Gdyby dzisiaj ktoś próbował nakręcić taki film wyszedłby z tego gniot, a ten film jest świetny. Wielka w tym zasługa Lillian Gish która z każdej "harlekinowej" sceny robi coś wzruszającego. Film jest też parokrotnie popisem umiejętności reżyserskich Griffitha. Takie sceny jak Lillian wychodząca z balu w białej sukni czy kulminacyjna scena na rzece wciąż imponują realizacyjnym rozmachem.