rozpłakana pindka bez charakteru. CAŁY film pociągała nosem, niezależnie, czy akurat leciała bomba na łeb, czy jadła pasztetową.
Właściwie wycięcie wątku romansowego wyszłoby temu filmowi tylko na dobre - bo jako film o przyjaźni męskiej jest bardzo fajnie poprowadzony przez wszystkich trzech panów, i generalnie w momentach, kiedy łez babskich nie było, oglądało się z przyjemnością. Nie zrozumcie mnie źle - sama jestem dziewczyną i zdarza mi się płakać. Ale nie lubię, kiedy przegina się ze słodkim kurczątkiem i nie zmienia intonacji kwestii niezależnie od sytuacji. Pani nie była wnerwiona, szczęśliwa, zazdrosna, zdziwiona czy co tam jeszcze - pani ciągnęła wszystko omdlewającym głosikiem 6-latki z przedszkola, której zabrano pluszowego baranka.