Oglądałam go dwa lub trzy razy i przyznam szczerze, że bynajmniej nie dlatego, że tak bardzo go lubię, ale dlatego, że akurat był w tv, a po paru latach odstępu nie pamiętałam go dokładnie... Ambitne kino to to nie jest. Raczej rozrywkowe (choć powtarzam - i takie jest czasem nam potrzebne)

teraz parę wrażeń tuż po seansie:
1.Czy był przerażający?
Raczej nie. Bardzo kolorowy i efekciarski, czasem po plecach przemknęła jakaś ciarka (ale to chyba bardziej zasługa dźwięku niż obrazu)
2.Czy był pełen miłości?
Tak... ale więcej w nim było pasji, namiętności, obłędu, a nawet perwersji
3. Czy ten film to horror?
Sądzę, że horror, ale erotyczny - jedno wielkie hm... wyuzdanie... no nie wiem czy to dobrze określiłam - wulgarny to też nieodpowiednie słowo - w każdym razie epatujacy seksualnością i cielesnością
*)momentami zabawny - jak się nie przestraszysz - to widok Drakuli - pluszaka może Cię rozmieszyć
5)Plejada gwiazd - nazwiska, nazwiska, nazwiska - ale Gary Oldman wypadł najlepiej...
6)Pytanie; przesłaniem jest nieśmiertelność miłości... ale jak to rozumieć - można się upierać, że mamy do czynienia z reinkarnacją?
7)NIE CZYTAĆ JAK KTOŚ NIE OGLĄDAŁ:
uważam,że zakończenie jest najbardziej optymistyczne jakie być mogło: Drakula zostaje wyzwolony z obłędu, tuż przed smiercią zaznawszy ukojenia... i żyli długo i szczęśliwie... z wyjątkiem biednej Lucy - no ale kogóż to obchodzi? Cary Elves i tak w przyszłości zagra rolę papieża, więc taka rozochocona Lucy byłaby mu tylko kulą u nogi;)