Scenariusz jest miejscami tak debilny, że można się zaśmiewać w głos. Podobnie jest z takimi smaczkami, jak np. stojący sobie jakby nigdy nic wikliniany fotel w wiosce buszmenów (do tego jest jeszcze stolik, ale udajmy, że wierzymy w to, że "wielki biały wódz" miał go w samolocie). Fabuła jest trochę podobna do "White Cannibal Queen", ale tu niestety nie ma kanibali, ani scen gore (najmocniejszą sceną jest widok uciętej głowy), ale jest trochę więcej golizny (jeśli mam być szczery to nie ma się czym zachwycać). Nudne, beznadziejne dziadostwo. Po co ja takie rzeczy oglądam?