Film mimo potencjału został zabity w pierwszej kolejności przez badziewne efekty komputerowe. Niektóre sceny, które nie wymagały efektów były nawet za ich pomocą zrealizowane. Niestety jest to kolejny z tych nowych, bezdusznych obrazów, rozwalony przez dziadowskie efekty i usiłowanie pokazania w nim cudów na kiju (podobne zdanie mam o nowej trylogii gwiezdnych wojen). Fabularnie natomiast jest nieco lepiej. Ogólnie więcej spodziewałem się po panu Rennym Harlinie.