Ja BARDZO się cieszę, że film nakręcono na podstawie książki a nie wiernie ją oddano. To jeden z kilku przypadków, gdzie film jest o niebo lepszy niż książka.
Porywający, teatralny, wzruszający, porywający... Ujęcia, muzyka, wspaniałe aktorstwo.
To i wiele więcej znalazłam w tym filmie, natomiast nie znalazłam w książce, która ma taką formę a nie inną przez co dla mnie postacie w niej ukazane są płaskie, papierowe i bezbarwne.
Brakowało mi w książce emocji. A w filmie je dostałam.
Ksiażkę czytałam kilka razy, nie mogłam uwierzyć że tak wspaniały film powstał na podstawie dobrej - ale TYLKO dobrej książki.

P.S.
Wymienianie Zmierzchu i mu podobnych "dziełek" czy to jako książki czy filmu w kontekście opowieści o wampirach to obelga dla Draculi i Coppoli i Stockera.

Chodziło mi o to że nie cierpię... jakby to ująć... być zwodzona. Kiedy mam ochotę na głupią komedyjkę romantyczną i włączam film który według wszelkich znaków na niebie i ziemi czymś takim ma być, a okazuje się się ze to dramat filozoficzno psychologiczny, albo gdy chcę obejrzeć horror a tam film tak straszny że dziecko z podstawówki by się nie przestraszyło to mnie krew zalewa. Jeżeli nie patrzeć na książkę film do najgorszych nie należy, ale w angielskiej wersji(którą oglądałam) film nazywa się "bram stoker's dracula" co wyraźnie daje do zrozumienia że będzie się miało do czynienia z próbą ekranizacji a nie filmem na motywach powieści.Gdyby nie to, zapewne dałabym temu wyższą ocenę.
Co do "płaskości" postaci książkowych, należy pamiętać że to książka wiktoriańska i bohaterowie są stworzeni tak aby to ludzie z tamtej epoki mogli się z nimi identyfikować. A wtedy "panowała wówczas słynna rygorystyczna moralność, głosząca potrzebę ukrywania lub wręcz tłamszenia uczuć". Wierz mi, po zapoznaniu się z realiami epoki, lektura nabiera głębi jak i jest bardziej zrozumiała.

Wierz mi, już dawno temu zapoznałam się z realiami wiktoriańskiej epoki i nie zmienia to mojego zdania o książce. wystarczy popatrzeć choćby na Dziwne losy Jane Eyre czy Wichrowe Wzgórza, wspaniałe, wciągające z klimatem i postaciami tak prawdziwymi, jakby stały tuz koło nas i same opowiadały swoje losy. Tego w ksiażce Stockera nie ma niestety.
Co do tytułu Bram stoker's dracula to nie jest on mylący, bo Dracula to jakby nie było jego postać, a Coppola z jego książki czerpał pomysł na swój film.
Dla mnie film nie zwodzi nikogo, wystarczy spojrzeć na promujący go plakat i napis "Miłość nigdy nie umiera"... Już to sugeruje, że nie będziemy mieć do czynienia z typowym horrorem, ale czymś innym. Idąc dalej, sam opis filmu sugeruje, ze nie będzie to ekranizacja kropka w kropkę książkowa. Film powstał raczej na podstawie książki, luźno do niej nawiązując.

A co do oceny, to sama muzyka zasługuje co najmniej na 6 oczek. Nie wspomnę o wspaniałych zdjęciach i rewelacyjnej grze aktorskiej Oldmana czy Hopkinsa.

Każdy ma swój gust a o gustach się nie dyskutuje. Ale ocena 2 to zdecydowanie nieporozumienie, tak samo jak określenie tak wspaniałego pod wieloma względami filmu jako farsy.