Szukając dziury w całym ośmielę się zauważyć, że chwilami raziło mnie celowe "wydłużanie" filmu i trochę też muzyka. W końcu w zamierzeniu scenarzysty miał to być godzinny dokument. Z drugiej strony jednak, ta dokumentalna konwencja, która siłą rzeczy pozostała, jest fantastyczna. Fantastyczne są też zdjęcia: "obraz" przedstawiający kolację, dwójka bohaterów naprzeciw siebie, lampa na górze, okno w tle i mordka wielbłada w oknie - po prostu poezja. Albo świetna scena rozmowy w administracji (czytanie skargi mieszkańców): kartka wędruje dookoła stołu, doczytywana po kolei przez wszystkie osoby. Kamera wędruje za kartką, jednocześnie wzrasta tempo i napięcie by wreszcie Sawicki wstał i krzyknął - i tu cięcie, koniec sceny. O scenariuszu i poruszonym problemie nie powiem nic odkrywczego, poza smutnym stwierdzeniem, że wciąż prowadzone są nagonki na wszystkich "Sawickich" tego świata.
Na pocieszenie więc dodam, że niedawno przejeżdżałem przez Koluszki i widziałem tam człowieka prowadzącego na sznurku SŁONIA! :) Tak zwyczajnie, po chodniku, zupełnie jak tego wielbłąda w filmie. A więc jest nadzieja... ;) *** Dodatkowo podziękowania dla kina Polonia w Łodzi za darmowe wejściówki w internecie na premierę z udziałem reżysera :) 8 pkt. [27 sierpnia 2000, Polonia, Łódź]