Kiedy znalazłem ten film, byłem bardzo ciekawy, ale jednocześnie troszkę sceptycznie nastawiony, gdyż Jasona Mamoe znam jedynie z roli Khala Drogo z Gry o Tron i jakiejś tam komedii w hawajskich klimatach.

Nie będę się zbytnio rozpisywał, po krótce postaram się opisać tylko swoje odczucia wobec filmu. Od pierwszych minut film mnie wciągnął. Genialne zdjęcia amerykańskiej dzikiej przyrody oraz świetna, nastrojowa muzyka bardzo podkreślają klimat filmu. Od razu też polubiłem głównego bohatera oraz jego towarzysza podróży.

Oglądając nie da się wg mnie, nie zauważyć podobieństwa tego obrazu, do Easy Rider'a z 69'. Jak dla mnie to wielki plus, bo dawno nie widziałem filmu w tym gatunku, który by temu klasykowi dorównał.

Podsumowując, świetny film. Byłem bardzo mile zaskoczony :) Wszystkim fanom, rock n' rolla, motocykli i amerykańskich bezdroży gorąco polecam.

ps. jeszcze raz wielki plus za muzykę i też pochwała dla aktorów wspomagających, nie ma się czego przyczepić... No może postać detektywa Williamsa nie spodobała mi się jakoś mocno, na tle innych, wypadł jak dla mnie trochę blado.

Tyle, pozdrawiam!