, a podano mi zwykłego hotdoga. Gdy jestem bardzo głodny to zjem tego hotdoga ale tylko po to, żeby nie być głodnym. Ja potrzebuję strawy bardziej wyszukanej.

Całkowicie sie zgadzam z opinią założyciela wątku. Film nie przekonuje. Paltrow nie podołała.

ocenił(a) film na 5
agur

Również się zgadzam, film średni 5/10, a Paltrow mnie strasznie raziła, aż po jakimś czasie nawet nie mogłem jej słuchać i patrzeć na nią...

ocenił(a) film na 8

Ja odczułem w tym filmie sui generis hołd dla obrazów rzędu "kto się boi Virginii Woolf" (udany swoją drogą). Trzeba też sobie odpowiedzieć na pytanie "ile dynamiki oczekuję od filmu nakręconego na podstawie sztuki". Swoją drogą trudno mi sobie wyobrazić ten "temat" ujęty w jakiś wyjątkowo sensacyjny sposób. Potrafię sobie natomiast wyobrazić, jak jeden z aktorów przez 30 minut zapisuje wzory matematyczne (a my - widzowie - przyglądamy się temu - bo i tak można było przedstawić ten temat). Moim zdaniem Paltrow zagrała tu lepiej, niż miała zwyczaj w innych filmach, ale może to dlatego, że kojarzy mi się z tymi nieszczęsnymi "Iron Man'ami". A końcówka? Uważasz, że byłaby lepsza, gdyby dwójka głównych bohaterów w obliczu gromkich braw odpowiadała na pytania na konferencji prasowej?... Abstrahując nawet od tego, moim zdaniem "niewyjaśnienie" jest ciekawsze od zakończenia oczywistego (pomijając fakt, że trudno tu nie zrozumieć zakończenia...).

ocenił(a) film na 8
dobryjanusz

Przepraszam, teraz dopiero doczytałem Twoje kolejne posty. To Ty cały film czekałeś na ten dowód? Przecież ona cały zeszyt zapisała. Mnie nawet nie przeszło przez myśl (poważnie), że ktoś będzie referował ten dowód na końcu. Chodziło chyba o relacje między-ludzkie i okoliczności powstawania takich odkryć...
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
dobryjanusz

No, wreszcie, a już myślałam, że nikt o relacjach międzyludzkich nie wspomni.

Dla mnie film ten nie tyle jest o dowodzie naukowym, czy chorobie psychicznej geniuszy, ale o relacjach między dwojgiem ludzi, o dopiero co BUDZĄCYM SIĘ miedzy nimi uczuciu (a w co się rozwinie ten związek, to już każdy musi sobie sam „dokręcić”).
Można by akcję „Dowodu” umieścić w dowolnym środowisku zawodowym/naukowym, ale to że rzecz dzieje się akurat wśród matematyków nadaje tytułowi podwójny sens. Sięgając po film myślałam o dowodzie matematycznym (jako, że jestem matematykiem), lecz po obejrzeniu filmu zmieniłam zdanie.
1. Dowód matematyczny – p.w.
2. Dowód zaufania (i jego brak).
Catherine w wielkim zaufaniu powierza Halowi klucz (dosłownie i w przenośni) do swojej tajemnicy. Lecz on zupełnie tego „nie łapie” – dostał więcej niż jego wypowiedziane „chcę spędzić z Tobą tyle czasu, ile się da” – nawet, gdy Catherine oświadcza, że to ona stworzyła ten dowód. Mam wrażenie, że wtedy Hal nie jest do końca świadomy tego, co się z/w nim dzieje. Z jednej strony uczucia do Catherine. Z drugiej strony próbuje postąpić racjonalnie, jak przystało na matematyka: chce mieć DOWÓD (prawdziwości słów Catherine).
Rzecz w tym, że rozum wcale nie wziął u niego góry. Już wcześniej czytając zapiski profesora ekscytuje się – można by się zastanawiać, czy bardziej możliwością znalezienia czegoś genialnego, czy przebywania blisko Catherine. Rządzą nim uczucia. Przecież przybiega (po kilku dniach – w ciągu których może doń coś niecoś dotarło) do domu Catherine cały ROZEMOCJONOWANY. Uwielbiam następujący potem dialog Hala z Catherine. Po pierwsze, Catherine jest całkowicie świadoma tego, co się zaczęło między nimi i co „schrzanił” Hal. Dla mnie jest absolutnie zdrowa, choć zagubiona, zraniona i „urobiona” przez siostrę. Po drugie, do Hala dotarło, że są chwile w życiu, kiedy powinien UFAĆ, nie dowodzić. I jeszcze jego przyznanie się do „schrzanienia” i jego bezradna, acz urocza, próba naprawienia. Ale czy aby taka bezradna? W końcu przecież dostaje drugą szansę (choć może tylko dlatego, że Catherine nikogo innego nie zna).

Mnie się podobało!

P.S. umyta
Odkryła, a nie publikuje – nie należy się dziwić. Ona przecież nie ma ukończonych studiów, jest TYLKO córką geniusza, kto by jej uwierzył (przecież ani siostra, ani Hal nie uwierzyli).

ocenił(a) film na 8
jackennis

Fajnie to wszystko ujęłaś. Bardzo lubię ten film, niektórych przygnębia, mnie nie. Jest tam tyle różnych emocji, uczuć, relacji międzyludzkich. Przy pierwszym oglądaniu nie cierpiałam siostry, po kolejnych, nawet ją trochę zrozumiałam. Relacje sióstr są interesujące, świetnie pokazane. Hal jest cudny, dzięki Jake'owi. Szkoda, że nie było więcej scen miedzy nimi. Najbardziej czekałam na pojawienie się Hala. Chciałabym mieć takiego nauczyciela matematyki, może bym ją bardziej lubiła swego czasu. Miał on duży, pozytywny wpływ na Catherine, otworzył ją, pomógł wyjść ze skorupy. Sprawił, że w końcu uwierzyła w siebie, swoją normalność. Nadopiekuńczość siostry tylko ją dołowała. Końcówka filmu - fajna. Daje nadzieję, że będą razem. Relacje córki z ojcem - urocze, głębokie, bardzo dobrze zagrane. Ten film dość często jest w polskiej TV. Zawsze oglądam.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones