Mając za sobą Desperado i Desperado 2 przyszedł czas na obejrzenie filmu od którego wszystko się zaczęło - El Mariachi. Recenzje użytkowników filmwebu - bardzo pozytywne, jeszcze bardziej mnie zachęciły. Lecz gdy zaczęłam oglądać coraz bardziej byłam rozczarowana. Rozumiem, że był to film niskobudżetowy, ale nie podoba mi się jego reżyseria i te dziwne ruchy kamery. Fabuła ok, śmieszne było to całe zamieszanie z futerałem. O aktorach zbyt dużo nie powiem, jedynie główny aktor był w stanie przyciągnąć uwagę widza. Podsumowując filmowi brakuje "tego czegoś", już wolę oglądać Desperado. 5/10
Miałem dokładnie odwrotne wrażenia - dla mnie "El Mariachi" miał to coś ( i bardzo podobały mi się dziwne ruchy kamery ), a "Desperado" był bezbarwny i przeciętny. Pozdrawiam :-)
zgadzam sie z tą drógą wypowiedzią...
Po pierwsze nie do końca mi pasuje pomysł na odgrzewanie już zakończonych historii.
A po drógie: Desperado - przerost formy nad treścią- typow "hAmerykańskie" kino
Zgadzam się z założycielką tematu i może trochę z powodu tego, że w tej samej kolejności oglądałem tą serię.
Klimat "El mariachi" był odmienny niż "Desperado" i mi osobiście nie pasował. Nie podobało mi się również przedstawienie głównego bohatera - tutaj jego pierwsze zabójstwo jest przypadkowe, podczas gdy w "Desperado" bohatera poznajemy z legend rozpowiadanych w barze, które wywyższają go do rangi twardziela nie do pokonania. Aktorzy prezentują się również inaczej - nie ma Danny'ego Trejo... O wiele bardziej też podobał mi się motyw muzyczny z desperata. "Desperado" miał też kilka scen, które dla mnie są kultowe (nożownik Trejo, pierwszy występ w barze, czwórka mariachi vs cała reszta), a których brakuje mi w tym filmie. Niski budżet i pierwsze kroki tłumaczą Rodrigueza, ale mojej przyjemności z oglądania nie podnoszą.
Filmy są różne, chociaż bazują na tej samej historii. Dlatego o większej sympatii do konkretnej produkcji nie ona stanowi, a jej ozdobniki, które już każdy musi ocenić samemu.
"czwórka mariachi vs cała reszta"
Nie wiem jak Ty, ale ja w "Desperado" się doliczyłem tylko 3ech mariachi;)
każdy ocenia wg uznania... ja dałem 10 bo mi się podobał... choć najpierw obejrzałem desperado to jednak cenie bardziej el mariachi...
(el mariachi-10 desperado-9) i nie wincie mnie za to...
desperado ma swój klimat i zgodzę się z jedną wypowiedzią ze jest to typowe amerykańskie kino...
el mariachi - typowy film nieamerykański... klasyka jak dla mnie...
pozdrawiam....
Patrzyłem na ten film jak zaczarowanyy - facet przez przypadek uczy się zabijać i przez przypadek rozwiązuje wszystkie swoje problemy. Pewnie każdy z nas zaczyna zachowywać się jak główny bohater, gdy zrozumie że nasze życie ;) zależy wyłącznie od nas samych. Podobało mi się, że mimo niskiego budżetu "E" ma tyle lekkości - w przeciwieństwie do "D" ;-P. Ten tani film, to najlepszy film pana R. jaki dotychczas widziałem. Szkoda, że te nowsze nie mają tyle polotu.
Pozwolicie że skopiuje swój post :)
El mariachi jest filmem genialnym.Surowy obraz kamery przypomina na pierwszy rzut oka jakiś kiczowaty horror klasy B czy C.Jednak jest to mistrzowski element filmu pasujący w 100 % do tego obrazu.Ponadto muzyka jest doskonała, w idealnych proporcjach i w idealnych momentach filmu.
Doza prawdopodobieństwa zdarzeń i zachowań jest dość dobrze wyważona. Właśnie aktorstwo jest na bardzo wysokim poziomie mimo że nie gra tam żaden aktor-gwiazda w stylu Banderasa. Głównie el mariachi,Mocco i ten jego sługa w ciemnych okularkach i czerwonawej koszuli. Swoistymi smaczkami filmowymi są sceny humorystyczne np scena gry na keybordzie-mistrzostwo.
Ten obraz bije na głowe desperado 7.5/10.
moja ocena 9/10
A ja dałem 10. Natrafiłem na film przypadkiem jak leciał kiedyś w tv bardzo późnym wieczorem. Obejrzałem i byłem zachwycony. Biorąc pod uwagę niski budżet i amatorską kamerę oraz, że prawie za wszystko był odpowiedzialny jeden człowiek to film bije na głowę Desperado. Bardzo podobał mi się główny bohater i ta dziewczyna z baru. Świetnie również zagrał aktor wcielający się w postać Azula. A do tego humor i świetna muzyka. A i miło jest w końcu posłuchać jak bohaterowie rozmawiają w jakimś innym języku niż amerykański (angielski). Tutaj jest to meksykański (hiszpański).
Najbliżej mi do oceny None200. zgadzam się praktycznie w całości.
I uważam że jeśli komuś zajebiście podobały się Desperado i Desperado2 (które, swoją drogą uważam za porażkę) a potem ogląda El mariachi to ma prawo się lekko rozczarować. Ze mną jest odwrotnie :D
może dlatego że oglądałem w chronologicznej kolejności te filmy, ze sporymi odstępami, nie "na raz".
"Doza prawdopodobieństwa zdarzeń i zachowań jest dość dobrze wyważona."
Gitarzysta rozwalający czterech uzbrojonych mężczyzn, których całym życiem są zabawy z bronią - rzeczywiście, fest prawdopodobne.
Ani "El Mariachi" ani kontynuacje nie mają w sobie krzty prawdopodobieństwa. To najzwyklejsze pod słońcem kino akcji, a w takim nie należy doszukiwać się realizmu. W tego rodzaju filmach gł. bohater najczęściej nie ginie, a jeśli już to dopiero na końcu filmu (koniecznie w pojedynku z "finałowym bossem", he, he).
Zawiódł montaż w scenach walki. Najmocniej zapamiętałem scenę, kiedy mariachi wskakuje na maskę samochodu, z którego strzela do niego dwóch typów. Robią to tak "niefartownie", że zabijają się nawzajem (mariachi przez chwilę znajduje się między nimi, oni naciskają na cyngle, mariachi schodzi z linii strzału). Zbyt wolny montaż sprawia wrażenie, że mariachi powinien był zginąć ze dwa razy (dlaczego nie strzelali do niego, zanim wskoczył na maskę samochodu?).
Z technicznych spraw zauważyłem jeszcze ścieżkę dźwiękową, która nie z obrazem (puszczona była za szybko).
Zapewne chodziło mi o to(gdy pisałem post, bo z kontekstu ani wprost tego nie można wyczytać)) że w porównaniu z Desperado prawdopodobieństwo jest większe.
Kozackie kino akcji z jajem i niskobudżetowe co dodało mu fajnego klimaciku:)
"Niski budżet i pierwsze kroki tłumaczą Rodrigueza, ale mojej przyjemności z oglądania nie podnoszą."
lepiej nie mogłabym tego ując.Oczywiscie szanuje Rodrigueza i jego dzieło.Jest kultowe itd, bardzo dobry pomysl na film.Mimo tego nie ogladalo sie tego z wielkim poruszeniem.Aktorzy ktorzy w wiekszosci pierwszy raz staneli przed kamera wydawali sie momentami smieszni i kiczowaci.
Moze Ana zajmij sie oglądaniem komedii romantycznych, bo El Mariachi jest filmem dla mezczyzn, a nie dla takich panius jak ty.
fetyszysta!!!Skad wiesz ze Ana jest paniusia?Mozliwe ze okazalo by sie ze ma wieksze jaja od Ciebie.Napisala tylko swoja recenzje a ze nie zgadza sie to z twoimi przemysleniami od razu musiales zwalic na to ze jest kobieta!.Fetyszyyysta przez duze F!
Nie, nie, nie! Fetyszysta to osoba, którą w większym stopniu podniecają jakieś dodatkowe czynniki jak pończoszki, wiązanie, obcasy czy inne takie tam fajne rzeczy. Taki co kobiety dyskryminuje to albo seksista, albo może nawet i mizogin. Nie obrażajmy fetyszystów. :)
Zgodzę się z autorką wątku.Film aż razi niskim budżetem (choćby wygląd broni).Główny aktor wypadł dobrze,Domino też nawet nawet czyli niewiele gorzej niż Salama:-).Najbardziej raził mnie swym brakiem talentu aktor grający Moco.Może i się starał ale jego kreacja wyglądała sztucznie,nawet niesamowicie sztucznie.I jeszcze trzeba wspomnieć o muzyce. Desperado jednak pod tym względem jest lepsze.W El Mariachim ta muzyka po prostu była natomiast w Desperado była,podobała się i wpadła w ucho.